Tomasz Hamerlak o kontrolach antydopingowych WADA: „Uciążliwe, ale elita się przyzwyczaiła”

 

Tomasz Hamerlak o kontrolach antydopingowych WADA: „Uciążliwe, ale elita się przyzwyczaiła”


Opublikowane w czw., 02/07/2015 - 08:33

O kontrolach antydopingowych słychać zazwyczaj w kontekście podejrzeń i skandali, rzadko jednak czytelnicy mogą zajrzeć za kulisy takich kontroli i poznać od podszewki, na czym to wszystko polega. Takie historię jak ta Marcina Błazińskiego...

Marcin Błaziński zawieszony przez IAAF! „Żałuję”

… tylko zaciemniają obraz i kierują oczy opinii publicznej wyłącznie na zawodników.

Nasz wybitny maratończyk na wózku Tomasz Hamerlak (na zdjęciu)...

... po raz trzeci został wytypowany do rocznego programu antydopingowego WADA (Światowa Agencja Antydopingowa). Zapytaliśmy go więc, o wszystkie szczegóły dotyczące jego realizacji. Towarzyszyliśmy mu również podczas kontroli antydopingowej przeprowadzonej podczas Mistrzostw Polski Zawodników Niepełnosprawnych w Zielonej Górze.

Tomasz - właśnie zostałeś podwójnym mistrzem kraju i zostałeś wytypowany do kontroli antydopingowej. Nie była to typowa kontrola, prawda?

Rzeczywiście. Zazwyczaj jest tak, że gdy wyberaja Cię do kontroli przez cały czas jest się w towarzystwie człowieka z komisji. Tu dostałem informację, że w ciągu godziny mam się zgłosić w wyznaczone miejsce. Po tej informacji zostałem pozostawiony sam sobie. To bardzo nietypowe.

Często jesteś kontrolowany?

Tak. W tym roku to już moja czwarta kontrola. Dwie z nich wymagały zarówno pobrania krwi jak i próbki moczu. Dzisiejsza kontrola była ograniczona do próbki moczu. Problem z badaniem krwi polega na tym, że trzeba je wykonać po dwóch godzinach od wysiłku i jest ono dosyć kosztowne, dlatego nie zawsze się je przeprowadza. Taką pełną kontrolę miałem przed Mistrzostwami Świata w Londynie i podczas mityngu lekkoatletycznego w Szwajcarii.

Pamiętam, że Londynie kontrola zupełnie was zaskoczyła. Z jej powodu kilku czołowych zawodników nie dotarło na trening...

Szykowaliśmy się do treningu. Koło 10:00 spodziewaliśmy się transportu. Chwilę przed planowanym wyjściem dostaliśmy informację, że mamy się stawić na kontroli. Oprócz mnie, z treningu musieli zrezygnować jeszcze Ernst Van Dyk i Josh Cassidy.

Van Dyk trochę się skarżył na tę kontrolę i prezentował spore siniaki powstałe po wkłuciu igły. Czy kontrola odbiła się na waszych wynikach?

Nie. Kontrole nie mają wpływu na wyniki. Przed tak ważnymi zawodami wszyscy są dobrze przygotowani. Każdy zawodnik stara się rozjeździć, dopasować sprzęt, więc te treningi są lekkie i zazwyczaj służą temu, żeby się nie zastać w bezruchu. Strata jednego treningu nie odbiła się na naszym starcie.

Po raz trzeci trenujesz i ścigasz się przez cały sezon pod okiem WADA. Na czym polega program antydopingowy tej organizacji?

Na utrudnianiu życia zawodnikowi (śmiech). A mówiąc poważnie. Polega to na tym, że zawodnik otrzymuje swoje konto w systemie WADA. Trzeba się tam logować i szczegółowo, z wyprzedzeniem trzech miesięcy podawać każde swoje miejsce pobytu. Muszę więc dokładnie określić, gdzie będę trenował, gdzie przebywał, gdzie startował, gdzie będę spędzał wolny czas. Trzeba to naprawdę solidnie aktualizować, gdyż w każdej chwili w podanym miejscu może pojawić się komisja. Mam wtedy godzinę, by tam dotrzeć. To o tyle uciążliwe, że trzeba stale pamiętać o takiej możliwości, wyjeżdżając gdziekolwiek. W ciągu takiego roku z kontrolą WADA nie ma miejsca na spontaniczność.

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce