5. Łańcucka Piątka – kontrowersyjna, upalna... rekordowa! [ZDJĘCIA, WIDEO]

 

5. Łańcucka Piątka – kontrowersyjna, upalna... rekordowa! [ZDJĘCIA, WIDEO]


Opublikowane w sob., 16/06/2018 - 13:28

Z przytupem MOSiR Łańcut świętuje piąte urodziny swojego sztandarowego biegu. Świeczkę na urodzinowym torcie imprezy zdmuchnęli zawodnicy z Rzeszowa, którzy zdominowali sobotnie zmagania w Parku Zamkowym.

Choć to kameralny bieg, o podkarpackiej imprezie mówiła cała Polska. Wszystko ze względu na regulaminowy zapis, wykluczający z udziału w imprezie obywateli nie posiadających paszportów krajów Unii Europejskiej. Dało to efekt ciekawy i zastanawiający – do biegu zgłosiło się 213 osób z całego Podkarpacia (i nie tylko), o 13 osób więcej niż limit imprezy. To nowy rekord frekwencji wydarzenia z malowniczą, 5-kilometrową przełajową trasą wytyczoną w Parku Zamkowym, u stóp dawnej rezydencji familii Lubomirskich i Potockich.

Siła jest kobietą

5. Łańcucka Piątka stanowiła w tym roku sportowy akcent programu Dni Miasta i Gminy Łańcut. Gwiazdami wieczoru zostali strongmani, którzy wystartowali w Pucharze Narodu Strongman. A że od sportów siłowych do biegania niedaleko, udowodniła dziś Marika Kuna, zwyciężczyni rywalizacji kobiet (20:47).

– Trenuję MMA – zaskoczyła reportera niepozorna zawodniczka, jak się po chwili okazało, Spartakusa Rzeszów. – To takie moje marzenie z dzieciństwa. Koleżanki bawiły się lalkami, a ja chciałam boksować. Spełnić marzenie i wyjść na ring udało się dopiero na studiach, ale nieważne kiedy, ważne że się udało – tryskała radością zawodniczka. Jak mówiła, biega od zawsze, dla siebie, co drugi dzień, najchętniej wieczorami, ale dopiero w ostatnim czasie przyłożyła się do treningów.

– Na trzy miesiące musiałam zawiesić treningi w Spartakusie, bo przyplątała się kontuzja. Ale… skupiłam się stricte na bieganiu i chyba dobrze mi idzie (śmiech). Można się fajnie wyżyć na trasie, odreagować stres z uczelni… – opowiadała debiutantka w Łańcuckiej Piątce. – Trasa świetna, przełajowa z miękkim podłożem czy uskokami terenu, schodkami… Pogoda? Uwielbiam takie warunki, tym bardziej że padało prawie cały tydzień i człowiek zdążył się już stęsknić za słońcem (śmiech). Prowadziłam od początku do końca, ale kilka razy oglądałam się za siebie. Chyba nie powinnam, bo robiłam swoje – cieszyła się studentka aż dwóch kierunków na Uniwersytecie Rzeszowskim.

Wewnętrzny pojedynek bez ustawki

Bieg mężczyzn zdominowali zawodnicy Resovii Rzeszów. Tempo nakręcali Patryk Marszałek i Damian Kic z Resovii Rzeszów, biegnąc długo ramię w ramię. Rozdzielili się dopiero w połowie drugiej rundy. Pierwszy taśmę przeciął Patryk Marszałek (16:26).

– Rzeczywiście była ostra walka, ale początek biegu był wolny. Dopiero druga runda była mocniejsza. Nierówna, szutrowa trasa nie pomagała w kręceniu dobrego czasu, ale myślę że jest ok. Jak na tę trasę, te warunki, słońce, wyszło całkiem dobrze – opowiadał na mecie triumfator. – Zgubiłem kolegę dopiero gdy przyspieszyłem tempo. Wydawało mi się, że biegnę 3:05 min./km, skończyło się na 3:10 min./km. Nie dało się szybciej pobiec na tej trasie.

– Sama pętla bardzo przyjemna widokowo, Zamek, staw, alejki… – analizował student wychowania fizycznego na URz, brązowy medalista Akademickich Mistrzostw Polski na 3000m oraz przełajowych MP. Żałował nieobecności Adama Czerwińskiego, który wygrywał w Łańcucie przed rokiem. – Pewnie bym nie wygrał, bo bieg byłby szybszy, ale chciałbym się z nim pościgać. Może przy następnej okazji…

– Wiedziałem na co stać klubowego kolegę. Plan zakładał, żeby pierwszą rundę trzymać się razem, a potem uciec rywalom i powalczyć o wygraną. Cóż, nie udało się, ale Damian to klasa mistrzowska… – podkreślił drugi na mecie Dariusz Kic (17:07). Zapewnił, że nie było ugadywania się na miejsca, ale mocna współpraca by zgubić stawkę. – Chyba o to chodzi, by sobie pomagać. Wygrał silniejszy. Ja nie lubię biegać w upale, ale jestem zadowolony z drugiego miejsca – podsumował zawodnik CWKS Resovia, którego w dobrym nastroju utrzymuje wciąż życiówka z akademickich MP - 4:06 na 1500m. Najważniejszą dla siebie życiówkę uliczną wybiegał podczas Przemyskiej Dychy - 33:56. – Dziś był plan na rekord na 5 km, ale nie wyszło. Może jesienią…

Podium open dopełnił Piotr Chmaj (17:52).

Pełne wyniki: TUTAJ

Legenda zachwycona

Uczestników imprezy wspierał inny Resoviak - Lesław Lassota, legenda podkarpackiego chodu sportowego, a dziś opiekun młodszych pokoleń sportowców (na zdjęciu ze zwycięzcą Patrykiem Marszałkiem).

– Serce rośnie! Biegają i starsi i młodzi, choć tych ostatnich trzeba odciągać od komputerów. Za moich czasów tak nie było. Biegali tylko zawodowcy, którzy z tego żyli. A jak na trasach pojawiała się kobieta, to dopiero była sensacja! – podkreślał szef sekcji lekkoatletyki wojskowego klubu z Rzeszowa. Jak mówił, jest pod ogromnym wrażeniem sportu amatorskiego i mody na bieganie, która „modą chyba jednak nie jest”. – Imprez jest tak dużo, że nawet trudno coś dla siebie wybrać! Wieczorami rzeszowskie bulwary czy bieżnia na Resovii są pełne biegaczy. Widać, że zmieniło się myślenie ludzi, całych rodzin...

Sam Lesław Lassota chętnie jeździ na rowerze i stroni od wind. – W bloku na trzy kondygnację, który wind nie ma, to jest łatwe (śmiech). Ale tak, staram się ruszać, biegać i spacerować z psem. Sport to kilkadziesiąt lat mojego życia i trudno się z nim rozstać od tak...

5. Łańcucka Piątka wypadła okazale. Były biegi i nagrody dla dzieci, odpowiednie zaplecze (niestety interweniowali medycy, ale skończyło się tylko na strachu), pamiątkowe medale i nagrody finansowe dla najlepszych w kategoriach wiekowych. Jak zapowiedzieli gospodarze, impreza będzie miała swoją kontynuację a kto wie czy nie wyższe limity uczestników. Kolejna edycja już za rok.

red.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce