Iron Run: Policjantka z Elbląga nie lubi szybko biegać, lubi wyzwania

 

Iron Run: Policjantka z Elbląga nie lubi szybko biegać, lubi wyzwania


Opublikowane w wt., 08/08/2017 - 13:38

Z racji wymagań i trudności w największym wyzwaniu Festiwalu Biegowego  Krynicy – Iron Runie startują głównie mężczyźni. Trzydniowa rywalizacja ma też swoje bohaterki, a dokładnie pięć. Jedną z nich jest Beata Nienadowska. – Najbardziej bałam się… krótkich biegów, by zmieścić się w limicie czasowym – mówi.

W 2013 roku w Iron Run ukończył osiem kobiet, ale dla nich konkurencji było mniej – tylko trzy i to krótkie (w sumie niespełna 20 km). Panowie biegali pięć w tym Koral Maraton (prawie 65 km). Panie tylko trzy – Krynicką Milę, Bieg Nocny i Życiową Dziesiątkę.

Od tej pory Iron zaczął się rozrastać. Rok później organizatorzy zdecydowali, że kobiety i mężczyźni będą mieli do pokonania te same dystanse. W 2014 roku było osiem konkurencji – z tych bardziej wymagających doszły bieg na 15 km i przede wszystkim Bieg 7 Dolin na 36 km. Wtedy ani jedna pani nie zdecydowała się na start.

Rok późnej liczba konkurencji się nie zmieniła. Iron Run stał się jednak trudniejszy. Choć Życiową Dziesiątkę „zastąpił” bieg na 1 km, to biegacze dostali do pokonania niemal dwa razy dłuższy dystans Biegu 7 Dolin - 64 km. Wtedy z Iron Runem zmierzyły się trzy kobiety – Jolanta Witczak, Krystyna Macioszek i Beata Nienadowska.

2016 rok to kolejne zmiany i znów trudniejszy Iron Run. Liczba konkurencji urosła do dziewięciu. Każdego dnia śmiałków czekały po trzy starty – piątek: Krynicka Mila, Bieg na 15 km i Bieg Nocny (7 km), sobota: Bieg Ultra 64 km, Bieg na 3 km i Bieg Nocny (5 km), niedziela: Koral Maraton, Bieg na Jaworzynę i Bieg na 1 km. Tym razem wśród 59 osób, które ukończyły rywalizację były dwie kobiety – ponownie Krystyna Macioszek i Anna Witkowska.

W 2017 liczba i trudność konkurencji pozostaje bez zmian. Na razie na liście startowej wśród 168 nazwisk jest sześć pań. Poza Krystyną Macioszek, jest szansa na pięć debiutów.

Co Panią przyciągnęło do Iron Runa?

Beata Nienadowska: Szukam imprez, które są dla mnie wyzwanie. To było sprawdzenie możliwości organizmu i psychiki jednocześnie. Czy da się radę, bo trzeba było samozaparcia, by po jednym biegu stanąć na starcie kolejnego. Obawy same znikały, bo jeszcze udawało się je przebiec w całkiem niezłym czasie. Chciałam też pokazać mężczyznom, że my też potrafimy. Było jednak ciężko. To było dla mnie niespotykane do tej pory wyzwanie. Bo były biegi krótkie, których bałam się szczególnie i długie. Z szybkością nie jest bowiem u mnie najlepiej, za to nie mam problemów z wytrzymałością i na duże odległości. W tym roku pobiegłam 240 km. Najbardziej bałam się Krynickiej Mili i limitu czasowego. Gdy to się udało, już było łatwiej.

Były momenty zwątpienia?

Po Biegu 7 Dolin 64 km na tego samego dnia był jeszcze minimaraton nocny. Obawiałam się jak moje nogi zareagują i czy dam rade zmieścić się w limicie. Okazało się, że jak stanęłam na starcie to już poszło. Adrenalina zrobiła swoje. Odpuszczenie nastąpiło trzeciego dnia po maratonie, kiedy zostały dwa ostatnie starty, które były bez limitu. Wtedy bieganie było już w tempie spacerowym.

Zwycięzca Iron Runu z zeszłego roku mówił, że ostatniego dnia biega się już dzięki głowie.

Zgadzam się z nim. W niedzielę po tym jak już w nogach jest ponad 90 km, trzeba jeszcze pobiec maraton. Taki start warto przemyśleć i zaplanować. Czułam, że cukru w organizmie i energii mam już trochę mniej, więc uznałam, że 30 km biegnę zwyczajowym tempem i pilnuje czasu, bym potem nawet w tempie 8 minut na 1 km, mogła dotrzeć do mety. Po tych 30 km wiedziałam, że to się uda. Maż, który też startował w Iron Runie, uznał, że cały czas będzie biegł w jednym tempie wolniej i też zakończył z powodzeniem.

Kto kogo zachęcił do startu?

To raczej ja namawiam męża na takie ekstremalne zajęcia.

Pewnie takie bieg na 10 km czy półmaraton pani nie kręcą?

Nie lubię biegać szybko, lubię za to daleko.

Na co dzień jest pani policjantką.

Tak, zastępcą naczelnika wydziału do walki z przestępczością gospodarczą komendy miejskiej w Elblągu. Kawał drogi do Krynicy, ale kocham góry i chyba mam je w krwi. U siebie mam mało terenów do przygotowań do biegów. Dlatego wracam w góry.

Wróci Pani na Festiwal Biegowy?

Bardzo mi się podobało w Krynicy i na pewno wrócę na Iron Runa. Rok wcześniej zresztą biegłam 100 km w Biegu 7 Dolin. Od tego momentu wiem, że 100 km jest dla mnie niestraszne. Miałam w tym roku przyjechać, ale czasu mi trochę zabrakło.

Andrzej Klemba


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce