33. Toruń Marathon Ambasadora: „Dobra prognoza na przyszłość”

 

33. Toruń Marathon Ambasadora: „Dobra prognoza na przyszłość”


Opublikowane w pon., 02/11/2015 - 09:12

Świetna pogoda do biegania, prosta trasa i umiarkowana frekwencja. Tak wyglądał 33. Maraton Toruński. Mało brakowało a impreza w ogóle by się nie odbyła, gdyż dotychczasowy organizator wycofał się niespodziewanie a nowy miał tylko trzy miesiące na przygotowanie biegu od nowa. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i bieg utrzymał ciągłość.

Relacjonuje Jan Nartowski, Ambasador Festiwali Biegów

Przywitał nas zimny poranek, trzeba było skrobać szyby w samochodzie. Z Warszawy wyjechaliśmy przed świtem o godz.4:00 z Natalią, Pawłem i Andrzejem. W Ciechocinku przesiedliśmy się do samochodu Janusza i o godz. 8:00 byliśmy w Toruniu. Szybko przebraliśmy się w hali sportowej na mecie i poszliśmy na Stare Miasto, na plac Teatralny i na start. Cały czas było zimno - około 5-7 stopni Celsjusza - i pełne zachmurzenie.

Zapisało się ponad 500 biegaczy. Spotykamy trochę znajomych.

O godz. 9:00 startujemy.

Do 14. km trasa jest prosta. Biegniemy 5 km szosą Chełmińską, a później przenosimy się na pobocze na ścieżkę rowerową wzdłuż lasu. Bufety rozstawione są co 5 km, jest woda, izotonik, banany, czekolada i batony musli.

Cały czas biegnę równym tempem około 5:10 min./km. Trasa prawie płaska z delikatnymi zbiegami i podbiegami. Na 10. kilometrze stromy zbieg i później podbieg - w sumie około 400 metrów. Jest dosyć komfortowo, pochmurno, chłodno i nie czuć wiatru.

Na 14. kilometrze skręcamy w prawo. Przebiegamy główną szosę. Dalej już biegniemy po dużej pętli skręcającej łagodnie w lewo lokalnymi drogami asfaltowymi i wiodącą przez Bądkowo, Biskupice i Łubiankę. Jeszcze po drodze, na 17. kilonetrze zaliczamy małą 3-kiloemtrową agrafkę, gdzie można pozdrowić biegnących w przeciwną stronę znajomych i zorientować się w kolejności w biegu.

Gdy las się kończy, zaczynamy odczuwać podmuchy zimnego wiatru. Początkowo z tyłu z lewej strony, a w miarę jak pokonujemy pętlę - wiatr kręci coraz mocniej w twarz. W pewnym momencie jestem nawet zmuszony zakryć twarz buffem, bo robi mi się nieprzyjemnie zimno.

Na 21. kilometrze mam czas 1:49:30. Cztery kilometry dalej kończymy pętlę i znów po przecięciu szosy wracamy na ścieżkę rowerową prowadzącą prosto do Torunia. Las znów osłania nas od wiatru. Jestem dość mocno rozgrzany i zaczynam się chłodzić wodą.

Na 30. kiloemtrze bufet już jest zamknięty, więc podnoszę z ziemi prawie pełną butelkę wody i trochę się chłodzę. Cały czas trzymam równe tempo około 5:10 min./km, poza krótkimi odcinkami marszu przy bufetach, kiedy zjadam batony lub czekoladę.

Czas mam ciągle niezły. Może nawet jest okazja na życiówkę? - myślę.

Coraz więcej osób przechodzi do marszu. Gdy zaczyna się miasto wracamy ze ścieżki rowerowej na szosę. Ponieważ jesteśmy już mocno rozciągnięci po trasie, właściwie biegnę sam, co pewien czas wyprzedzając kogoś. Kibiców na trasie i w mieście mało, właściwie są to tylko znajomi i rodziny biegaczy. Kilometrów pomału ubywa.

Na 36. kiloemtrze czuję, że mam jeszcze siłę. Cały czas biegnę równo. Zaczyna lekko mżyć ale nie przeszkadza to w biegu. Na 40. kilometrze skręcamy w prawo w stronę hali sportowej, gdzie jest już meta. Mogę nawet lekko przyspieszyć. Finiszuję z czasem 3:47:25 na miejscu 227/492.

Do życiówki zabrakło 2 minut. Może następnym razem...

Bardzo udana impreza. Z małą frekwencją, ale dobrze zorganizowana. Prosta, choć dość wymagająca technicznie trasa, dobrze zaopatrzone bufety i przyzwoicie zorganizowana strefa mety. To dobra prognoza na przyszłość.

Do domu wracamy autostradą na godzinę 19:00. Są przecież wybory do Sejmu i Senatu, dobrze się składa...

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce