Dawid Migacz po 100 km w Krynicy, chce zmierzyć się z Iron Runem. „Wrócę, by dać sobie jeszcze bardziej w kość!”

 

Dawid Migacz po 100 km w Krynicy, chce zmierzyć się z Iron Runem. „Wrócę, by dać sobie jeszcze bardziej w kość!”


Opublikowane w śr., 18/12/2019 - 10:06

– Główną inspiracją do startu w krynickiej setce była radosna twarz Bartosza Gorczycy wbiegającego na metę w 2018 roku. Sam pomysł na 100 km w górach uważałem wówczas za kompletnie szalony. Zobaczyłem finisz Bartka, który podskakuje, uśmiecha się i nie widać zmęczenia na twarzy. Strasznie się nabrałem na to zdjęcie, rzeczywistość okazała się dużo bardziej wymagająca – przyznaje Dawid Migacz, 68. w Biegu 7 Dolin na 100 km w 10. Tauron Festiwalu Biegowym

Jak zaczęła się pana przygoda z bieganiem?

Dawid Migacz: Około 4 lat temu po nieudanym przejściu Głównego Szlaku Beskidzkiego. Złapałem kontuzję trzeciego dnia i cały ambitny plan spełnienia marzenia legł w gruzach. Zrozumiałem, że brak przygotowania miał największy wpływ na porażkę, więc postanowiłem odegrać się przed wszystkim na samym sobie. Zacząłem chodzić na bieżnię mechaniczną kilka razy w tygodniu z prostym planem treningowym, by przebiec najpierw 30 minut, późnej godzinę. I poszło z górki. Wciągnąłem się i tak już zostało.

Nie miał pan w nogach zbyt wielu dystansów ultra, ale zdecydował się na Bieg 7 Dolin w Krynicy na 100 km.

Główną inspiracją do startu w krynickiej setce była radosna twarz Bartosza Gorczycy wbiegającego na metę w 2018 roku. Sam pomysł na 100 km w górach uważałem wówczas za kompletnie szalony. Gdzieś na festiwalowych zdjęciach zobaczyłem finisz Bartka - podskakuje, uśmiecha się i nie widać zmęczenia na twarzy. Nie ukrywam, że strasznie się nabrałem na to zdjęcie, rzeczywistość okazała się dużo bardziej wymagająca.

To była pan druga wizyta w Krynicy. Czym przyciągnął Festiwal Biegowy?

Trzy lata temu zadebiutowałem w biegach górskich właśnie w Krynicy na Runek Run. Strach, przerażenie, ekscytacja - ogromny miks emocji. Czy dam radę przebiec całe 16 km? Czy wystarczy mi czasu, by zdążyć w limicie? Czy góry mnie nie pokonają?

Z pierwszą setką zmierzył się pan wcześniej zanim spróbował sił w Krynicy

Przebiegłem ją na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Jeśli dobrze pamiętam - jest tam limit czasu 27 godzin. Stwierdziłem, że chcę zobaczyć jak ugryźć taki dystans i przekonać się czy zdążę przebiec 100 km w Krynicy w limicie czy też będzie to walka z czasem. Na szczęście na DFBG poszło całkiem nieźle i nabrałem pewności siebie oraz uwierzyłem, że krynicka setka może być przyjemna.

Jak wyglądały przygotowania pod 100 km w Krynicy?

To był roczny projekt treningowy. Miałem w nogach już kilka asfaltowych maratonów i jeden bieg ultra. 100 km budzi szacunek, jak również trwogę. Cały sezon biegowy poświęciłem na przygotowania pod ten bieg. Skończyły się komfortowe treningi kilka razy w tygodniu, a zaczęły regularne i systematyczne przygotowania według indywidualnie skrojonego planu. Mnóstwo wybiegań po górach, by oswoić się ze podbiegami i zbiegami, treningi uzupełniające  – siła, stabilizacja, rozciąganie. Oprócz standardowych przygotowań zrobiłem kilka tygodni wcześniej rekonesans całej trasy. Co ciekawe spotkałem na szlakach kilku ludzi robiących to samo. Znajomość trasy i jej trudność pozwalają dużo łatwiej ułożyć sobie w głowie cały dystans i mentalnie do niego przygotować.

Jak przebiegała pańska walka z trasą?

Najprzyjemniejszy na trasie był odcinek pokonany na początku. Migające światła czołówek, ludzie mieszający się ze sobą, długie leśne odcinki ciemną nocą. Las, który przemawia do ciebie głuszą, oczy zwierzyny odbijające światło sprawiające, że ciarki przechodzą przez całe ciało. Ma to swój niepowtarzalny klimat. Fantastyczne emocje. Najtrudniejszy fragment to ostatnie kilometry po trasie Runek Run. Niby głowa wie, że już niedaleko, że meta jest blisko, ale organizm robi wszystko by się poddać. Super biegowy odcinek staje się zupełnie niebiegowym właśnie przez to, że głowa próbuje się bronić. Biegi ultra to walka ze swoimi kryzysami, z ograniczeniami i przede wszystkim własną psychiką.

Jak ocenia pan organizację imprezy?

Od lat Krynica jest niezmiennie na wysokim poziomie. Świetny klimat w miasteczku biegowym, bogate pakiety startowe. Trasa - rewelacyjna, prowadząca po najpiękniejszych fragmentach Beskidów. Wolontariusze rewelacyjni, w pełni zaangażowani w pomoc i wsparcie mentalne zawodników. Niesamowitym było to, jak w Bacówce pod Wierchomlą robili wszystko, by nas schłodzić, przemywali nogi i ręce z soli nagromadzonej przez 85km. Flaszki napełniały się praktycznie same, wymiana przepaków odbywała się błyskawicznie. Jeśli ktoś walczył o wynik, to dzięki wolontariuszom mógł na punkcie spędzić kilkadziesiąt sekund i biec dalej. Fantastyczna i nieoceniona pomoc. Na punktach żywieniowych dorzuciłbym jednak troszkę słonych przekąsek. Zawodnicy pokonują całą trasę jedząc słodkie żele i owoce, zapijają to słodko-kwaśnym izotonikiem. Słony smak łamie tę monotonię i pomaga wciskać w siebie kolejne porcje cukru, tak konieczne do szybkiego uzupełnienia energii.

Bartosz Gorczyca na mecie Biegu 7 Dolin na 100 km

Meta po tych 13 godzinach na trasie to dla pana?

To w teorii magiczne miejsce. Każdy do niej dąży, biegnie, walczy. Wbiegłem na nią i nic się nie wydarzyło. Ten super pozytywny strzał z endorfin jak i świadomość, że czekała na mnie cała rodzina, dotarły do mnie kilkadziesiąt minut później. Trzeba było poczekać na to, by mózg zarejestrował, że już nic nie trzeba. Że trasa się skończyła. Że wygrałem sam ze sobą. Bardzo dziwne uczucie. A później, gdy już dotrze ten sukces, radość jest przeogromna i utrzymuje się przez bardzo długo. Jakby nie patrzeć 13 godzin walki daje tak pozytywnego kopa do życia, że żadne słowa tego nie oddadzą. To trzeba przeżyć. Bieganie jest super!

Festiwal Biegowy czymś pana zaskoczył?

Przede wszystkim organizacja Festiwalu jest na najwyższym poziomie. Naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie - są biegi na każdym dystansie. Biegające dzieciaki emanujące niesamowicie pozytywną energią i tą dziecięcą zaciętością w walce. Fantastyczni kibicie, którzy są na różnych fragmentach całej 100 km trasy. To daje kopa i motywację do walki.

Coś pana szczególnie zaciekawiło, by tu przyjechać?

Pochodzę z okolic Krynicy. Teoretycznie jako lokales powinienem znać doskonale tereny, trasę i góry. Błąd. Większość odkryłem właśnie dzięki Festiwalowi. Biegi długodystansowe to taka specyficzna forma intensywnego zwiedzania. Dzięki jednej setce udało się nadrobić braki i obejrzeć trochę Beskidu Sądeckiego z perspektywy najwyższych szczytów i przepięknej trasy.

Wróci pan za rok?

Przekornie powiem, że nie wrócę za rok na 100 km. A to dlatego, że chciałbym się zmierzyć z Iron Runem. Ten dystans będzie wymagał pewnie jeszcze jednego roku solidnych przygotowań. Innymi słowy wrócić.

ak


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce