Iron Run Krynica 2014. Moja szczęśliwa, żelazna „13”

 

Iron Run Krynica 2014. Moja szczęśliwa, żelazna „13”


Opublikowane w pt., 12/09/2014 - 12:00

Praca nagrodzona w konkursie "Mój Bieg. Mój Festiwal 2014"

Nie wiem od czego zacząć, więc po prostu powiem tylko: WOW!

Miłości moja dnia codziennego jadę do Ciebie! Jadę poczuć to powietrze! Jadę uśmiechać się od ucha do ucha na Twój widok! Jadę po Twoje serce Krynico moja, góry moje! Zaraz będę, już jestem!

5.09.2014 Piątek

O 7:20 wyruszamy z Herb razem z Sebastianem i Arturem do Krynicy, opowiadając sobie o planach biegowych i ogólnie o życiu, drogę umilają nam klimaty disco – coś pięknego.  Ogólnie trasa mija dość szybko. Do Krynicy docieramy trochę po 12 i od razu odbieramy pakiety startowe. Chłopaki idą się porozglądać, ale ja już powoli muszę się przygotowywać, gdyż o godzinie 15 mam już pierwszy bieg – już czeka na mnie Krynicka Mila. O 14 zaliczam jeszcze odprawę dla zawodników Iron Run i razem z Tomkiem robimy już lekką rozgrzewkę.

Po chwili słyszymy, że spiker wywołuje już zawodników na start. Ustawimy się wszyscy razem:  3… 2… 1… Zaczęło się nie było już odwrotu… Krynicka Mila śmignęła jak pstrykniecie palcem, uzyskany czas –5min 41sek. Uśmiechnąłem się tylko i przybiłem piątkę Tomkowi.

Spoko Tomek jeszcze tylko 7 biegów!

A dokoła usłyszałem śmiech pozostałych zawodników.

O 17 mieliśmy już kolejny bieg na 15km, ja jednak nie miałem zamiaru udawać się na odpoczynek przed startem. Rozciągałem się i spojrzałem na swoje kolana, głowa nie dawała mi spokoju, strach był ogromny. Ani się obejrzałem widziałem już Tomka, który zmierzał w moją stronę:

Dawaj stary idziemy!

Do startu na 15km byliśmy wypuszczeni z kilkusekundową stratą czasową do pierwszego zawodnika. Usłyszałem tylko strzał a zaraz potem widziałem już tylko plecy lidera naszych zawodów. Miałem okazję widzieć je dłużej, gdyż wystartowałem kilka sekund za nim, jednak oczywistym jest jest, że nie miałem zamiaru go ścigać. Trzymałem swoje tempo, bo wiedziałem co mnie jeszcze czeka. Sam się sobie dziwiłem, że nie dałem się ponieść emocjom i nie przyśpieszałem, choć czułem ogromna siłę.

Opanowanie Marek, pamiętaj o swojej strategii.

Dwa okrzyki przy podbiegu na Romę i już jestem na górze. Teraz tylko w dół, bardzo mocno w dół, ale nie mam zamiaru przyspieszać – regularnie stałym tempem utrzymuję to, co chciałem. Raz – dwa i meta! Czas na 15km 1h09’13’’. Jest dobrze, wiedziałem! Tomek pyta tylko jak moje kolana – mówię, że ok. Kolejna przybita z Tomkiem piątka i rozchodzimy się do hoteli, bo o 22 jeszcze start na 5km.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce