Z Holandii przez Niemcy i Szwecję do Krynicy! Martin Siedler - piłkarz, który chce wygrać bieg na Festiwalu

 

Z Holandii przez Niemcy i Szwecję do Krynicy! Martin Siedler - piłkarz, który chce wygrać bieg na Festiwalu


Opublikowane w sob., 28/12/2019 - 21:20

Martina Siedlera Osadnika poznałem na ostatnim w 2019 roku Biegowym Potopie w Szwecji. Wygrał zdecydowanie bieg na 5 km w czasie 21:04 min. (drugiego zawodnika na mecie wyprzedził o prawie 3 minuty!), a mimo listopadowego chłodu pokonał trasę bez koszulki.

Biegowy Potop... kijowy. W Szwecji, ale po śląsku. Niesamowity pan Edmund! [ZDJĘCIA] 

31-letni biegacz (choć... czy aby na pewno tak go określić? zaraz się przekonamy) pochodzi z Kołobrzegu. Zaintrygowało mnie jego nietypowe, częściowo brzmiące obco, a częściowo polskie, podwójne nazwisko.

– Mieszkam od 13 lat w Holandii, ale w niedługim czasie planuję przeprowadzkę do Niemiec, bo chcę rozpocząć studia sportowe. Ale nie jest to jeszcze przesądzone. W urzędzie pracy, gdzie jestem zatrudniony, mam kolegę, który przez 5 lat grał w piłkę w najwyższej lidze holenderskiej Eredivisie, a teraz zajmuje się skautingiem w klubie NEC Nijmegen. Mówił mi o podobnych studiach w Holandii, więc muszę się dokładnie zorientować, czy to coś takiego, jak sobie wynalazłem w Niemczech.

Nasz bohater urodził się w 1988 roku w Kołobrzegu jako Marcin Osadnik i do 2016 roku tak się właśnie nazywał. Wtedy, po 9 latach mieszkania w Holandii, zdecydował się na zmianę imienia i nazwiska, tłumacząc je dosłownie na niemieckie „Martin Siedler”. – Bardzo mnie irytowało, jak Holendrzy wymawiając kaleczyli moje imię i nazwisko – tłumaczy. – Do Holandii wyjechaliśmy z Kołobrzegu zaraz po mojej maturze w 2006 roku, mama poznała tam Holendra i postanowiliśmy zostać.

Do 15 roku życia Martin nie mógł uprawiać sportu. – Gdy miałem kilka lat, na skutek powikłań po anginie nabawiłem się uszkodzenia zastawki serca. Można to dożywotnio leczyć farmakologicznie albo operować, ewentualnie – zdaniem lekarzy – przeczekać, bo około 15 roku życia wszystko mogło się ustabilizować samo. Mama wybrała trzecią opcję, ale na większą aktywność fizyczną nie mógł sobie pozwolić.

– Później zacząłem grać amatorsko w piłkę. kibicowałem też reprezentacjom Holandii i Niemiec, bo najbardziej mi się podobała ich gra – opowiada nam Martin. – Niedługo po naszym osiedleniu się w Holandii okazało się, że w Polsce odbędzie się wielka impreza: pilkarskie Euro 2012. Kupiłem bilety na kilka meczów Niemców, byłem na ich otwartym treningu i nawet udało mi się zdobyć autograf Miroslava Klosego, mojego idola.

– W Holandii mieszkałem blisko granicy z Niemcami, często jeździłem tam na różne mecze i zauważyłem, że na poziomie amatorskim zacięcie w granie w piłkę jest o wiele większe niż w Niderlandach. Dzięki temu rosło też moje zaangażowanie w trening i uprawianie futbolu. W piłkę amatorsko gram do tej pory, nawet nieźle mi to wychodzi – mówi bez fałszywej skromności.

Z czasem, w związku z coraz większym zaangażowaniem w futbol, w sportowym życiu Martina pojawiło się także bieganie. – Żeby dobrze kopać piłkę trzeba mieć kondycję, a bieganie bardzo pomaga w jej wypracowaniu – wyjaśnia. – Wiedziałem też, że ze względu na wiek nie mam już szans na poważniejszą karierę piłkarską, natomiast pobiegać na niezłym poziomie i coś nawet powygrywać jeszcze mogę, oczywiście w imprezach, na które nie przyjeżdżają profesjonaliści. Taka była motywacja.

Ciekawe jednak, że – choć biega naprawdę szybko – Martin w ogóle nie wykonuje treningu biegowego. – Kiedyś próbowałem, ale szybko zniechęciła mnie monotonia takiego treningu, poza tym nie mam na niego czasu. Startuję więc w zawodach „z marszu” i biegam z treningu piłkarskiego, a że to się sprawdza i osiągam całkiem niezłe wyniki, to... nie zmieniam tego! – mówi.

W zawodach biegowych Martin wystartował po raz pierwszy w 2015 roku, nie pamięta jednak w jakiej imprezie. Potem pojawiły się parkruny. – Jestem szybki, więc biegam na krótkich dystansach, im krótszy, tym dla mnie lepszy – śmieje się. – Najczęściej wybieram „piątki”, czasem pojawiają się biegi ma 10, sporadycznie 15 km. Najdłuższy w życiu był półmaraton, w tym roku wystartowałem w Groeningen, ale że wytrzymałościowcem nie jestem, osiągnąłem z marszu i nawet bez rozgrzewki czas 1:51 godz. To zdecydowanie nie jest mój dystans, bardzo było ciężko – przyznaje i dodaje: – O maratonie czy biegach ultra, o których często opowiadają mi znajomi, nawet nie myślę, nie jestem do tego nijak przygotowany kondycyjnie i wydolnościowo.

Martin Siedler Osadnik wciąż mieszka, pracuje i gra w piłkę w Holandii, myśli o przeprowadzce do Niemiec. W polskich biegach startuje w czasie letniego urlopu, który spędza w Polsce i wtedy robi to „na potęgę”: ma nawet kilkanaście startów w ciągu miesiąca!

Czasem udaje mu się przyjechać do ojczyzny (i przy okazji pobiegać) także w innych terminach. Wygrywając rywalizację na 5 km podczas Biegowego Potopu w Szwecji zdobył jako nagrodę voucher na start w 11 TAURON Festiwalu Biegowym w Krynicy.

– Bardzo bym chciał przyjechać i pobiegać w Krynicy we wrześniu 2020 roku, będę tylko musiał postarać się o urlop w nieco późniejszym niż zwykle terminie. Albo przyjechać tylko na festiwalowy weekend 11-13 września. To nie jest bardzo trudne do zrobienia. Zobaczymy, jak będzie w pracy, ale w Krynicy będę na pewno! – obiecuje Martin Siedler Osadnik. Nasz bohater jeszcze nie zdecydował, na którym dystansie się pościga, ale na pewno będzie to któryś z biegów krótkich i na pewno... powalczy w nim o zwycięstwo!

Czekamy zatem na Martina w Krynicy, zapraszamy na 11 TAURON Festiwal Biegowy także wszystkich innych biegaczy! 

Piotr Falkowski

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce