Mateusz Baran: Mój plan na 9. PZU Półmaraton Warszawski

 

Mateusz Baran: Mój plan na 9. PZU Półmaraton Warszawski


Opublikowane w śr., 26/03/2014 - 09:19

W najbliższą niedzielę ulicami stolicy przebiegną uczestnicy 9. PZU Półmaratonu Warszawskiego. To wielka okazja na poprawienie ubiegłorocznego wyniku i walkę z rywalami o jak najlepsze pozycje. Dla wielu będzie to pierwszy start na tym dystansie, duża część biegaczy zrobi sobie start kontrolny przed innymi biegami, a jeszcze inni będą chcieli po prostu zmierzyć się ze słabościami i dystansem 21 kilometrów 97 metrów.

Moje podejście

Dla mnie, jak już we wcześniejszych tekstach wspominałem, będzie to tzw. przetarcie przed biegiem na dystansie ponaddwukrotnie krótszym w kwietniowym Orlen Warsaw Marathonie. Choć słowo „przetarcie” może nie jest tu zbyt trafnym określeniem. Odpowiednie sprawdzenie formy przed biegiem na 10 km powinno być zweryfikowane na innym, o wiele krótszym dystansie - 3 lub 5 km. Ja podchodzę do tego trochę inaczej, z tego względu, że jako amator i miłośnik rywalizacji w biegach ulicznych zwyczajnie bardzo chcę wziąć udział w obu tych biegach.

Czas, jaki uzyskam w najbliższą niedzielę, jest dla mnie ważną sprawą. Jednak kwestie regeneracji i kilometrażu w tym tygodniu nie pomogą mi w poprawieniu życiówki. Chcę przez to powiedzieć, że start w tegorocznym Półmaratonie potraktuję bardziej jako bardzo mocny trening niż jako docelowy bieg w tej części roku.

Wcześniej również wspominałem o kontuzji ścięgna piętowego, która w bardzo znacznym stopniu uszczupliła mój czas przygotowań do wiosennych startów. „Odpukać” jest już lepiej, jednak moja forma nie jest na tyle dobra abym mógł myśleć o jakimś dobrym jak dla mnie czasie. Nadal każdego ranka muszę poświęcić trochę czasu na dobre rozgrzanie ścięgna i przyzwyczajenie go do nadchodzącego wysiłku. Kilometraż powoli wraca do normy, jednak nadal to nie to samo, co w zeszłym roku.

Opis trasy i moja taktyka

Trasa biegu znana jest nie od dziś. Już jakiś czas temu romyślałem jak pobiec, aby czas na mecie w miarę mnie satysfakcjonował i biegł był rozegrany w równym, mocnym tempie. Każdy zawodnik startujący w biegu dobrze wie, że po piętnastym kilometrze czeka nas podbieg mierzący około 500 m. Jeśli chodzi o sam podbieg, to widzę go z dwóch różnych stron:

- po pierwsze i chyba najważniejsze dla mnie jest to, że podczas mocnego biegu pod górkę ścięgno Achillesa o wiele mocniej pracuje niż podczas biegu po płaskim. Niewątpliwie ma to dla mnie duże znaczenie, gdyż kontuzja nadal daje mi się we znaki. Właśnie dlatego postanowiłem nie szarżować i zwolnić delikatnie na tym odcinku trasy.

- z drugiej, zupełnie innej strony, sam podbieg nie martwi mnie jakoś bardzo. Bardziej boję się o następne 5 km po podbiegu, gdyż zakwaszenie niewątpliwie uwydatni się nawet przy spokojniejszym pokonaniu podbiegu. Do tego dochodzi uczucie ciężkich nóg, jakie będzie towarzyszyć na ostatnich kilometrach przed metą. Oczywiście dobrze wytrenowani zawodnicy i ci, którzy mocno pracowali nad siłą biegową na podbiegach, nie muszą tego odczuć. Dla mnie, niestety, będzie to niemożliwe ze względu na wspomnianą kontuzję.

W opisie zacząłem od najmniej przyjemnej części trasy, teraz skupię się na zbiegu ulicami Konwiktorską i Wenedów na około szóstym kilometrze oraz zbiegu z mostu Poniatowskiego przed dwudziestym kilometrem biegu. Podczas pokonywania trasy na ulicy Konwiktorskiej i wcześniej wspomnianej Wenedów postaram się pochylić nieco do przodu i nadrobić do średniego założonego tempa kilka sekund, gdyż uważam, że warto to zrobić.

Oczywiście jest to moje przemyślenie i nie upieram się, że „tak trzeba”. Argumentuję to tym, że pierwsze oznaki oceny tempa pojawią się już wcześniej niż na szóstym kilometrze i delikatnie mocniejsze tempo nie wpłynie niekorzystnie na całokształt biegu. Nad tempem zbiegania z mostu zastanowię się już podczas biegu, analizując swoje samopoczucie i możliwości gdyż niejeden zawodnik może już tam zacząć finiszować, a inny z kolei odczeka do ostatniej prostej.

Przyglądając się długiej „prostej”, składającej się z ulic: Wybrzeże Gdańskie, Wybrzeże Kościuszkowskie, Wioślarska, Solec i Czerniakowska, mogę mieć tylko nadzieję, że tego dnia będzie wiało bardziej z północy!

W ubiegłym roku podczas 8. Półmaratonu Warszawskiego uzyskałem bardzo satysfakcjonujący mnie czas - 1:12:55. Mam ogromną nadzieję, że mimo kontuzji uda mi się ten wynik poprawić. Wszystkim startującym życzę nowych życiówek, dobrej zabawy i w szczególności satysfakcji z biegu!

Do zobaczenia na starcie!

Mateusz Baran, Stowarzyszenie Warszawiaky Athletics Club 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce