Awans polskich maratonów w świecie

 

Awans polskich maratonów w świecie


Opublikowane w śr., 08/01/2014 - 14:39

– Biegi u nas naprawdę się rozwijają. Zmienić powinno się kilka rzeczy w kwestiach organizacyjnych. W Chicago np. obsługa imprezy była nawet tak samo ubrana - od butów aż po czapki, nie mówiąc o koszulkach i bluzach. Wiadomo było więc kto jest z ekipy technicznej i do kogo zwrócić się o pomoc. Ulicę na największych biegach są doskonale oznakowane. Partnerzy tych imprez rozdają kibicom jakieś przedmioty do kibicowania - trąbki, dzwoneczki. Ludzie też inaczej podchodzą do imprez biegowych. Ja w Chicago na 37. kilometrze mijałem osoby, które w domkach rozstawiły swoje własne stoisko z wyrobami domowymi i mieli małe kubeczki z piwem. Częstowali tym innych kibiców. W Paryżu też już, gdy byłem przy Champs Elysées, widziałem jak jakaś starsza pani rozdawała ciasteczka, a starszy pan obok częstował colą. Czy ktoś u nas otworzyłby własne stoisko przy trasie i coś rozdawał? – pyta retorycznie biegacz. 

– Tam kibicują miliony kibiców na całej długości trasy. W Warszawie wbiegamy na Kabaty i jesteśmy sami. Dodatkowo ludzie chcą protestować przeciwko maratonom, bo nie mogą wyjechać z uliczki osiedlowej. Natomiast w Chicago dla mieszkańców jest to święto. Mimo że impreza odbywa się w samym centrum. Tam już kilka dni wcześniej chodzą osoby w barwach imprezy i rozdają ulotki, informując o utrudnieniach, zapraszając do kibicowania. My nie jesteśmy aż tak daleko od imprezy w Chicago, decydują o różnicach pewne szczegóły.  Wszyscy wiedzą, że maraton to dobry sposób na promocję. Biegacze nie przyjeżdżają sami, ale z osobami towarzyszącymi. Hotele mają wtedy dobry utarg. Ja nocowałem u znajomych, ale w trakcie tej imprezy inni biegacze nocowali kilkanaście kilometrów od miasta, bo w Chicago nie było miejsc. Dlatego myślę, że i u nas zawody będą się rozwijały pod każdym względem – kończy Alberski, który chciał jeszcze wystartować w Tokyo, jednak odpadł w losowaniu.

Niech ilość przełoży się na jakość

Wypada więc życzyć sobie, aby w kolejnym rankingu Stowarzyszenia Statystyków Biegów Ulicznych nasze maratony zaliczyły kolejny awans, a wszyscy biegacze bezpiecznie dotarli na metę osiągając swoje wymarzone wyniki. A same imprezy były jeszcze lepsze pod względem organizacyjnym.

Postęp frekwencyjny jest widoczny – w 2012 r. w Maratonie Warszawskim biegało 6 796 osób (26,9% procentowy wzrost liczby uczestników, w 2013 r. było ich 8509), w Maratonie Poznań 5 420 osób (przypomnijmy 5678 uczestników w 2013 r.) a w Cracovia Marathon 3014 osób (46,7% wzrost, 4414 uczestników w 2013 r.). Tylko Maraton Wrocław zaliczył spadek frekwencji z 3896 osób do 3497 (w czym „dopomógł” niewątpliwie odwołany I Nocny Pólmaraton).

Przybyło też samych maratończyków. Jak przypomina PZLA, w 1979 r., a więc w roku rozegrania pierwszego maratonu w Warszawie (1861 biegaczy na mecie) klasyczny dystans biegało w Polsce 2019 zawodników (biegano też w Dębnie - 82 zawodników i w Otwocku -76). W tym roku, przypomnijmy, było ich 36 533.

PS. Biegaczy, którzy chcieliby podzielić się z czytelnikami naszego portalu swoimi doświadczeniami ze startów zagranicznych zachęcamy do kontaktu. Będziemy sukcesywnie uzupełniać naszą publikację.

RZ

Źródła: ARRS, PZLA

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce