Zwycięzca Artur Jabłoński: „Nie czuję się ultrasem”

 

Zwycięzca Artur Jabłoński: „Nie czuję się ultrasem”


Opublikowane w wt., 14/07/2015 - 15:09

W ciągu niespełna miesiąca trener i zawodnik grupy Dream Run wygrał Bieg Wierchami (30 km), Supermaraton Gór Stołowych (50 km) oraz TriCity Trail (80 km), siejąc popłoch w środowisku ultramaratońskim. Co dalej? - pytamy naszego bohatera.

Rozmowa Roberta Zakrzewskiego

Przełom czerwca i lipca to dla Ciebie pasmo sukcesów. W swojej przygodzie z biegami ultra zajmowałeś już miejsca na podium, teraz zaczynasz kroczyć od wygranej do wygranej. Uważasz się już za „ultrasa”?

Trudne pytanie. Szczerze mówiąc to nie wiem. Do tej pory słyszałem, że prawdziwym ultrasem jest się wtedy, gdy pokona się dystans powyżej 80 km. Ja jeszcze tego nie zrobiłem, więc nie czuje się „ultrasem”. Powiedzmy, że jestem gdzieś pośrodku (śmiech).

Co skłoniło Cię do startów na dystansach dłuższych niż maraton?

Mam nadzieję, że nie obrażę uczestników biegów ultra, ale dla mnie pokonanie długich dystansów nie jest czymś wielkim. Do tej pory biegałem po 20 km, żeby nie pogłębić urazu. Brakowało mi szybkości, a miałem już bazę tlenową, postanowiłem więc ścigać się w górach. Nie na asfalcie, bo nie miałoby to większego sensu przy moich obecnych możliwościach.

Czyli nie trenowałeś do ultra...

Słyszałem, że są tacy, co biegają na treningu po 50 km. I to kilka razy w tygodniu. Ja nigdy nie przebiegłem więcej niż 20 km. Nie robię takich treningów, nie sprawdzam co się dzieje z moim organizmem, dajmy na to po 47 km... Wiem to dopiero po startach.

W Supermaratonie Gór Stołowych wystartowałeś zapewne z chęcią rewanżu za ubiegły rok. Przegrałeś wówczas tylko z Robertem Faronem, głównie dlatego, że pomyliłeś trasę...

Rzeczywiście czułem niedosyt po tamtym biegu. To jest jedna z najtrudniejszych imprez w Polsce i chciałem chociaż raz zapisać się na kartach jej historii jako zwycięzca...

Jak Ci się biega w upale?

Ciężko! Starałem się biec blisko krzaków, chować się w cieniu. Jednak czasami trzeba było wybiec na pełne słońce. Czułem, jak dosłownie w ciągu pięciu minut rozgrzewa mi się kark (śmiech). Ważne było nawadnianie organizmu. W zeszłym roku do 36. kilometra wypiłem trzy, cztery kubki wody. Tym razem piłem po pół litra wody między punktami, a na punktach dodatkowo 5 kubeczków. Mimo to cały czas było mi mało tej wody...

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce