Andrzej Derwich biegnie przez Polskę dla 8-letniego Józia. "Odzew ludzi jest wspaniały"

 

Andrzej Derwich biegnie przez Polskę dla 8-letniego Józia. "Odzew ludzi jest wspaniały"


Opublikowane w śr., 08/04/2015 - 16:01

Aż 857 kilometrów ma do pokonania pochodzący z Mucznego w Bieszczadach Andrzej Derwich (na zdjęciu), który biegnie przez całą Polskę. Rozpoczął 1 kwietnia z okolic szczytu Opołonek a skończy 17 kwietnia w Jastrzębiej Górze. Robi to charytatywnie, żeby zebrać pieniądze dla Józia Rippera, chłopca z atrezją dróg żółciowych. To poważna choroba i potrzebny jest przeszczep, ale to koszt rzędu 600 tys. zł. - Świadomość dla kogo biegnę daje mi siłę na trasie - mówi naszemu portalowi biegacz - społecznik.

Endomondo nie zgłupiało przerabiając pańskie dane?

Andrzej Derwich: Na początku na pewno było zdziwione. Także my mieliśmy zagadkę, bo ciężko było ustalić trasę biegu. Pierwotny szlak wytyczony przez Endomondo wiódł autostradą, ale potem po kilku poprawkach udało się to naprawić. Jeśli chodzi o samą trasę, to jest tak skonstruowana, żeby zminimalizować ryzyko zagrożenia na trasie. Biegnę mniej uczęszczanymi szosami.

Dla środowiska biegowego jest pan osobą wręcz nieznaną. Biega Pan maratony?

Szczerze mówiąc nigdy nie kręciło mnie bieganie w imprezach masowych, ale maraton to jest dystans, który bez problemu jestem w stanie przebiec. Przygotowując się do tego wyzwania robiłem podczas treningów nawet po 60 kilometrów. Podczas przygotowań sprawdzałem też czy jestem w stanie przebiec pięć dni pod rząd dystans 45 kilometrów. Dawałem radę, ale z wielkim bólem. Na bazie tego planowałem ten start.

Czym kierował się pan kreśląc trasę (zobacz profil Endomondo)?

Zależało nam na tym, żeby można było szybko znaleźć pomoc w razie jakiegoś wypadku, łatwo było dostać się do zaplanowanego w danym dniu noclegu, a mimo wszystko, żebym biegł przy głównych drogach. Mogłem biec tylko jakimiś ścieżkami, ale moja akcja ma na celu zwrócenie uwagi na sytuację Józia.

Pańskie przedsięwzięcie to nie tylko wysiłek fizyczny, ale również logistyczny...

Tak. Trzeba było się dokładnie przygotować. Określić ile będę mógł przebiec danego dnia, czy będę w stanie pokonać 25 kilometrów, 30 czy 50. Musieliśmy to sprawdzić przygotować. Trzeba było też przygotować samochód, do którego zabraliśmy niezbędne rzeczy jak apteczka, wody, napoje energetyczne, suplementy i tak dalej. Trzeba było też zorganizować osobę, która w razie czego będzie mi w stanie pomóc.

Codzienna regeneracja wobec nawarstwiającego się zmęczenia to konieczność...

Tak, po dniu biegania jestem w stanie agonalnym. Poza tym mój organizm to system naczyń powiązanych. Jak mnie jednego dnia boli palec to następnego będzie bolał jeszcze bardziej a trzeciego zacznie powoli odpadać. To się nawarstwia. Jak coś mnie obciera w jednym miejscu, to po dwóch-trzech dniach może sprawić, że bieganie będzie niemożliwe. Dlatego również potrzebuję tę drugą osobę, by spojrzała na to z boku. Ja jestem psychicznie nastawiony do tego, żeby biec dalej, nie zważając na ból. Ta druga osoba jest w stanie spojrzeć na to z boku, ocenić sytuację i powiedzieć, że na dziś już wystarczy, że to kres moich możliwości. Sugeruje - lepiej dziś nie dobiec, ale przeżyć, niż żeby jutro czy pojutrze miało stać się coś nieodpowiedniego.

Głos rozsądku?

Owszem. Na bieżąco też dokonujemy poprawek na podstawie mojego samopoczucia. Możemy wydłużać trasę, ale i ją skracać na podstawie tego jak się czuję, jak znoszę wysiłek. Nie można więc myśleć o bieganiu na czas czy biciu rekordów.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce