Bieg 7 Dolin jak Mount Everest. I 2 miliony złotych!

 

Bieg 7 Dolin jak Mount Everest. I 2 miliony złotych!


Opublikowane w czw., 01/09/2016 - 11:37

Relacje z trasy Biegu 7 Dolin, Ultra Trail du Mont Blanc, Mount Fuji czy wielu innych górskich biegów interesują wielu biegaczy i kibiców, którzy tłumnie śledzą wyniki, analizują wyczyny i wypowiedzi zwycięzców. Zazwyczaj jednak doniesienia z trasy kończą się, gdy elita jest już mecie.

W zeszłym roku, gdy Marcin Świerc, po 9 godzinach, 11 minutach i 16 sekundach cieszył się zwycięstwem i tytułem mistrza Polski...

.... Jaromir Krzysztofik miał przed sobą jeszcze ok. 40 km do mety. Biegł swoją pierwszą w życiu setkę. Biegł bez przygotowania, tak jak biega zawsze.

Jaromir nie trenuje, nie uprawia sportu, on po prostu startuje w triatlonach i biegach. Jaromir był jeszcze ciągle na trasie, gdy Marcin udzielał już wywiadów. Był również wtedy, gdy zwycięzcy skończyli masaż, obiad, a nawet drzemkę. Biegł niemal 9 godzin dłużej niż zwycięzca, ale nie żałuje. Swoich doświadczeń nie zamieniłby na nic innego, a B7D był jego Everestem, bez którego nie wyobraża sobie życia. Linię mety przekroczył nieco ponad 2 minuty przed upływem 17-godzinnego limitu.

Patrzył Pan nerwowo na zegarek na końcówce trasy?

Jaromir Krzysztofik: Bałem się nie zdążę i faktycznie cały czas miałem zegarek w ręce, ale byłem zdeterminowany, żeby ukończyć ten bieg w limicie. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, żeby zejść z trasy. Jeszcze przed biegiem wiedziałem, że te 100 km będzie dla mnie maksymalnym osiągnięciem. To był mój pierwszy bieg na takim dystansie i do tego jeszcze w górach.

Jakie miał Pan doświadczenie biegowe przed Biegiem 7 Dolin?

Biegam od czterech lat, startując w imprezach biegowych i triathlonowych i wszystkie te imprezy zawsze kończę, ale zanim zacząłem biegać nie uprawiałem żadnego sportu. Nie byłem aktywny fizycznie. W telewizji zobaczyłem program o maratonie. Pokazywali ludzi, którzy go ukończyli. Byli bardzo różni i starsi i młodsi. Przyznaję, że nie wiedziałem, co to jest maraton. Po programie wygooglowałem to sobie i dowiedziałem się, że taki bieg odbywa się już za 2 tygodnie w Poznaniu i trzeba tam przebiec 42 km. Zapisałem się.

Zrobił Pan pierwszy maraton prosto z kanapy?

Jak już się zapisałem, to pomyślałem, że trzeba by może coś ćwiczyć, żeby nie zrobić z siebie ofiary losu. Przez 2 tygodnie biegałem dookoła domu. Najpierw w klapkach, potem kupiłem jakieś buty. No i wystartowałem. Ukończyłem w czasie 4 godzin z hakiem. Na początku we wszystkich swoich imprezach biegłem głową, a nie przygotowaniem i treningiem. Byłem uparty.

Bieg 7 Dolin też zrobił Pan głową?

Właściwie tak. Rok wcześniej biegłem na dystansie 66 km. Od razu po jego ukończeniu zapisałem się na 100 km, żeby mieć motywację. Nie trenowałem później w górach. Nadal biegałem dookoła domu. Wystarczyło, żeby ukończyć 100-kilometrowy bieg górski.

Wspomina Pan jeszcze zeszłoroczny start w Krynicy?

Myślę o tym biegu do dzisiaj i wierzyć mi się nie chce, że udało mi się go ukończyć. Nadal bardzo się z tego cieszę. To dla mnie szok i spełnienie marzeń. Nie wyobrażam sobie, jakbym żył, gdybym się na metę spóźnił i nie ukończył biegu w limicie.

Ukończenie Biegu 7 Dolin dało mi siłę, także w życiu. To, że taki zwykły, przeciętny człowiek mógł tego dokonać ma dla mnie ogromne znaczenie. Skoro dałem radę ukończyć ten bieg, to mogę sobie poradzić z każdym problemem. Dla zawodowego biegacza pewnie nie ma to takiego znaczenia. On wie, że ukończy, martwi się tylko o czas. Dla mnie to był Everest. Tego doświadczenia nie oddałbym nawet, gdyby mi ktoś proponował 2 mln zł. Taką sumę łatwiej trafić w lotto, niż ukończyć Bieg 7 Dolin bez przygotowania.

W jakim był Pan stanie po tamtym starcie?

Zupełnie dobrym. Na mecie czekała na mnie żona i córka. One też biegają, a córka bierze udział w zawodach, oczywiście na dystansach dostosowanych do swoich możliwości. Nawet mięśnie mnie nie bolały. Niecałe 2 tygodnie później wystartowałem w maratonie i ukończyłem go w czasie 3h45'.

Wraca Pan w tym roku do Krynicy?

Tak, ale idę w stronę jakości, nie ilości (śmiech). Wystartuję na dystansie 64 km. Marzę też o tym, by ukończyć Ironmana przed pięćdziesiątką. Zrobiłem już „połówki” i też właściwie bez przygotowania. Może i czasy mam słabe, ale ukończenie zawodów daje mi wiele satysfakcji.

Powodzenia!

Rozmawiała Ilona Berezowska


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce