Ambasador ze „śnieżnym” finiszem pod palmami w 41. Christmas Run

 

Ambasador ze „śnieżnym” finiszem pod palmami w 41. Christmas Run


Opublikowane w pon., 17/12/2018 - 12:52

W sobotę 15 grudnia miałem przyjemność wystartować w 41. edycji biegu Santa Monica-Venice Christmas Run, który odbywał się zarówno na 5 jak i na 10 km. Wybrałem dłuższy dystans – pisze Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów.

Czterdzieści jeden edycji to kawał historii. To przecież o jedną więcej niż Maraton Warszawski! Ile mamy w Polsce biegów z dłuższą historią? Na szybko jestem w stanie przypomnieć sobie jedynie Bieg Westerplatte i Maraton Dębno. Bieg Lechitów ma tyle samo edycji.

Start biegu znajdował się w Santa Monica, a więc mieście będącym kolebką mody na aktywność fizyczną w USA. To tu funkcjonuje oryginalne Muscle Beach, tu kończy się znana Route 66 i tu zlokalizowany jest znany z obrazków park rozrywki na molo.

Metę umiejscowiono w sąsiadującym od południa Venice Beach, które miało zostać lokalną Wenecją. Tak, znajdziecie tutaj też kanały, oraz wielu ulicznych artystów, muzyków, bezdomnych i dziwnych ludzi, których nawet ciężko opisać. To trzeba po prostu zobaczyć.

To tutaj też w Muscle Beach za młodu trenował Arnold Schwarzenegger.

Bieg głównym deptakiem Venice to naprawdę przeżycie nie do wyobrażenia. Poza widokiem osobowości po prostu nie z tego świata, przez ten około kilometrowy fragment w powietrzu unosiły się naprawdę dziwne aromaty, jakby ktoś powylewał olejki eteryczne, a muzyka grała bardzo głośno. I to w wszystko o 9 rano w sobotę! Podobno normalny widok w Venice.

Start biegu o 8:30, co oznaczało, że słońce już górowało nad tłumem biegaczy. Temperatura odczuwalna - ponad 20 stopni Celsjusza, a przecież jeszcze niedawno biegałem w około 0 stopniach. Jak się okazało, taka różnica wpływa mocno na bieganie. Upał osłabił wyraźnie organizm, z kilometra na kilometr zwalniałem, aż do mety.

Meta swoją drogą też zrobiła ogromne wrażenie, bo organizatorzy postarali się, by na każdego uczestnika... spadł śnieg! W 20 stopniach ciężko o naturalny śnieg, więc na mecie sypano tym sztucznym. To jest dopiero pomysłowość!

Po biegu, w specjalnie przygotowanym miasteczku biegowym, odbywał się konkurs na najlepsze przebranie, czyli pomysł znany m.in. z Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju. Uczestnicy byli kreatywni, jeden zespół stworzył wręcz cały orszak reniferów ze Mikołajem!

To też ciekawe rozwiązanie, bo po biegu można było zapisać się m.in. na... kolejne biegi. Organizacja zupełnie inna niż w Polsce.

Bieg na 10 km ukończyło 1746 osób. Zwycięzca z czasem 33:26. Ja ze swoim 44:33 uplasowałem się na 86. miejscu. Trasa była naprawdę dobrze wymierzona, co do metra, czy mili, a nawet i stopy.

Natomiast bieg na 5 km ukończyły 1 972 osoby, a zwycięzca dobiegł do mety w czasie 15:29.

Ps. Mikołaj już w gotowości na święta!

I pamiętajcie by nie zaniedbać przygotowań do nowego sezonu!

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce