Zbigniew Jaworski, dwukrotny pogromca Jaworzyny: „Lubię biegać pod górę”

 

Zbigniew Jaworski, dwukrotny pogromca Jaworzyny: „Lubię biegać pod górę”


Opublikowane w pon., 30/12/2019 - 16:43

Podczas 10. TAURON Festiwalu Biegowego Zbigniew Jaworski dokonał tego, o co nie pokusił się do tej pory żaden z uczestników: zdobył Jaworzynę Krynicką dwukrotnie, pierwszy raz podczas Mistrzostw Polski w Hill Nordic Walking, drugi w ramach biegu. Pomiędzy startami miał tylko kilkadziesiąt minut przerwy.

W tym czasie zdążył zbiec ze szczytu, żeby… wbiec tam ponownie. Spore przewyższenie zdawało się nie robić na nim wrażenia. W marszu z kijami był bezkonkurencyjny – wygrał z czasem 20:33 i przewagą ponad dwóch minut nad drugim zawodnikiem. W biegu zajął drugie miejsce z wynikiem 18:41, ze stratą do zwycięzcy 26 sekund. Jak to możliwe? Wbieganie pod górę to jego specjalność. Męczy go mniej niż… bieganie po płaskim!

Ile razy starował pan w Krynicy?

Zbigniew Jaworski: Trzy razy. Najpierw w Biegu na Jaworzynę, który wygrałem, później w 2018 roku wybrałem bieg na 22 km, do którego byłem kompletnie nieprzygotowany. W tym roku wróciłem na Jaworzynę.

Preferuje pan zatem krótkie dystanse z większym przewyższeniem?

Kiedyś biegałem długie dystanse, teraz mam taką sytuację, że nie mogę długo trenować. W okolicy mam akurat taką górkę podobną do Jaworzyny i stąd się to wzięło. Zawsze dobrze tolerowałem duże przewyższenia. Długo nie startowałem, nie trenowałem, ale to bieganie pod górę zostawiłem sobie w ramach takiej odskoczni. Nawet nie w ramach treningu, tylko oderwania się od codzienności.

Skąd pomysł, żeby wystartować na Jaworzynę dwukrotnie w ciągu jednego dnia?

Lubię biegać pod górę. Mam takie predyspozycje, o wiele lepiej znoszę taki wysiłek niż po płaskim. O tym, żeby spróbować zdobyć Jaworzynę dwa razy myślałem już przed pierwszym startem, ale wtedy nie było to technicznie możliwe, bo konkurencje były zaraz po sobie. Teraz się dało.

To chyba też niesamowita zdolność do szybkiej regeneracji? Wyniki z wygranego biegu „na świeżości” i tego tuż po wejściu na Jaworzynę z kijami różnią się zaledwie o kilka sekund…

Wtedy też było po trudnym biegu, ale dzień wcześniej na Słowacji. 6,5 km z przewyższeniem 1000 metrów. Na zawody do Krynicy pojechałem zupełnie spontanicznie, zdecydowałem się w ostatniej chwili i nie spodziewałem się, że pójdzie mi aż tak dobrze. Przy czym powiem szczerze, że te czasy, to nie są jakieś rewelacyjne wyniki. Inni zawodnicy biegają sporo lepiej.

Jak to się w ogóle stało, że biegacz górski wystartował w Mistrzostwach Polski w Hill Nordic Walking?

Od zawsze biegałem na nartach, chodziłem na skiturach. Zawsze się z tym podchodzeniem pod górę zmagałem. Dużo startowałem, głównie na Słowacji, bo tam jest dużo zawodów w takiej konwencji hill, z krótkim dystansem i dużym przewyższeniem. Zawsze biegłem pod górę i często sobie wyrzucałem, że kiedy miałem słabszy dzień, to zdarzało się, że obok ktoś podchodził takim samym tempem albo nawet szybciej. Ale nigdy nie mogłem psychicznie się przełamać do marszu. Aż do ubiegłego roku, kiedy to podczas Eliminatora byłem już tak wyczerpany, że przeszedłem do marszu i okazało się, że idę szybciej niż biegłem! Później kilka razy wszedłem z kijami na tę moją górkę i odkryłem, że to bardzo dobrze działa na moje ciało. Czuję tego rodzaju zmęczenie, którego w biegu nigdy nie doświadczyłem. I to na tej samej trasie. Dotąd znałem swój organizm w biegu, teraz poznawałem go na nowo. Okazało się, że przy nordic walking tam dzieje się coś więcej, w sensie zmęczeniowym.

Nie było pokusy, żeby wystartować w innych zawodach nordic walking?

Byłem w Radziechowach na Mistrzostwach Polski w Maratonie Górskim. Ale to też był start bez wcześniejszych przygotowań i planów. Pojechałem, bo okazało się, że mogę. Postanowiłem spróbować.

Niezła próba. Pierwsze miejsce i jedyny zawodnik, który złamał 5 godzin! (4:55:30) Co uważa Pan za swój największy sportowy sukces?

Dwa lata temu pojechałem na zawody na Chopok na Słowację a dzień później na Poludňový Grúň. To chyba najtrudniejsze zawody, jakie mają Słowacy: 4 km i 860 m przewyższenia. Nie zająłem tam rewelacyjnego miejsca, bo byłem piąty, ale to, jak biegło mi się po wcześniejszym starcie na Chopok, zaskoczyło mnie samego. Startowała tam naprawdę mocna ekipa, czeska, polska i słowacka, więc byłem zadowolony z tego miejsca. To chyba moje najlepsze wspomnienie.

Jakie plany startowe na kolejny rok?

Mam teraz taką sytuację, że nie mogę planować. Jeśli uda się utrzymać dobrą dyspozycję, to na pewno gdzieś się wybiorę.

Na 11. TAURON Festiwal Biegowy też? Jest pokusa, żeby powtórzyć sukces albo nawet go poprawić i powalczyć o dwa pierwsze miejsca?

Dlaczego nie? To bardzo dobry termin, po wakacjach a ja jestem nauczycielem. W wakacje można solidnie popracować. Myślę, że jeśli będę w stanie się dobrze przygotować, to przyjadę do Krynicy powalczyć. Cóż, jeśli nie, to pewnie i tak przyjadę (śmiech).

Rozmawiała Katarzyna Marondel

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce