Poczet Ambasadorów – Daniel Rosiek. „Każde bieganie ma sens”

 

Poczet Ambasadorów – Daniel Rosiek. „Każde bieganie ma sens”


Opublikowane w sob., 01/02/2020 - 10:21

- Jedni biegają bo to ich styl życia, inni bo tak radzą sobie z codziennym stresem, następni próbują sobie „coś” udowodnić, a kolejni mają jeszcze inne powody. Jednak łączy nas jedno… biegamy, bo to pozwala nam być lepszym! - pisze Daniel Rosiek, nowy Ambasador Festiwalu Biegów.

Zaczęło się w szkole, ale...

Daniel Rosiek: - Moja pierwsza przygoda z bieganiem miała miejsce już w szkole podstawowej. To wtedy, za namową nauczyciela WF-u wystąpiłem jako reprezentant szkoły w biegu na 1500 m. Wtedy jeszcze nie traktowałem tego poważnie, to była tylko przygoda, a zarazem możliwość urwania się z lekcji.

W liceum kolejni wuefiście coś we mnie widzieli i wciągali mnie w co raz to nowe zawody: 1000m, 1500m, 2000m, sztafeta 10x1000m... i tak bez końca. A ja jak większość niepokornych i zbuntowanych nastolatków traktowałem to jako wyrwanie się z nudnej szkoły. Co prawda wyniki były dobre, otarłem się nawet o rekordy szkoły, ale jakoś nie miałem ochoty na ciężką pracę w postaci męczących treningów.

Po zakończeniu szkoły moja przygoda biegowa się zakończyła, a w każdym razie tak mi się wydawało. Dopiero lata później, kiedy moje życie zatrzęsło się w posadach w 2017 roku, wróciłem do biegania. Dzisiaj wiem, że to była najlepsza droga jaką mogłem wybrać.

Relaks

W bieganiu najbardziej cenię sobie wolność, uczucie tego, że nic mnie nie ogranicza. To ja decyduję gdzie pobiegnę, którędy i jak szybko.

Kiedy biegam, to tak jakbym przenosił się w inny wymiar, gdzie liczę się tylko ja, moje ciało, mój umysł. To moja chwila na zadumę i rozmyślanie, a innym razem na pozostawienie wszystkiego daleko za sobą i wspaniały relaks.

Ktoś pomyśli „jaki relaks?? Przecież zamęczasz się…” Otóż nie, nie zamęczam się, ja pracuję nad swoją wytrzymałością, poprawiam swoją wydolność, oczyszczam głowę z nadmiaru myśli i przede wszystkim, po raz kolejny powtórzę, RELAKSUJĘ SIĘ.

Amator samotnik

Nie jestem zawodowcem i nawet nie próbuję nim być. Jestem zapalonym amatorem, który ma wielkie biegowe marzenia i ambicje. Z drugiej strony jestem realistą twardo stąpającym po ziemi i wiem, że najlepsze czasy na „wielką karierę” już za mną. Mimo to czerpię wielką radość z biegania i nie zamieram odpuścić.

Nie jestem wielbicielem sztywno zaplanowanych treningów, raczej korzystam z wolnych chwil, które przeznaczam na bieganie. Przede wszystkim wsłuchuję się we własne ciało i nie staram się robić niczego wbrew jemu, co nie znaczy, że nie potrafię opuścić strefy komfortu. Staram się trenować minimum 4-5 dni w tygodniu, chociaż czasami mam ochotę „latać” 7 dni w tygodniu.

Zdecydowanie jestem typem samotnego biegacza. Uwielbiam czuć się wolny i nie być od nikogo zależny. Zakładam słuchawki, włączam ulubioną muzykę, lecę i wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Mimo to nie wyobrażam sobie biegania bez mojej biegowej rodziny, czyli klubu Eskadra Kraków. To grupa wspaniałych pasjonatów biegania, która wspiera mnie i motywuje na każdym kroku. Dzięki nim mam z kim rywalizować, wymieniać się doświadczeniem i co najważniejsze dzielić biegową pasję!

Czuję wsparcie

Moim największym kibicem jest moja partnerka. To ona wygania mnie na trening, kiedy mam gorsze dni i brak motywacji. Nie pozwala mi siedzieć na tyłku i powtarza, że w ten sposób do niczego nie dojdę.

Kolejnymi moimi fanami są moje dzieci i co najważniejsze udało mi się zaszczepić w nich sportowego ducha i z tego jestem bardzo dumny, bo sport hartuje nie tylko ciało ale i ducha.
I tak w 2019 roku na jednych zawodach trailowych ja wystartowałem na 10 km, a synowie w biegach z przeszkodami. Do dziś bardzo miło i często wspominają tę przygodę.

Z kanapy na… maratońską trasę

Sięgając pamięcią do moich biegowych „wyczynów” na pierwszy plan wysuwa się maraton w Koszycach. Zapisałem się na niego pod wpływem euforii, jaką miałem po wspaniale przebiegniętym półmaratonie Marzanny w Krakowie (1:29:09 dla mnie cudowny wynik). Co śmieszniejsze, był to mój pierwszy półmaraton, ale co tam, ja nie dam rady przebiec maratonu? I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że jakoś zapomniałem o treningach…

Mówiąc szczerze, finalnie wyglądało to tak, że wstałem z kanapy i poleciałem maraton. Ukończyłem go, nawet z czasem całkiem dobrym, bo 3:43:13, jednak do dziś pamiętam „ścianę” na 40. kilometrze… To było coś, czego nigdy nie doświadczyłem i o czym nie miałem pojęcia. O mały włos, a zszedłbym, jedyne co pomogło mi ukończyć ten bieg to właśnie przyjaciele z Eskadry, po prostu nie pozwolili mi się poddać. O tamtej pory podchodzę do biegania z większym szacunkiem. To była wspaniała lekcja pokory dla nieokrzesanego chłopca.

Tu startuję

Większość moich startów w zawodach to biegi asfaltowe, mimo to uwielbiam biegi górskie, bo właśnie tam czuję się wspaniale. Nie ma nic wspanialszego niż piękne widoki, muzyka i bieg!

To w górach czuję się najlepiej bo nie cierpię biegania na tzw tempo macie, a góry dają mi tę możliwość, że można przyśpieszać na zbiegach, zwalniać na podbiegach, a po równym normować tętno i rytm biegu.

W mojej dość krótkiej karierze startów polubiłem bardzo 2 cykle zawodów i jedną wyjątkową imprezę. Pierwszy cykl to Tour de Małopolska, 2 biegi asfaltowe na dystansie 10km i w 3 do wyboru 10km bądź półmaraton. Drugi to Perły Małopolski, do których mam wielki sentyment chyba dlatego, że od nich zaczęła się moja biegowa przygoda. To wyjątkowa impreza składająca się z 4 biegów górskich organizowanych w 4 parkach narodowych na 3 różnych dystansach, co sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Trzecia i ostatnia - Festiwal Biegowy w Krynicy. Tutaj każdy, naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie od 1 km po asfalcie do 100 km w pięknych malowniczych górskich klimatach.

Bieganie… wcale nie najważniejsze

Bieganie nie jest moim jedynym hobby czy stylem życia. Uwielbiam wszelakie górskie wycieczki, a po za tym jazdę na rowerze, piłkę nożną, jak i wspinaczkę, a ostatnimi czasy odkryłem jeszcze narciarstwo biegowe.

Moim największym rowerowym wyzwaniem jakie do tej pory udało mi się osiągnąć to wycieczka z Krakowa na szczyt Turbacza i z powrotem na rowerze MTB. Zajęło mi to 13 godzin ale powiem szczerze: MEGA JAZDA i gigantyczna dawka endorfin!

Ja i Krynica

Uwielbiam wszelkiego rodzaju ruch i kocham prawie każdy sport, a kiedy pojawi się możliwość zostania Ambasadorem Festiwalu Biegów, to nie mogłem sobie odpuścić.

Pamiętam moje starty w Krynicy w 2019 roku, gdzie wziąłem udział w biegu nocnym 7 km w piątek, po czym następnego dnia pobiegłem z Mniszka do Krynicy w ramach Visegrun 35 km, by w uwieńczyć weekend 22-kilometrowym Runek Run Wspaniałe uczucie, a do tego wyjątkowa impreza, dlatego postanowiłem dołączyć do grona ambasadorów i upowszechniać tę imprezę.

Bieganie czyni nas lepszymi

Wiele osób uważa, że bieganie nie ma sensu, bo po co biegać tak bez celu? Powiem Wam, że każde bieganie ma sens. Każdy z nas biega z innych powodów, jedni biegają bo to ich styl życia, inni bo tak radzą sobie z codziennym stresem, jeszcze następni próbują sobie „coś” udowodnić, a kolejni mają jeszcze inne powody, jednak łączy nas jedno… biegamy, bo to pozwala nam być lepszym.

Nawet jeśli nie wygramy zawodów, to przynajmniej zadbamy o własną kondycję, o własne zdrowie, będziemy mogli pogonić z dzieciakami za piłką nie mając zadyszki.

Po prostu będziemy zdrowsi i to chyba jest najważniejsze!

Do zobaczenia na biegowych trasach, trzymam za Was wszystkich kciuki!

Daniel Rosiek, Ambasador Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce