Gediminas Grinius na schodach Wieży Eiffla! "Bardzo cierpiałem, ale było fajnie. Może niedługo wpadnę do Krynicy"

 

Gediminas Grinius na schodach Wieży Eiffla! "Bardzo cierpiałem, ale było fajnie. Może niedługo wpadnę do Krynicy"


Opublikowane w pt., 15/03/2019 - 12:31

Gediminas Grinius to znakomity ultra biegacz górski z Litwy, bardzo dobrze znany w Polsce. Przez kilka lat, jako żołnierz kontyngentu NATO, mieszkał i pracował w Szczecinie, uczestniczył w wielu polskich biegach.

Dwukrotnie startował w Biegu 7 Dolin na Festiwalu Biegowym w Krynicy: w 2012 r. zajął szóste miejsce, a rok później był drugi, ze świetnym czasem 9:02:50 (przegrał o 5 minut z rekordzista trasy Węgrem Csaba Nemethem). Trenując w naszym kraju wygrał m. in. Transgrancanarię 125 km i Ultra-Trail Mount Fuji 169 km (2015), zajął też drugie miejsce w prestiżowym cyklu UTWT (Ultra-Trail World Tour).

3 lata temu, po zakończeniu wojskowego kontraktu, wrócił na Litwę. To kraj, żartobliwie mówiąc, niezbyt górzysty, ale Gediminasowi nie przeszkodziło to w uzyskiwaniu świetnych wyników. W 2016 roku triumfował w UTWT, zajmując m. in. doskonałe drugie miejsca w Lavaredo Ultra-Trail 122 km i Ultra-Trail du Mont-Blanc 170 km. Rok później wygrał 110-kilometrowy bieg w Turcji – Cappadocia Ultra-Trail.

Żywiołem 40-latka z położonego niedaleko Wilna i Kowna miasteczka Wiłkomierz (Ukmerge) są zatem góry i bardzo długie dystanse. Łatwo zatem wyobrazić sobie zdumienie, w jakie wprawiła nas obecność Gediminasa Griniusa na liście startowej elity… La Verticale de la Tour Eiffel, biegu po schodach na szczyt Wieży Eiffla w Paryżu!

Byliśmy zdziwieni tak bardzo, że rozmowę z Gediminasem zaczęliśmy od pytania, czy to aby na pewno on sam (czy może tylko zbieżność imienia i nazwiska).

– Tak, to ja – odpowiedział rozbawiony Litwin. – Rzeczywiście biegłem na wieżę Eiffla. Biegłem, a raczej… wchodziłem – przyznał ze śmiechem. – To bieg zupełnie nie dla mnie – powiedział już nieco poważniej.

Start w wyścigu na szczyt Wieży Eiffla przydarzył się Griniusowi trochę przypadkowo. – Mieliśmy w Paryżu spotkanie Teamu Vibram, który od kilku lat reprezentuję. To była dobra okazja, żeby spróbować czegoś zupełnie nowego i zabawić się na biegowo. Nigdy do tej pory nie startowałem w rywalizacji na schodach! – opowiada.

Przeżycie było duże. – Wspinaczka na wieżę nie była dla mnie łatwa. W sobotę zrobiłem 18 km, a wcześniej przez 3 tygodnie w ogóle nie biegałem, bo wychodzę z kontuzji. Pomyślałem jednak, że jak jest sposobność, to warto liznąć czegoś nowego w bieganiu. Schody to dla mnie „terra incognita” (ziemia nieznana – red.). Znalazłem się nagle w świecie sportu Usaina Bolta, w którym liczą się przede wszystkim ostry start i szybkość. Ja tych cech za bardzo nie posiadam, ale zawsze fajnie jest stawić czoło nowemu wyzwaniu i sprawdzić się w czymś nieznanym.

Choć na początku rozmowy Litwin stwierdził, że „schody to coś zupełnie nie dla niego”, potem przyznał: – Nawet mi się podobało to bieganie. To całkiem inny sport niż ten, który ja uprawiam. Nie przypadła mi tylko do gustu pogoda: było bardzo zimno i wietrznie, a ja zdecydowanie wolę biegać w cieple, nawet upale. Mój organizm lepiej funkcjonuje w takich warunkach.

W stawce ponad 80 zawodników, Gediminas Grinius zajął 27 miejsce, pokonał 1665 stopni w czasie 11:11 min. Do zwycięzcy Piotra Łobodzińskiego, absolutnego mistrza towerrunningu, stracił 3:17, z drugim Polakiem, Mateuszem Marunowskim przegrał o nieco ponad pół minuty.

– Powiem ci jeszcze coś zabawnego – dodał Gediminas Grinius. – Obiecałem mojemu trenerowi, że nie będę zbyt mocno cisnął, że bieg na Wieżę Eiffla będzie zabawą. Ale okazało się, że po 5 minutach staje się nieważnym, czy mocno biegniesz, czy spokojnie, wolno idziesz. Wtedy już mocno cierpisz i nie ma miejsca na radość. Musisz przekroczyć swoje granice, wyjść ze strefy komfortu. I pojawia się paradoks: masz dość, idziesz coraz wolniej, a jednocześnie uświadamiasz sobie, że musisz cisnąć jak najmocniej, żeby jak najszybciej dotrzeć na szczyt i żeby skończyło się już to cierpienie, to straszne uczucie palenia w łydkach i płucach – opowiadał ze śmiechem. – Bardzo chciałbym kiedyś powtórzyć taki towerrunning – przyznał jednak Litwin.

A kiedy lubianego i cenionego przez polskich biegaczy Litwina ponownie zobaczymy na trasie jakiegoś biegu w naszym kraju? – Mój kalendarz biegowy jest zawsze ułożony na 2 lata do przodu. Wiem zatem, gdzie wystartuję w 2019 i 2020 roku. Nie ma w tych planach głównego startu w żadnym z polskich biegów. Myślę jednak często o Chudym Wawrzyńcu i Biegu 7 Dolin, bo to moje ulubione imprezy w Polsce. Jeśli więc w moim kalendarzu, także zawodowym, znajdzie się w terminie tych imprez jakieś wolne miejsce, to chętnie wpadnę do Krynicy na Festiwal Biegowy – powiedział na zakończenie Gediminas Grinius.

Piotr Falkowski

zdj. La Verticale de la Tour Eiffel


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce