Robert Bliszczyk: „Piłka ręczna to nie trucht w jedną i drugą stronę”

 

Robert Bliszczyk: „Piłka ręczna to nie trucht w jedną i drugą stronę”


Opublikowane w czw., 05/02/2015 - 13:44

Robert Bliszczyk to były zawodnik ekstra klasowej Warszawianki i AZS AWF Biała Podlaska, a obecnie trener II-ligowego AZS Uniwersytetu Warszawskiego. Szkoleniowiec opowiedział nam o tym jaką rolę odgrywa przygotowanie biegowe w piłce ręcznej i jak wygląda trening szczypiornistów.

Piłka ręczna wydaje się być coraz szybszym sportem...

Robert Bliszczyk: Piłka ręczna rozwija się i faktycznie staje się coraz bardziej dynamiczna. My bazujemy na treningu interwałowym. Oczywiście w okresie przygotowawczym podpieramy go treningiem wytrzymałościowym. Jednak dla nas najważniejsza jest zmiana tempa i kierunku biegu.

Dobre przygotowanie fizyczne w piłce ręcznej to podstawa. Czy, a jeśli tak to gdzie, jest w tym wszystkim bieganie?

W piłce ręcznej trzeba sporo biegać. Gdy Francja zdobywała mistrzostwo świata w 2009 i 2011 roku, fachowe pisma podawały, że zawodnicy podczas przygotowań biegali Test Coopera po 3500 metrów. To już jest spory dystans (biega się 12 minut – red.). Teraz gracze są podobnie szkoleni, wygrywa ten, kto jest lepiej przygotowany wytrzymałościowo. Bieganie w tym pomaga. Moja drużyna dużo biegała, ale też np. dźwigała przed sezonem, dlatego mamy dobre efekty. W tej rundzie jeszcze nie przegraliśmy, więc praca nie poszła na marne.

Jak wygląda budowanie bazy wytrzymałościowej w Pana drużynie? Gdzie biegacie?

Biegamy na Polach Mokotowskich. Wzorujemy się na modelu zaczerpniętym od hokeistów NHL. Oni mają taką zabawę, że biegną 20 sekund truchtu i 20 sekund na 75% swoich możliwości. I tak przez 10 minut. Później jest przerwa na rozciąganie i ćwiczenia ogólnorozwojowe. Biegamy sześć tur po 10 minut.

A więc interwały. A co z treningiem w hali?

Prowadzimy go na odcinku 40 metrów. Zawodnicy podzieleni są na trzy grupy w zależności od możliwości. Przykładowo biegniemy jedną długość boiska na 7 sekund i 23 sekundy odpoczywamy. Później dwie długości na 14 sekund i ponad 40 sekund odpoczynku. W zależności od grupy, zawodnicy mają różny czas na pokonanie dystansu.

Jak pracujecie nad szybkością?

Każdy trener ma swoją filozofię. Ja trening szybkościowy wprowadzam w piątek przed meczem weekendowym. Trwa to kwadrans, ścigamy się w parach na odcinku do 10 metrów. Ma to pobudzić szybkość oraz chęć rywalizacji. Zawodnicy osiągają tu swoją maksymalną prędkość. Wiem, że koledzy po fachu robią podobne treningi w poniedziałki, po meczach. W ten sposób próbują od razu pobudzić mięśnie do pracy. Jednak tak jak mówiłem, każdy ma swój sposób pracy.

A czy biegowe metody treningowe zmieniły od czasów, gdy sam był Pan zawodnikiem?

Ja nie miałem nigdy problemu z bieganiem. Pamiętam, że my jeździliśmy na obóz przygotowawczy w góry. Tam robiliśmy całą bazę wytrzymałościowo-siłową. Takie zajęcia trwały tydzień. Teraz od tego się odchodzi, bo po pierwsze nie ma pieniędzy, a po drugie są inne metody by zachęcić, a nie zniechęcić, zawodnika do treningu.

Nie trzeba już być, tak jak my to mówiliśmy, „człowiekiem-kozą”, biegającym po górach. Zawodnicy z profesjonalnych drużyn w Polsce otrzymują sport- testery i mają do zrealizowania określony trening w okolicznych lasach. Każdy ma też robione badania krwi. Dzięki temu wiadomo, jak zawodnik reaguje na wysiłek i zawodnik, a trener może dodać lub zdjąć obciążenia. Nie są wszyscy w jednym worku.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce