Bartosz Zugaj przebiegł Irlandię. Teraz myśli o...

 

Bartosz Zugaj przebiegł Irlandię. Teraz myśli o...


Opublikowane w wt., 12/05/2015 - 15:20

Udało się! Bartosz Zugaj dopiął swego i ukończył niezwykły bieg ze wschodu na zachód Irlandii, a stamtąd na najwyższy szczyt Wyspy Carrantuohill. W ten sposób uczcił rocznicę wybuchu Powstania Wielkanocnego z 1916 roku.

Rozmowa Macieja Gelberga

Gratulacje. Pokonał Pan w ciągu tygodnia przeszło 400 km. To było bardzo wyczerpujące wyzwanie?

Bartosz Zugaj: - Okazuje się, że łatwiejsze niż myślałem. Miałem pewne doświadczenie w długodystansowych biegach jak Łemkowyna czy Kierat, ale w tego typu wieloetapowej wyprawie jeszcze nie startowałem. Były więc pewne obawy. Na szczęście niepotrzebne. Poza niewielkim problemem z achillesem ostatniego dnia, nie mogłem narzekać na nogi. Kondycja też dopisała.

Czy ktoś w Irlandii wiedział o Pana wyprawie? Jakie było zainteresowanie biegiem?

Zaskakująco duże. Przed wyjazdem profil akcji na Facebooku polubiło 200 osób, a po jej zakończeniu ta liczba skoczyła do blisko 900. Co ciekawe, głównie to byli Irlandczycy.

Jak oni dowiedzieli się o Pana przedsięwzięciu?

Działało to zasadzie poczty pantoflowej. Informacja o moim biegu była udostępniana przez użytkowników Facebooka kolejnym osobom. Pomogła też promocja w Kurierze Irlandzkim i wsparcie informacyjne polskiej ambasady, która przygotowała na swojej stronie internetowej tekst o wyprawie w wersji dwujęzycznej. Dzięki temu o biegu dowiedział się m.in. wnuk prezydenta Irlandii i jednego z uczestników Powstania Wielkanocnego Eamonna de Valery. Chciał się nawet ze mną spotkać, ale niestety trochę się terminowo rozminęliśmy.

Jak wyglądał sam bieg?

To nie był wyścig i nie musiałem się spieszyć. Mogłem biec spokojnym tempem, nikt mnie nie gonił. 50 km pokonywałem w jakieś 7-8 godzin. Potem brałem prysznic i spokojnie przygotowywałem się do kolejnego dnia. Niestety nie rozpieszczała mnie pogoda. Przez pierwsze trzy dni padał deszcz, a nawet grad. Uciążliwy był też wiatr. Dopiero piątego i szóstego dnia mogłem nacieszyć się słońcem. Niesprzyjająca aura spowodowała, że byłem lekko podziębiony, ale to oczywiście nie miało wpływu na ocenę całej wyprawy.

Wyjechał Pan do Irlandii dzięki wsparciu rzeszy ludzi, którzy wpłacili pieniądze przez platformę crowdfundingową Polak Potrafi. Czy udało się dopiąć budżet?

Na styk. Trochę nie doszacowałem pewnych kosztów, więc gdyby pojawiały się dodatkowe, niespodziewane wydatki miałbym problem. Mam nadzieję, że podczas następnych wypraw biegowych kwestię finansową uda mi się łatwiej rozwiązać. Bardzo liczę na sponsorów.

Pomóc może w tym film, który Pana kolega kręcił w czasie wyprawy. Kiedy i gdzie go zobaczymy?

Udało nam się nakręcić kilka godzin materiału. Wydaje mi się, że w ciągu dwóch miesięcy film będzie gotowy. Dlaczego tak późno? Niestety gonią nas obowiązki zawodowe. Ja np. jestem przewodnikiem wycieczek i teraz zaczyna mi się dość gorący sezon, ale jeśli wszystko uda się dobrze zgrać, to chciałbym pokazać film na kilku przeglądach. Myślę m.in. o Festiwalu Slajdów Podróżniczych w Katowicach i Przeglądzie Filmów Górskich w Lądku Zdroju.

Czy tegoroczna wyprawa do Irlandii to było jednorazowe wydarzenie, a może chce Pan je kontynuować w kolejnych latach?

W przyszłym roku przypada setna rocznica wybuchu Powstania Wielkanocnego. Chodzi mi po głowie, by zorganizować imprezę, na którą zaprosiłbym innych biegaczy. To byłoby jednodniowe wydarzenie, np. w Dublinie o charakterze zbliżonym do zawodów na orientację. Próbowałem zarazić do tego pomysłu ambasadę. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nauczyłem się już, że do takich przedsięwzięć trzeba podchodzić spokojnie. Czasem dużo rzeczy się mówi i niewiele z tego wynika.

Jakie plany biegowe chodzą teraz po głowie Bartosza Zugaja?

Chciałbym przebiec z południa na północ Szkocji. Marzy mi się też wyjazd do Stanów Zjednoczonych i przemierzenie XIX-wiecznej trasy dyliżansów z Missouri do Nowego Meksyku (tzw. Szlak Santa Fe – red.). Dlaczego właśnie tam? Uwielbiam miejsca, które łączą się z jakąś narracją historyczną.

Trzymamy kciuki! Powodzenia!

MGEL

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce