Bieganie w trochę innym świecie. 2. Bieg Tkaczy w Zgierzu [ZDJĘCIA]

 

Bieganie w trochę innym świecie. 2. Bieg Tkaczy w Zgierzu [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 22/04/2018 - 16:34

Ponad 300 zawodników pobiegło w ciepły sobotni wieczór 21 kwietnia uliczkami starego Zgierza, m.in. na terenie Parku Kulturowego Miasto Tkaczy, podczas drugiej edycji Biegu Tkaczy. Zawody tym razem ściągnęły biegaczy ze ścisłej czołówki regionu łódzkiego, co nadało rywalizacji dodatkowego smaczku. Trasa zgierskiego biegu, choć wyjątkowo klimatyczna, raczej nie jest „życiówkowa”. Uzyskane wyniki świadczą jednak, że ścisła czołówka potraktowała ten start prestiżowo.

Od ubiegłego roku – jak nam powiedział główny organizator Jakub Stefankiewicz z KB „Powstaniec” Dobra, z urodzenia zgierzanin – trasa się nieznacznie zmieniła, by uniknąć szutrowego odcinka. Jednak, ponieważ ta część miasta nie jest płaska, nie dało się uniknąć sporej ilości podbiegów i zbiegów. No i oczywiście brukowanych uliczek, stanowiących o klimacie starego, włókienniczego Zgierza.

– Zmieniliśmy też porę rozgrywania biegu na wieczorną, żeby nie było już tak gorąco – dodał organizator – a także wprowadziliśmy biegi dziecięce w kategoriach wiekowych, i dzieciaki nam się świetnie spisały.

Od startu na prowadzenie wysforował się debiutujący w tej imprezie Tomasz Osmulski, czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec, który tydzień temu był najszybszym Polakiem w półmaratonie towarzyszącym DOZ Maratonowi Łódź. Na kolejnych kilometrach Tomek jeszcze powiększył przewage, wygrywając z czasem 15:41. Podium dopełnili reprezentant młodszego pokolenia Dawid Waloski z Częstochowy (16:28) oraz kolejny zasłużony biegacz łódzkiego regionu, Krzysztof Pietrzyk z Koluszek (16:35).

Łodzianka Karolina Matusiak również nie dała szans konkurencji i zwyciężyła z wynikiem 20:45, wyprzedzając inną łódzką zawodniczkę Katarzynę Sadzak (22:15) i zgierzankę Annę Banasiak (22:22). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Tomek bardzo szybko rozpoczął, a potem nie mogłem go dojść – opowiadał nam Krzysztof Pietrzyk, świeżo upieczony mistrz Polski weteranów w kategorii wiekowej w przełajach. Mogło być lepiej, ale podium to podium, zawsze fajnie na nim stanąć, przez 20 lat biegania już się trochę tego uzbierało. I do tego na fajnym, klimatycznym biegu w wieczornej porze po spędzeniu dnia z rodziną.

– Sprawdziłem w sieci mapkę, ale była tak zakręcona, że nie chciałem sobie nią zawracać głowy, więc trasa praktycznie bez rozpoznania – przyznał zwycięzca – dobrze, że pilot się nie pomylił. O tych brukowanych uliczkach słyszałem, ale nie spodziewałem się tylu podbiegów. Na szczęście trenujemy na Rudzie Pabianickiej. To miejsce skrywa w sobie kawał historii, a bieg o zmroku dodaje klimatu. Po łódzkiej połówce już odpocząłem, chociaż nie była dla mnie aż taka obciążająca, liczyłem tam na zrobienie trochę lepszego czasu. Trener stwierdził, że bardzo dobry trening zrobiłem – dodał ze śmiechem Tomek.

– Nie znałam tej trasy i podbiegi mnie troszkę przestraszyły – powiedziała najszybsza z pań Karolina Matusiak. – Do drugiego kilometra biegłam z jeszcze jedną dziewczyną, ona trochę rwała, ale potem już ją zgubiłam i się dowiedziałam, że jestem pierwsza. Fajnie było tu wystartować, ten bieg ma swój klimat, to takie bieganie w trochę innym świecie.

Na zgierskim biegu tradycją stał się już psi akcent. Grupa wolontariuszy z miejscowego schroniska Fundacji „Medor” uczestniczy w nim w ramach Biegu na 6 Łap – akcji wybiegiwania schroniskowych psów i promowania ich adopcji. Tym razem w biegu wzięło udział siedem Medorowych psiaków. Najszybciej pociągnęły swoich opiekunów Korek i Diablo. Na mecie oczywiście wszystkie dostały wodę do picia i psie przysmaki.

Pomysłodawca Biegu Tkaczy Jakub Stefankiewicz to z urodzenia zgierzanin i historyk-amator. Udziela się w grupie rekonstrukcyjnej Strzelców Kaniowskich i zdarza mu się biegać w historycznym mundurze. Jak przyznał, te zainteresowania mają przełożenie na organizowanie przez niego biegu w starej dzielnicy Zgierza.

– Zgierz się później nie rozwinął przemysłowo tak jak Łódź, bo tu jest tylko jedna rzeka, a w Łodzi jest ich więcej – opowiadał nam – ale właśnie tu się wszystko zaczęło w 1820 roku od podpisania umowy zgierskiej . Dzięki niej przyznawano tkaczom działki za otwieranie zakładów produkcyjnych. Tutaj można wciąż zobaczyć, jak wyglądała w tamtym czasie np. łódzka ul. Piotrkowska, tu jest zachowana identyczna drewniana zabudowa.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce