Łukasz Zdanowski: „Niczego nie dostałem w życiu za darmo"

 

Łukasz Zdanowski: „Niczego nie dostałem w życiu za darmo"


Opublikowane w sob., 11/06/2016 - 20:23

Nad rezultatami pracujesz sam, czy może korzystasz ze wparcia trenera?

Przygotowuję się sam. Nikt mnie nie prowadzi. Sam nad tym myślę, analizuję, szukam wiedzy, biorę pod uwagę wskazówki doświadczonych biegaczy, dużo czytam. No i sam już jakieś tam doświadczenie w biegach górskich zebrałem i znam swój organizm. Na razie to wszystko procentuje i jest progres.

To jak wygląda ten trening?

Mój trening bazuje na górach i na drugim zakresie. Biegam nie na maksa, a jedynie w tej strefie dyskomfortu. Staram się nie zajeżdżać na treningach, ale wszystko zależy od okresu przygotowawczego. Teraz akurat jest sezon startowy, więc kilometraż jest mniejszy. Przygotowuję się z myślą o konkretnych startach.

Odnosisz sukcesy i odważnie wchodzisz na arenę biegów międzynarodowych, ale biegacze górscy są w pewnym stopniu zawsze amatorami. Boks to sport cieszący się dużą popularnością, przynoszący medale, tytuły i pieniądze. Skyrunning, do którego dążysz, jeszcze ma długą drogę do przebycia, zanim stanie się tak rozpoznawalną dyscypliną. Czy trochę cię to nie martwi?

Dążę do tego, żeby uprawiać bieganie górskie zawodowo. Chciałbym się z tego utrzymywać i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda. Na razie finansuję to z własnej kieszeni, chociaż mogę liczyć na pomoc mojego sponsora Dare 2be. Jestem im ogromnie wdzięczny. Mam nadzieję, że zwiążemy się na dłużej. Nie będę ukrywał, że jest różnica między zawodowym boksem, a bieganiem. Sporo czasu trzeba poświęcić na sprawy marketingowe, nie można się ograniczyć do treningów i rezultatów.

Wielu zawodników tego próbuje i mimo dobrych rezultatów sportowych nie do końca im się udaje. Wierzysz, że będziesz w tym wąskim gronie zawodowych biegaczy górskich?

Jeśli podchodzi się do czegoś z myślą, że to się nie uda, to na pewno tak właśnie będzie. Trzeba po prostu dążyć do realizacji swoich planów. Mając je na względzie przeprowadziłem się z Siedlec do Zakopanego. W Zakopanem właściwie nikogo nie znałem, a jednak zaryzykowałem i jakoś się udało. Trzeba wierzyć w sukces. Jeśli coś się nie uda w tym roku, to może w następnym, a może jeszcze w następnym. Takie mam nastawienie w życiu i uważam, że się sprawdza. W końcu niczego nie dostałem w życiu za darmo. Musiałem zapracować i jestem przygotowany na dalszą ciężką pracę.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce