Artur Jabłoński w B7D 64 km! „Fajnie byłoby być wysoko”

 

Artur Jabłoński w B7D 64 km! „Fajnie byłoby być wysoko”


Opublikowane w śr., 09/09/2015 - 08:25

Długo czekaliśmy, aż zwycięzca Supermaratonu Gór Stołowych (50 km), Biegu Wierchami (30 km) i Tri City Trail (80 km) określi swoje priorytety startowe na najbliższe tygodnie. Zawodnika i trenera grupy Dream Run zobaczymy na starcie Biegu 7 Dolin na dystansie 64 km. Czy do długiej listy swoich trofeów dołoży kolejne zwycięstwo?

Dlaczego 64 km? Nie kusiła Cię festiwalowa „setka”?

Artur Jabłoński: Chodziła chodziła. Jednak w tym roku miałem ciągle jakieś problemy z nogami. Zdecydowałem się więc na krótszy dystans. To ma swoje dobre strony, bo będę mógł poznać trasę przed ewentualnymi startami w przyszłych latach. Do tej pory biegałem w tych okolicach tylko podczas Biegu Wierchami. Jakieś fragmenty trasy więc znam. Nigdy jednak nie miałem okazji tam trenować. Biorąc pod uwagę to oraz problemy ze scięgnami Achillesa, myślałem nawet o starcie na 34 km. Ale stwierdziłem, że skoro jadę już do Krynicy taki kawałek drogi, to chcę trochę pobiegać po górach.

Zwracałeś uwagę na to z kim przyjdzie Ci rywalizować?

Nie sprawdzałem list startowych i nie wiem kto pobiegnie w Krynicy. Słyszałem tylko kto ma pobiec na 100 km. Ja nie myślę o takich rzeczach przed biegiem, bo czasem mogę wygrać, a na następnych zawodach sytuacja się odwróci. „Górale” mają dużo startów i nie zawsze są w najwyższej formie.

Czy zakładasz sobie jakiś plan minimum? W zeszłym roku zwycięzca Węgier Gergely Papp trasę 66 km pokonał w 6 godzin, 1 minutę i 32 sekundy. W tym roku jest 2 km krócej...

Dla mnie liczy się zajęte miejsce. W górach trudno porównywać czasy, bo warunki są zmienne. Raz może być gorąco a raz mgliście lub deszczowo. Innym razem warunki mogą być optymalne i można zrobić dobry wynik. Czasami też rywalizacja wymusza lepsze rezultaty. Oczywiście fajnie byłoby być wysoko, a najlepiej na pierwszym miejscu (śmiech).

Twoja przygoda z biegami górskimi i ultra nie trwa długo, a już często jesteś wymieniany w roli faworytów. Jak się z tym czujesz?

Ciągle uważam, że jestem mało znanym biegaczem. Chyba tylko wasz portal widzi we mnie faworyta (śmiech). Ja mam furtkę bezpieczeństwa, bo nie jestem z krwi i kości biegaczem górskim. Trenuję tam gdzie mieszkam, czyli pod Mińskiem Mazowieckim, a to tereny nizinne. Jednak miło jest gdy kibice i uczestnicy imprez wspierają mnie gdy biegnę na trasie. To też jest trochę środowisko hermetyczne i dobrymi występami można się przebić.

Który z biegów w programie 6. PZU Festiwalu Biegowego mógłby Cie jeszcze zainteresować?

Bieg na 64 km będzie bardzo wyczerpujący i nie jestem go w stanie z niczym połączyć. Jest to wymagający dystans i bardzo niszczący dla mięśni. Mnie najbardziej zainteresowały biegi górskie. Jednak ciekawe wydają się też być zmagania w ramach Życiowej Dziesiątki czy też Koral Maratonie.

Czego możesz życzyć pozostałym uczestnikom 6. PZU Festiwalu Biegowego?

Żeby każdy przeżył swój Dream Run (śmiech).

RZ

fot. Piotr Dymus

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce