Marzena Golędzinowska – Superwoman... z wyboru! Ależ przemiana! "Odrzuciłam..."

 

Marzena Golędzinowska – Superwoman... z wyboru! Ależ przemiana! "Odrzuciłam..."


Opublikowane w wt., 12/02/2019 - 08:49

Jakie cele udało Ci się zrealizować?

Ukończyłam Runmageddon. W tym roku robię Weterana i Koronę. Robię też Koronę Półmaratonów, maraton. Cele są ambitne.

Bieganie jest dla Ciebie sposobem na utrzymanie formy czy celem samo w sobie?

Jest sposobem na życie. Nie biegam, żeby utrzymać wagę, choć wiem, że to ma wpływ. Biegam, bo nie wyobrażam sobie żyć inaczej. Dzień, kiedy nie mam treningu, bo musi być taki jeden w tygodniu, jest trudny. Bez ruchu robię się czepliwa, nerwowa. Kiedy mam zły dzień, zakładam buty, słuchawki i mówię mężowi, że muszę odreagować. Więc zdarza się, że biegam cztery albo pięć razy w tygodniu, bo po prostu potrzebuję.

Czy bieganie wpływa na to, jak postrzegasz siebie jako kobietę?

Czuję się bardziej atrakcyjna, zauważyłam, że przyciągam spojrzenia. Mam trochę wypracowane ciało, widać umięśnione nogi, to się rzuca w oczy. Pozwalam sobie też na bardziej odważne stroje, na przykład krótkie koszulki na siłowni. Ubieram się też kolorowo. Odkryłam barwne ubrania Nessi, które uwielbiam. Kiedyś zakładałam do biegania byle co, bo nie wiedziałam, jak długo potrwa moja przygoda. Potem koleżanka zaraziła mnie tymi ubraniami i zaczęłam kupować ich coraz więcej. Czuję się w kolorach bardzo dobrze, noszę je do biegania, na siłownię a nawet do pracy. Doszłam do etapu, że czuję się świetnie w swoim ciele, choć wiem, że może być jeszcze lepiej i do tego dążę.

A jak reagują Twoje koleżanki i znajome na taką przemianę?

Zazdroszczą. Dopytują, skąd wzięłam tyle motywacji, bo u nich zawsze kończy się na słomianym zapale. Wiele osób pyta, co zmieniłam, co robiłam. Zaczęłam o tym opowiadać, pokazywać zdjęcia, wysyłać znajomym w ramach motywacji. Na swoim Facebook’u co roku w rocznicę przemiany wrzucam zdjęcia, żeby zmotywować tych, którzy zastanawiają się czy warto i czy się da. Chcę ich zmotywować. Niektórzy piszą mi, że dzięki temu sami mają ochotę coś ze sobą zrobić.

I Twoi znajomi nie mówią: No tak, gdybym miał tyle czasu, takie możliwości jak ona, to też bym tak się zmienił?

Zawsze powtarzam, że mamy czas na to, na co chcemy mieć. Pracuję pięć dni w tygodniu, mam dwoje dzieci: jedno ma 17 lat, drugie chodzi do przedszkola. Po prostu dobrze się zorganizowałam. Jeśli zostanie mi praca, wstaję rano o 5, żeby ją zrobić i wieczorem mieć czas na trening. Gotuję zawsze z wyprzedzeniem jednodniowym, kiedy wracam z pracy, podgrzewam obiad. Sama albo jem, albo najpierw idę na trening. Mam czas na zabawę z dziećmi, żeby pójść z nimi do kina albo na plac zabaw. Mój mąż też jest aktywny fizycznie, chodzi na siłownię cztery razy w tygodniu. Siłownia jest czynna od 6:00 do 23:00, więc po prostu się wymieniamy: kiedy jedno wychodzi, drugie zostaje z dziećmi. Wieczory zawsze mamy dla siebie, żeby mieć czas obejrzeć film, pobyć razem. I w tym wszystkim mam też czas dla siebie.

Fenomenalne. Jesteś mistrzynią planowania, więc pewnie sportowe cele też ma konkretnie wyznaczone?

Tak. Moim celem było wziąć 100 kg na martwy i udało się już w tym roku. Teraz marzeniem, takim wielkim, jest Runmageddon Ultra, 70 km w górach i 150 przeszkód. Zamierzam je zrealizować w ciągu roku, góra dwóch. Planuję też nauczyć się pływać i kiedyś zrobić Ironmena.

Podziwiam! I trzymam kciuki za realizację celów. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Katarzyna Marondel


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce