Jacek Szyzdek o ratowaniu biegaczy. „To nieuniknione”

 

Jacek Szyzdek o ratowaniu biegaczy. „To nieuniknione”


Opublikowane w pt., 25/09/2015 - 11:48

Z prezesem Fundacji „Prometeusz” i ratownikiem medycznym o przygotowaniach służb ratunkowych do zbliżających się dwóch wielkich wydarzeń biegowych w Warszawie.

Rozmowa Roberta Zakrzewskiego

Przed nami dwie duże imprezy, które państwo zabezpieczają - PZU Maraton Warszawski oraz Biegnij Warszawo. Jakie trudności przynoszą ratownikom te imprezy?

Jacek Szyzdek: Biegnij Warszawo i te 10 km to zwodniczy dystans. Niby tylko 10 km. Co to takiego jest - można powiedzieć. Dużo osób startuje nieprzygotowanych. W tygodniu truchtają po 5 kilometrów i zapisują się na bieg. Wszystko byłoby jeszcze dobrze, gdyby cieszyli się udziałem, ale ta adrenalina robi swoje - biegacze chcą być pierwsi, nie ustawiają się w swoich strefach itd.

Biegacze też na to narzekają...

I mają rację, nie tylko jeśli chodzi o sferę czysto sportową. Dramat w „dyszce” zaczyna się na szóstym, siódmym kiloemtrze. Jeśli zwycięży rozsądek i przechodzimy do marszu, to nasze zdrowie nie ucierpi. Jeśli jednak biegniemy do końca na maksa, to dotrzemy tak do najgorszego momentu zmagań – w przypadku Biegnij Warszawo chodzi o zbieg od ambasady francuskiej w stronę stadionu Legii. Osoby niewytrenowane mają tu niesamowicie wysokie tętno. Jeśli biegnie się na tachykardii i tętno oscyluje w granicach 200-240 uderzeń na minutę, to nie ma możliwości, by organizm był właściwie dotleniony. Zaczynają się problemy neurologiczne, ludzie trafiają do naszych punktów...

A co z maratończykami?

Tu startuje podobna liczba uczestników, więc frekwencja nie jest problemem. Jest nim dystans. Wiele osób nie jest dobrze przygotowanych, Zwłaszcza tych, które biegną dłużej przedziale w czasowym od 4 godzin do ostatniego zawodnika. Po 30. kilometrze zmęczenie jest już bardzo duże...

Jak przygotowujecie się na takie osoby?

Z Biegnij Warszawo jest o tyle łatwo, że pod względem logistycznym mamy przetestowany plan działań. Biegniemy na tej samej trasie. Ale mapa nie oddaje rzeczywistości, więc trzeba było ją objechać i to kilka razy.

A może przebiec, żeby wczuć się w biegaczy?

W ratownictwie medycznym praca jest ciężka i często trzeba to odreagować poprzez aktywny tryb życia. My się staramy, żeby 60 procent naszego personelu było biegaczami. Oni zupełnie inaczej pracują, potrafią dać wsparcie psychiczne uczestnikom imprez i wykorzystać częśto te uniejętności by im pomóc.

Uważam też, że trzeba „machnąć ręką” na ambulansy...

Dlaczego?

Karetki służą tylko do ewakuacji pacjenta. Nigdy nie będzie pierwsza przy poszkodowanym, bo do niego nie dojedzie. Liczba biegaczy jest coraz większa. Śrubujemy rekordy 5 000, 10 000, 12 000 biegaczy.... Jak przez taki tłum ma się przebić ambulans? Tu potrzebny jest skuter czy też hulajnoga. Te pojazdy wielokrotnie ratowały zdrowie pacjenta. Mieliśmy sytuację, gdy pacjent zatrzymał się oddechowo i dotarł do niego pierwszy ratownik na elektrycznej hulajnodze. Na tych pojazdach poruszają się osoby starannie rekrutowane, kierownicy zespołów. Ci ludzie są nauczeni samodzielności i szybkiego podejmowanie decyzji.

Jak ustalacie ile osób potrzebnych będzie do obsługi danego biegu? Na podstawie dystansu? Frekwencji?

Mamy wewnętrzny przelicznik. Nie ma żadnego rozporządzenia jak powinien być zabezpieczony bieg uliczny. Ba, bieg to nawet nie jest nawet impreza masowa. Wszystko zależy od dobrej woli organizatora. 

Jest tylko rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące zabezpieczenia imprezy masowej. Ale ono powstało na potrzeby zabezpieczenia Euro 2012, więc nie jest adekwatne do biegów. Tu jest inna hierarchia i struktura zabezpieczenia.

U Nas plan zapewnia dyrektor medycyny ratunkowej Robert Sowiński – lekarz z olbrzymim doświadczeniem. Na mecie mamy wydzielony punkt medyczny; pracują tu lekarze o nowej spajalności lekarza medycyny ratunkowej. Oni dyżurują też na SOR-ach w deficycie czasu, przez co maja dużą wiedzę o tym jak ratować poszkodowanych.

Jak w szczególe będziecie zabezpieczać stołeczne biegu?

Podczas Biegnij Warszawo będziemy mieli 6 miejsc do tlenoterapii, defibrylacje z możliwością teletransmisji na odziały kardiologiczne, mechaniczne urządzenie do masażu klatki piersiowej. Będziemy mieli też 3 hulajnogi elektryczne zaopatrzone m.in. w tlenoterapie. Jeszcze lepiej zaopatrzony jest nasz skuter ratunkowy, który posiada manualny defibrylator. Na trasie będą 3 zespoły.

Masa sprzętu i ludzi...

Na początku organizator pytał nas czy aby nie przesadzamy. Po co tyle sprzętu, tyle ludzi? Wystarczy przecieżkaretka. Życie zweryfikowało, że to nie jest prawda. Takie zabezpieczenie musi być, żeby ludzie czuli się bezpiecznie....

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce