Adam Kszczot następny po Marcinie Lewandowskim. „Chcemy wydawać książki, z których będą dumni”

 

Adam Kszczot następny po Marcinie Lewandowskim. „Chcemy wydawać książki, z których będą dumni”


Opublikowane w wt., 25/02/2020 - 16:23

– Książka „Mój bieg” postawała dwa lata, a więc nie była pisana na kolanie. Dbaliśmy o stronę redakcyjna, by wszystko poukładać, pokazać smaczki z życia biegacza. Zrobiliśmy też specjalną sesję zdjęciową. Książka była pisana i redagowana z różnych miejsc na świecie. A to z Sankt Moritz, a to w Szklarskiej Porębie czy w Nowej Zelandii, gdzie Marcin był na obozie. Chcieliśmy, by była to książka, z której dumny będzie, i Marcin, i wydawnictwo – podkreśla Rafał Gniła z wydawnictwa „Precjoza”, który jako pasję traktuje wydawanie książek o polskich lekkoatletach. Dlatego też powstała strona ksiazkidlabiegaczy.pl.

Sezon halowy się skończył, więc Marcin Lewandowski ma chwilę, by promować książkę „Mój bieg”?

Rafał Gniła: Rzeczywiście tylko chwilę, a właściwie jeden weekend. Zapraszamy biegaczy z Łodzi, a także wszystkich kibiców lekkiej atletyki na spotkanie autorskie z Marcinem w sobotę 29 lutego [godz. 17, Łódzkie Centrum Wydarzeń, ul. Piotrkowska 87 – przyp. red.]. Tylko kilka miast znalazło się na trasie promującej książkę. A to z tego względu, że dysponujemy właśnie tylko tym najbliższym weekendem. Oficjalna premiera książki była w Toruniu podczas zawodów Copernicus Cup. Marcin będzie jeszcze ją promował we wtorek w Szczecinie na Tyczka Cup, a potem w piątek w Warszawie, gdzie spotkanie poprowadzi Tomasz Smokowski. Następnie w sobotę od rana w Częstochowie, a po południu w Łodzi. Zakończymy weekend spotkaniami we Wrocławiu i Poznaniu. Potem Marcin rozpocznie już przygotowania pod sezon letni i do głównego startu w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. On nie ukrywa, że chce tam wywalczyć medal.

Jakie były kulisy powstania tej książki. Marcin Lewandowski to pewnie dość zajęta osoba, a na dodatek wciąż w rozjazdach.

Sam byłem kiedyś czynnym biegaczem i znam wielu lekkoatletów. Jako wydawca postanowiłem właśnie pokazywać w książkach zawodników królowej sportu. W tym celu powstała nawet witryna ksiązkidlabiegacza.pl. Mamy się czym chwalić, bo nasi lekkoatleci są zwykle w światowej czołówce. Pisanie książki z Marcinem Lewandowskim nie było proste, ale nie dlatego, że on nie chciał. Gdy się do niego zwróciłem z tym pomysłem, odpowiedział, że już o tym wcześniej myślał i sam napisał kilka stron.

Zaproponowałem mu, że Jakub Jelonek, olimpijczyk w chodzie sportowym, mógłby mu w tym pomóc. I Kuba jeździł z Marcinem na zgrupowania, siedział z nim, zadawał pytania i pisał. Lewandowski narzucił swój styl języka. Chciał, by przekaz był jak najbardziej bezpośredni. Kiedy się ją czyta, czuje się jakby się siedziało tuż obok Marcina. Oczywiście dbaliśmy o język literacki i arkana pisania tego typu książek. Marcinowi zależało, by tekst był przystępny dla pasjonatów biegania.

Długo trwał cały proces wydawniczy?

Książka postawała dwa lata, a więc nie była pisana na kolanie. Dbaliśmy o stronę redakcyjna, by wszystko poukładać, pokazać smaczki z życia biegacza. Zrobiliśmy też specjalną sesję zdjęciową, którzy przeprowadziła Aleksandra Szmigiel. Książka była pisana i redagowana z różnych miejsc na świecie. A to z Sankt Moritz, a to w Szklarskiej Porębie czy w Nowej Zelandii, gdzie Marcin był na obozie. Chcieliśmy, by była to książka, z której dumny będzie, i Marcin, i wydawnictwo.

Czego mogą spodziewać się czytelnicy?

Na pewno to nie jest poradnik treningowy. Marcin opowiada w książce o swoim życiu, przygodzie z bieganiem, podróżach, napotkanych ludziach. Jest wiele ciekawych wątków, które wcześniej nie były poruszane w mediach. Jak choćby historia z Davidem Rudishą, rekordzistą świata na 800 metrów, Dowiadujemy się dlaczego przestał startować. Marcin sporo uwagi poświęca dopingowi w sporcie i walki z nim. Środowisko biegowe jest tym skażone, a Marcin widzi dużo więcej niż kibic. Nazwiska nie pojawiają się, ale wiele można się domyśleć.

Nie lepiej było poczekać z wydaniem książki po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio?

Celowo chcieliśmy wydać książkę, kiedy Marcin był na fali wznoszącej. Oczywiście wierzymy w medal w Tokio, ale zależało nam, by pokazać go jeszcze w trakcie kariery. Nie chodziło nam o zwyczajną biografię, a raczej o książkę, która pokazuje jego przygodę z bieganiem i jaką radość czerpie z uprawiania sportu. Tu mamy świeże spojrzenie człowieka, który jest u szczytu kariery.

Niedawno wydaliście też książkę „Rekordzista” poświęconą Henrykowi Szostowi.

Premiera była 11 listopada podczas biegu w Poznaniu. Był też wtedy Marcin Lewandowski i trochę był smutny, że to wtedy jeszcze nie jego książka została wydana. Henryk Szost to zupełnie inna osoba, choć tak samo pozytywna. Marcin pochodzi z Polic, czyli z drugiego końca Polski niż Szost. Oni się ze sobą znają i dobrze rozumieją. Z jednej strony maratończyk, a z drugiej średniodystansowiec. I te książki są zupełnie inaczej napisane. Jesteśmy coraz bliżej wydania trzeciej książki, której bohaterem będzie Adam Kszczot. Tej pozycji też nie możemy się doczekać.

Książka Henryka Szosta dobrze się sprzedała?

Można było ją kupić ją wyłącznie za pośrednictwem internetu. Pierwszy nakład miał trzy tysiące i już właściwie się sprzedał. Będzie dodruk, który tym razem trafi też do księgarń. W przypadku książki Marcina Lewandowskiego wydrukowaliśmy 6000 egzemplarzy. Tym razem będzie sprzedawać w internecie i w księgarniach. Chcemy stworzyć pewną jakość i markę wydawniczą, tym bardziej że miłośników biegania nie brakuje.

Książki o lekkoatletach to będzie nisza Wydawnictwa Precjoza?

Polskich lekkoatletów, o których lub z którymi warto napisać książkę jest bardzo dużo. I jako wydawnictwo chcielibyśmy iść w tym kierunku. Mam bowiem trochę wrażenie, że nasi lekkoatleci nie są wystarczająco mocno doceniani. Królowa sportu jest postrzegana przez kibiców jako dyscyplina niszowa. Chcemy popularyzować lekkoatletykę i pokazywać ciekawe postaci, które całe swoje życie poświęciły tej dyscyplinie. To nie jest jednak główna część działalności wydawnictwa, bardziej traktujemy to jako naszą pasję do sportu.

Marcin Lewandowski sam kiedyś wypowiedział w mediach społecznościowych na ten temat. Nie do końca został to dobrze zrozumiane, kiedy mówił, że jak są mistrzostwa Europy w piłce, to kibice wyciągają flagi i montują na samochodach. A jak są mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, z których zwykle wracamy z medalami, to nikt tak nie reaguje. Dlatego chcemy pokazywać ciężką pracę lekkoatletów i to jak dochodzą do imponujących sukcesów.

A pan dlaczego przystał biegać? Na stronie z wynikami można znaleźć pana starty jeszcze do 2018 roku…

Nie przestałem biegać. W weekend często mi się zdarza, że wychodzę do lasu i pokonuję 15-20 km, by wszystko sobie przemyśleć. Nie gonię już za wynikiem, może dlatego nie biorę udziału w zawodach.

Rozmawiał Andrzej Klemba


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce