Sławek przez zakład z bratem wsiąkł w bieganie. „Krynica? Najpierw 64 km, a potem…”

 

Sławek przez zakład z bratem wsiąkł w bieganie. „Krynica? Najpierw 64 km, a potem…”


Opublikowane w wt., 19/11/2019 - 10:59

W tym roku operacja córki pokrzyżowała Sławkowi Zielińskiemu plany przyjazdu do Krynicy, ale – wiadomo – są rzeczy ważne i ważniejsze. Na Festiwal Biegowy przyjedzie więc w 2020 roku. – W bieganiu najbardziej cenię dwie rzeczy - walkę ze swoimi słabościami i poznawanie nowych wspaniałych zakręconych biegaczy. To właśnie ci wszyscy spotkani na biegowej drodze ludzie opowiedzieli mi o tym jak wielką maszyną jest Festiwal Biegów w Krynicy. Wiem, że pojadę tam i spotkam kolejnych i kolejnych – mówi Sławek.

Zawsze jest tak, że jakoś trzeba wziąć się za bieganie. Jak to było w twoim przypadku?

– Z moim całym tym bieganiem to zaczęło się tak, że w sierpniu 2018 roku, podczas luźnej rozmowy z starszym bratem, który kilka miesięcy wcześniej zaczął przygodę z bieganiem usłyszałem, że nie dam rady przebiec 10 km.

Wszedł ci na ambicję?

– Rzeczywiście pomyślałem, że skoro on może, to czemu ja mam nie dać rady. Kilka zdań później skończyliśmy rozmowę ustalając zakład, kto szybciej ukończy listopadowy bieg niepodległości tzw. Rzeszowską Dychę. Zapisałem się na bieg, opłaciłem, a nawet nie miałem jeszcze butów do biegania. Słowo się jednak rzekło. Jeszcze tego samego dnia kupiłem buty i poszedłem biegać. Spodobało mi się, choć w wieku 38 lat nigdy wcześniej nie przebiegłem więcej niż 1 km bez przerwy. 1000 m to w szkole podstawowej musiałem na ocenę pokonać. Przed listopadowym biegiem, zapisałem się kontrolnie na dwie poprzedzające imprezy. W październiku pobiegłem 5 km i 10 km chyba po to, żeby poczuć atmosferę i zobaczyć jak to jest.

I w końcu doszło do pojedynku…

– Tak się złożyło, że w listopadzie brata udało się wyprzedzić i zorientowałem się, że zaczynam wsiąkać w to na dobre. Jeszcze w tym samym miesiącu ukończyłem pierwszy półmaraton. To była cudowna impreza w mieleckich lasach o wdzięcznej nazwie Love'Las. W tym roku też tam będę i już zapowiedziałem organizatorowi, że dopóki bieg będzie istniał, a moje nogi będą chciały współpracować, to będę tam rok w rok. Zacząłem biegać regularnie i regularnie brać udział w zawodach.

Kiedy przyszedł czas na Tauron Festiwal Biegowy w Krynicy?

– Decyzja o wyjeździe zapadła wiosną, czyli jakieś pół roku od pamiętnej rozmowy z bratem. Zapisaliśmy się na trzy biegi –nocne 7 km, Życiową Dziesiątkę i Runek Run. Nawet zarezerwowaliśmy mieszkanie na weekend, trzy dni, trzy biegi, nic tylko szlifować formę i czekać na wrzesień, by dobrze bawić w Krynicy. W oczekiwaniu na Krynicę zaliczałem kolejne biegi. Piątki, dyszki, półmaratony. Druga połowa sierpnia, trzy tygodnie przed Festiwalem Biegowym dowiaduję się, że córka 6 września będzie miała zabieg na oko. Krynica przepadła, ale przecież są rzeczy ważne i ważniejsze.

Biegania nie porzuciłeś?

– Byłem już w tym swoim bieganiu tak zakorzeniony, że wiedziałem, że jak nie w tym roku, to w następnym. Wiedziałem, że odbije sobie w październiku. I tu historia fajnie zatoczyła koło. Maraton pobiegłem dokładnie 6 października, czyli tego samego dnia, kiedy rok temu ukończyłem swój pierwszy bieg. Wtedy było to 5 km, a w tym roku 42 km. Nawet start i meta w tym samym miejscu, na tym samym skwerze tego samego centrum handlowego. Udało się! Pierwszy maraton przeszedł do historii. Do tamtej pory nie przebiegłem więcej niż 31 km podczas treningu i nie ukrywam, że bolało bardzo, ale się udało. Szybko doszedłem do siebie i trzy tygodnie później pokonałem drugi maraton. Tylko tym razem nie było już ani tak równo pod nogami, ani tak płasko. Maraton Duch Lasu na pogórzu przemysko dynowskim z przewyższeniem +/- 1222m. I tym razem się udało.

Zamierzasz jednak przyjechać do Krynicy. Coś tam cię ciągnie?

– W bieganiu najbardziej doceniam dwie rzeczy - walkę ze swoimi słabościami, udowodnienie sobie tego, że dam radę oraz poznawanie nowych wspaniałych zakręconych tym sportem biegaczy. To właśnie ci wszyscy spotkani na biegowej drodze ludzie opowiedzieli mi o tym jak wielką maszyną jest Festiwal Biegów w Krynicy. Wiem, że pojadę tam i spotkam kolejnych i kolejnych.

Jak często biegasz?

– 3-4 razy w tygodniu. Jestem ojcem dwójki dzieciaków w wieku przedszkolnym i szkolnym, czasem ciężko pogodzić wyjście na trening z obowiązkami związanymi z rodzicielstwem. Dlatego często wygląda to tak, że biegam, kiedy już śpią albo, kiedy jeszcze śpią. Latem zdarzają się treningi rozpoczęte przed godz. 4 nad ranem, zimą przed piątą rano.

Będą specjalne przygotowania pod Krynicę?

– Właściwie to trwają cały rok, treningi, weekendowe wypady do lasu na wspólne bieganie ze znajomymi, a po drodze jakieś zawody. W tym roku jeszcze dwa leśne półmaratony, a przyszły rok zaczynam leśnym zimowym i mam nadzieję śnieżnym maratonem. Uwielbiam bieganie w terenie tak więc w górach też mi się chyba spodoba. W tym roku liznąłem treningowo trochę Pienin. Już wiem, że jeśli tylko uda mi się ukończyć w przyszłym roku Bieg 7 Dolin na 64 km w Krynicy, to w 2021 wracam do was zmierzyć się z setką.

AK/ fot. archiwum Sławka Zielińskiego/ Mała Gośka


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce