Nie dostała kota, więc została wrotkarką. I odnosi sukcesy

 

Nie dostała kota, więc została wrotkarką. I odnosi sukcesy


Opublikowane w pt., 27/09/2013 - 13:37

Aleksandra Goss / Fot. Facebook, Ewa Motylewska

W sobotę, dzień przed głównym biegiem 35. PZU Maratonu Warszawskiego, swoją rywalizację rozegrają wrotkarze. Wśród nich znajdzie się faworytka imprezy Aleksandra Goss. Wrotkarka z Konstancina niedawno przywiozła z Chin Puchar Świata. Dokonała tego, pomimo 50-stopniowego upału.  Nam opowiada o swojej dyscyplinie i planowanym starcie.

Podobno wszystko zaczęło się od tego, że nie dostała pani kota na urodziny?

Tak to prawda. Na swoje ósme urodziny zażyczyłam sobie kota, a dostałam od rodziców rolki. Jestem im teraz bardzo wdzięczna za ten prezent. Gdyby znaleźli wtedy tego kota, to nie byłabym w miejscu, w którym teraz jestem.  Zresztą w tej chwili mam kota, psa i rolki. Nic nie straciłam, a tylko zyskałam.

Kiedy wystartowała pani w zawodach po raz pierwszy?

Właściwie zaraz po rozpakowaniu prezentu. Wzięłam udział w zupełnie amatorskich zawodach na Stegnach w Warszawie. Wygrałam i każde następne zawody kończyły się zwycięstwem. Uwierzyłam, że mam talent do jazdy na wrotkach i odkryłam, że to fajny sposób spędzania wolnego czasu. Rolki czy wrotki to piękna dyscyplina. Można zacząć w każdym wieku.  Znam zawodników 4-letnich i tych po siedemdziesiątce. Najważniejsze to cieszyć się tym, co się robi.

Czy wrotkarstwo jest w Polsce popularne?

Z roku na rok zawodników przybywa. Coraz więcej osób wykupuje licencję Polskiego Związku Sportów Wrotkarskich. Imprez też jest stosunkowo dużo. Może nie, aż tyle co w krajach Europy Zachodniej i na pewno nie tyle co w Ameryce Południowej. W Kolumbii to wręcz sport narodowy. Jednak i w Polsce mamy swoje maratony wrotkarskie w dużych miastach. W Maratonie Warszawskim organizatorzy przewidzieli limit 250 osób i on się dosyć szybko wyczerpał. Jestem pewna, że gdyby limitu nie było, zgłosiłoby się jeszcze więcej wrotkarzy. W tym samym czasie w Berlinie odbędzie się jeden z największych maratonów we wrotkarstwie szybkim. Wystartuje tam 8000 zawodników z całego świata. Ja w Berlinie startowałam już dwukrotnie.

Tym razem wybrała pani Warszawę.

Aleksandra Gross / Fot. Facebook Team Intersport

Marzyłam o takim maratonie w Warszawie. Jeśli więc to marzenie się spełnia i jest maraton wrotkarski, to nie miałam innego wyjścia, po prostu musiałam wziąć w nim udział. Naturalnie chciałabym też go wygrać.

Jak pani trenuje do takich wydarzeń?

W intensywnym okresie przygotowawczym trenuję codziennie. Skupiam się nad techniką jazdy. Lubię kończyć trening z pewnym niedosytem i z głodem rolek. Mogę przejechać 15 km, ale mogę też  30 km. Wszystko zależy od konkretnego dnia.

Na świecie konkuruje pani z zawodowymi wrotkarzami. W Polsce chyba nie jest łatwo utrzymać się z takiego zawodu?

Dopóki wrotkarstwo nie będzie dyscypliną olimpijską, to na pewno trudno je nazwać  zawodem. Największym problemem tej dyscypliny są pieniądze. Musimy szukać sponsorów. Na razie więcej dokładam do wyjazdów niż mogę na nich zarobić.  Na świecie ścigają się zawodowcy, a my trenujemy w wolnym czasie po studiach czy po pracy. Jednak mimo trudności finansowych i braku obiektów wrotkarskich, rywalizacja na poziomie światowym, wychodzi nam coraz lepiej.

Trzymamy kcuki

Rozmawiała Ilona Berezowska

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce