Bieg gorących serc w deszczowej Szałszy [ZDJĘCIA]

 

Bieg gorących serc w deszczowej Szałszy [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 23/09/2017 - 21:51

Fitness dla serca to niezwykła akcja, w ramach której każdy może wspomóc Fundację Tak dla transplantacji. W Szałszy, w której zrodziła się ta idea, pomoc realizowana jest podczas biegu i marszu. Dzisiaj chętnych do pomagania nie zniechęcił nawet padający od rana deszcz.

Bieg wystartował dość nietypowo, bo o 16:00. Poprzedziła go wspólna rozgrzewka poprowadzona przez instruktorkę z klubu Shausha, gospodarza imprezy. Deszcz uniemożliwił zorganizowanie zapowiedzianego toru przeszkód dla dzieci, ale udostępniono dla nich jeden z kortów do squasha, dzięki czemu maluchy mogły pozostać pod opieką i dobrze się bawić, kiedy ich rodzice ścigali się na trasie biegu. Sama trasa nie była długa, ledwie 2,5 km. Można było pokonać ją od jednego do czterech razy. Krótsze dystanse pokonywali ci, którzy startowali rekreacyjnie albo chcieli wesprzeć akcję, natomiast ci, którzy planowali walkę o nagrody musieli przebiec lub przejść pełne 10 km.

Beata Blaszke w biegu charytatywnym organizowanym w Shaushy startowała trzeci raz. Wywalczyła drugie miejsce open wśród kobiet: - Startuję tutaj, bo lubię to miejsce. Lubię pomagać, lubię biegać. Tutaj to wszystko mam razem. Transplantacje to ważny temat i trzeba go nagłaśniać, żebyśmy mogli żyć i może komuś pomóc, żeby inni mogli żyć dzięki nam – mówiła na mecie. – Dzisiaj pogoda nie była idealna, ale podobno warunki do biegania zawsze są dobre. A deszcz… był, ale kiedyś musi padać. Biegło się naprawdę dobrze.

Na deszcz nie narzekał też Marek Nieslon, który zajął drugie miejsce wśród mężczyzn: - Pogoda nas nie rozpieszczała, ale biegło się dobrze. Kolega mnie napędzał, z planowanego wolnego biegu zrobił się szybki. Ale nie goniłem, nie ścigałem się, trzymałem tempo i pozycję od początku do końca – mówił. - Tu jest fajny bieg, dobra trasa, którą bardzo lubię i cudowna atmosfera. Do tego piękna inicjatywa, którą popieram. Musiałem być. Jestem zawsze, kiedy w Shaushy coś organizują i zachęcam znajomych, żeby też wzięli udział.

– Jesteśmy ubrudzeni, ale szczęśliwi – przyznał Dariusz Różewicz, który na marsz nordic walking przyjechał z żoną Ewą aż z Tychów. Oboje stanęli na najniższym stopniu podium. – Trasa była błotnista i mokra, mimo pogody była też konkretna rywalizacja, ale udało się ukończyć z dobrymi wynikami i jesteśmy szczęśliwi. Idea jest bardzo szczytna. W takim celu zawsze warto się zmęczyć – zapewniał.

Zawodnikom osobiście gratulował profesor Marian Zembala, który przyjechał do Szałszy, żeby wręczyć nagrody, podziękować za wsparcie fundacji i powiedzieć kilka słów o jej działaniach. Pochwalił też aktywność fizyczną, zachęcił do regularnych badań i szybkiego reagowania na jakiekolwiek niepokojące objawy. Jego przemowa została nagrodzona gromkimi brawami. Przed dekoracją zwycięzców i po niej odbyły się dwa koncerty zespołów Sheldoners i Gravity. Mogły się one odbyć bez zakłóceń, bo imprezę przeniesiono do gościnnych wnętrz klubu i deszcz nikomu już nie przeszkadzał. Uczestnicy biegu mogli skorzystać z tutejszej restauracji i posłuchać muzyki w oczekiwaniu na dekorację zwycięzców i losowanie nagród.

Całość opłat startowych została przekazana bezpośrednio Fundacji Tak dla transplantacji. Trafią tam też wszystkie datki złożone do fundacyjnych skarbonek podczas imprezy Fitness dla serca.

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce