Stefan Batory: "Z Biegiem 7 Dolin mam niezałatwione sprawy"

 

Stefan Batory: "Z Biegiem 7 Dolin mam niezałatwione sprawy"


Opublikowane w pt., 04/04/2014 - 16:03

Polscy zawodnicy opanowali biegi pustynne. Niedawno rozmawialiśmy z Marcinem Żukiem, Danielem Lewczukiem czy Markiem Wikierą, tworzącymi skład czteroosobowej drużyny pokonującej maratony na 4 pustyniach, czy Dariuszem Laksą, który pobiegł w Sahara Marathon dla śląskich szkół. Tymczasem inna drużyna, o nazwie Cobi Poland, wyleciała właśnie do Maroka, by wziąć udział w 29. edycji Maratonu Piasków (MdS). Nam, na godzinę przed wylotem udało się porozmawiać ze Stefanem Batorym.

Do Maroka leci pan już po raz trzeci. Skąd wziął się pomysł, żeby wystartować w tym biegu?

To będzie śmieszna historia. W Maratonie Piasków wystartowałem po raz pierwszy trzy lata temu, a cztery lata temu zacząłem biegać. Zrobiłem to, żeby schudnąć. Ważyłem 99kg i kolega z pracy namówił mnie, żebym zamiast jeść trawę i sałatę, zaczął biegać i nadal jadł to, co lubię, czyli makarony i mięsa. W ogóle nie lubiłem biegania. Nie potraktowałem tego poważnie, ale pomyślałem, że tak bardzo lubię jeść, że spróbuję. Po trzech miesiącach okazało się, że bieganie zaczyna mi sprawiać przyjemność. Wtedy mój kolega, Gaweł Boguta powiedział, że skoro biegam już trzy miesiące regularnie, to jak potrenuję jeszcze kilka miesięcy, to w przyszłym roku razem polecimy na Maraton Piasków.

Jak pan zareagował na tę propozycję?

Wtedy jeszcze nie do końca wiedziałem, co to znaczy maraton. Wiedziałem, że to jest dużo kilometrów, ale nie zdawałem sobie sprawy, z tego jak dużo, a już tym bardziej nie dotarło do mnie, że Maraton Piasków, to jest sześć maratonów pod rząd. No i przystałem na tę propozycję. Zacząłem trenować. Pobiegłem pierwszy raz w Maratonie Warszawskim we wrześniu, Kaliską Setkę w październiku, a później dopiero zacząłem czytać i się zastanawiać, co to jest ten Maraton Piasków. No ale byłem już zapisany i trzeba było jechać.

Jak się to skończyło?

Nadspodziewanie dobrze. Zająłem wtedy 116. miejsce na 900 osób. Biegłem bez presji, bez żadnego obciążenia. Nie stawiałem sobie żadnego celu. Chciałem tylko ukończyć. Zacząłem bardzo spokojnie i to była najmądrzejsza rzecz, jaką mogłem zrobić. Z etapu na etap zyskiwałem w klasyfikacji, a najlepiej wyszedł mi ten dwudniowy, najdłuższy etap wyścigu. W następnym roku mierzyłem w pierwszą setkę i wtedy za mocno pobiegłem pierwszy etap. To się mogło dla mnie źle skończyć. Tak mocno pobiegłem pierwszy etap, że nie byłem w stanie go skończyć. Miałem pół godziny przerwy w bieganiu. Ledwo się dowlokłem do mety, a jak wylądowałem w namiocie, to przez kilka godzin miałem skurcze mięśni i drgawki. Myślałem o tym, żeby odpuścić, ale koledzy z namiotu mnie namówili, żebym przeczekał noc. Rano się obudziłem i byłem w stanie kontynuować kolejne etapy. Tym razem chcę pobiec szybciej niż za pierwszym razem, ale nie popełnić błędu z drugiego razu.

Tym razem startujecie jako zespół - Cobi Poland. Trudno było znaleźć ekipę?

Formuła biegu jest taka, że jest się równocześnie klasyfikowanym indywidualnie i drużynowo. Zawsze byłem w drużynie, chociaż ona każdego roku była inna. W tym roku startujemy jako drużyna Cobi, w składzie Hubert Busko, Robert Podleś, Dominik Jagiełło i ja. Bardzo łatwo było zbudować zespół.

Koledzy już od 3 lat przyglądali się moim startom i wspominali, że jak będę jechał kolejny raz, to chcieliby ze mną polecieć. Dwa lata temu nie czuli się jeszcze na siłach, ale kilka miesięcy temu nastąpił ten moment, gdy zdecydowaliśmy, że wspólnie pobiegniemy i wystartujemy jako drużyna.

Czy razem trenowaliście?

Tak, bardzo dużo treningów robiliśmy razem. Ja i Dominik mieszkamy blisko siebie na Ursynowie. Robert z Hubertem też mieszkają blisko siebie, ale po drugiej stronie Wisły. Zazwyczaj trenowaliśmy w parach, aczkolwiek w weekendy staraliśmy się biegać w czwórkę

Mohamed Ahansal, który jest wielokrotnym zwycięzcą MdS, twierdzi, że w tym roku będzie naprawdę szybkie tempo? Czy jesteście na to przygotowani?

Dla nas to nie ma znaczenia. Nie możemy się kierować tempem, jakie narzuci czołówka. Każdy z nas musi pobiec swoim tempem, bo to nie jest jednodniowy wyścig. Bardzo ważna jest regeneracja i bardzo ważne jest to, żeby móc ten wysiłek powtórzyć jutro, pojutrze i popojutrze. Tak jak mówi Patrick Bauer na starcie: „Pace yourself”. Każdy musi zadbać, żeby pobiec tempem dobrym dla siebie, żeby następnego dnia, dać radę to powtórzyć. Co roku widać, że te osoby, które za szybko pobiegną pierwszego i drugiego dnia, to już trzeciego i czwartego dnia spadają w klasyfikacji.

To będzie już pana trzeci start w MdS. Szuka pan innych ekstremalnych wyzwań?

Ja nie rozpatruję tego w kategoriach ekstremum, tylko szukam ciekawych biegów. W zeszłym roku biegłem w Comrades w RPA. Startowałem też w Race to the South i w biegu Dookoła Balatonu. Jakiś czas temu uczestniczyłem w Biegu 7 Dolin i z tą imprezą mam niewyrównane rachunki. To był mój pierwszy bieg górski i nie wiedziałem jeszcze, jak się zbiega. Mówiąc kolokwialnie, rozwaliłem sobie kolana. Nie byłem w stanie zbiegać i schodziłem. Zastanawiam się, czy w tym, czy w przyszłym roku wrócić na B7D i wyrównać swoje rachunki z tą imprezą. Jest jeszcze kilka biegów, w których chciałbym wziąć udział: Spartathlon, Badwater czy Western States. Jest kilka ciekawych wyzwań, ale dopiero, jak wrócę z Maratonu Piasków, podejmę decyzje o startach w drugiej części sezonu.

W jakiej formie jesteście przed Maratonem Piasków? Czy czuje pan już lekki stres przed startem?

Nie, jeszcze nie ochłonąłem po pracy i takim pędzie życia codziennego. Ten stres przyjdzie, ale dopiero za kilka godzin albo i na miejscu w bazie zawodów. Myślę, ze jesteśmy w dobrej formie.

Życzymy powodzenia

Rozmawiała Ilona Berezowska

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce