Emil Dobrowolski: „Dallas będę wspominał miło”

 

Emil Dobrowolski: „Dallas będę wspominał miło”


Opublikowane w sob., 04/04/2015 - 11:03

Pod koniec marca wicemistrz Polski w maratonie zwyciężył półmaraton w Dallas (1:04:41). Start był częścią obozu przygotowawczego w USA, którym zawodnik ŁŁKS Prefbet Śniadowo Łomża przygotowywał się do nadchodzących mistrzostw kraju w maratonie (Orlen Warsaw Marathon).

Tuż przed powrotem do Polski zawodnik podsumował z nami swój start i treningi. W naszej rozmowie nie zabrakło też tematów świątecznych

Jak wspominasz start w kowbojskiej stolicy?

Emil Dobrowolski: Trochę zastanawiałem się nad startem w Dallas. Organizator nie opłacał przelotu, więc żeby nie wrócić stratny, trzeba było wygrać albo połamać granicę 1:05:00. Razem z Kubą Nowakiem (zajął drugie miejsce w tym biegu - red.) na taki właśnie wynik się szykowaliśmy. Współpracowaliśmy do 10 mili, gdzie na jednym z podbiegów zgubiłem Kubę i dowiozłem zwycięstwo do mety, łamiąc 1:05. Trasa nie należała do łatwych, szczególnie że pobiegliśmy tę „połówkę” prosto z treningu pod maraton. Dlatego wynik cieszy. No i przy okazji byłem najlepszy wśród 12 000 uczestników tamtej imprezy. Dallas będę wspominał milo.

Jak oceniasz sam obóz? Dlaczego USA?

Albuquerque to bardzo fajne miejsce, zupełnie inne niż Europa. Do tego dochodzi wysokość nad poziomem morza i klimat, dla których tu przyjechaliśmy. Treningi szły zgodnie z planem, wracam do Polski zdrowy. Najtrudniejszy był ostatni tydzień, było gorąco, ponad 25 stopni, i podczas dwóch ostatnich mocnych treningów trzeba było mocno walczyć ze sobą. Teraz pozostaje już tylko czekanie na efekty.

W pewnym momencie Albuquerque stało się chyba Polską kolonią. Oprócz Waszej grupy trenowali tam jeszcze Marcin Lewandowski, Angelika Cichocka, Henryk Szost. Była okazja do wspólnych treningów, czy też każdy miał swoje miejsce?

Ci zawodnicy mieszkali w zupełnie innej części miasta, więc tylko kilka razy się z nimi widzieliśmy na treningach nad Rio Grande, gdzie każdy robił swoje. To miejsce jest popularne nie tylko wśród naszych biegaczy, przyjeżdża tu czołówka z całego świata. Można tu spotkać zawodników z Etiopii, Japonii, Rosji czy Szwecji.

Myślałeś o ryzyku decydując się na zagraniczny obóz?

Myślę, że moje podejście do treningu jest cały czas takie samo. Nieważne, czy za obóz płace sam czy pomaga mi klub. Żeby coś osiągnąć trzeba w siebie zainwestować. Wiadomo, zawsze jest ryzyko, że coś się nie ułoży i pod kątem sportowym będą to pieniądze wyrzucone w błoto. Ale może się też okazać, że nabiegam wynik i to zaprocentuje. Wiadomo, że obóz w Polsce będzie tańszą alternatywą, ale najwyżej w naszym kraju można trenować na ok. 900m n.p.m.. W Albuquerque jest prawie dwa razy wyżej. Poza tym, w tym czasie w Polsce panuje zima, a ja biegam w krótkich spodenkach, w komfortowych warunkach.

Teraz cieszymy się czasem Świąt Wielkiej Nocy. Wiele osób będzie myślało też o tym jak utrzymać dietę przez te dni. Czy po tak długim obozie pozwolisz sobie na trochę więcej przy stole?

Nigdy nie miałem jakiś większych problemów z wagą. Nie oznacza to też, że będę się żywił przez te kilka dni wyłącznie ciastem (śmiech). Na pewno wszystkiego spróbuję, ale wiadomo wszystko z umiarem zwłaszcza, że maraton dwa tygodnie później.

Planujesz jakieś przetarcie przed Mistrzostwami Polski?

Jak zwykle na tydzień przed maratonem „polecę” dyszkę. Tym razem będzie to Bieg Europejski w Gnieźnie. Zawsze biega tam mocna ekipa i jest się z kim się ścigać.

Powodzenia!

Rozmawiał RZ

fot. facebook Emila Dobrowolskiego i Jakuba Nowaka

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce