Dusiła się w łóżku... ukończyła Supermaraton w Katmandu! [WYNIKI]

 

Dusiła się w łóżku... ukończyła Supermaraton w Katmandu! [WYNIKI]


Opublikowane w sob., 13/10/2018 - 19:31

Uczestnicy Projektu Polskie HImalaje nie próżnują. Za częścią grupy z wyprawy już Supermaraton Stulecia Pamięci Polskich Himalaistów. W Katmandu biegano nietypowo, bo na bieżni, a każdy uczestnik mógł pokonać dowolny dystans.  

Wyniki (stan na moment pisania tekstu):

Mężczyźni:

1. FIEBICH Zbigniew - 60 km - 7:53:34
2. KOSTAŃSKI Adam - 51,2 km - 6:11:34
3. BERNAT Antoni - 50,8 km - 6:38:35

Kobiety:

1. PATEREK Agata - 50 km - 6:25:40
2. KLUSEK Jolanta - 42.4 km - 6:06:51
3. MILER-WALCZAK Monika - 24 km - 2:46:25

Pełne zestawienie: TUTAJ

Po biegu rozmawialiśmy z Jolantą Klusek, która biega dopiero 2 lata, ale tyle wystarczyło, by bieganie stało się jej pasją. Do Katmandu poleciała... zupełnie przypadkiem. 

Odkąd powiedziała życiu „tak”, wszystko nabrało tempa. Najpierw był wygrany pakiet na bieg zagraniczny, potem wygrany bilet do Katmandu. Gdy Jola pojawiła się w Indiach, okazało się, że czeka ją większe wyzwanie niż się spodziewała. W jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata, cierpiąca na astmę biegaczka, poczuła się źle i rozważała nawet rezygnację z udziału zarówno w wycieczce po Indiach, jak i z biegu w Katmandu. Na szczęście zmieniła zdanie i właśnie ukończyła maraton na bieżni w Nepalu, który odbywa się w ramach projektu Polskie Himalaje. By spełnić swoje marzenie, wzięła kredyt. Zapytaliśmy ją o szczegóły.

Biegaczką zostałaś stosunkowo niedawno. Jak do tego doszło?

Jolanta Klusek: Pewnej nocy miałam poważny atak astmy. Strasznie się dusiłam. Obiecałam sobie wtedy, że jeśli to przeżyję, diametralnie zmienię swoje życie. Zaczęłam od lekarza, który zasugerował sport. Zaczęłam, zgodnie z jego zaleceniem, od biegania. Kupiłam też sobie rolki.

Pewnie jako astmatyczka, nie przyjęłaś dobrze pomysłu z bieganiem?

Pomyślałam, że ja i bieganie to związek, który nie ma szans. To się po prostu nie uda. Przecież ja się męczyłam nawet wtedy, gdy trzeba było podbiec do autobusu, albo wejść po schodach. Mimo tych obaw, postanowiłam spróbować. Zaczęłam od truchtu, ale okazało się, że oprócz astmy, mam też problem z tuszą. Bolały mnie kolana i wszystko inne.

Zaczęłaś się odchudzać?

Zmieniłam dietę, zrezygnowałam z produktów przetworzonych i nie odpuszczałam biegania, czy też truchtania. W końcu przyszły pierwsze efekty. Po miesiącu truchtania, przebiegłam pierwszy kilometr. Do dzisiaj pamiętam, jak się z tego cieszyłam. Cały kilometr, mój pierwszy. To się teraz wydaje śmieszne, ale dla mnie było niesamowitym osiągnięciem. Przecież zaledwie miesiąc wcześniej dusiłam się w łóżku.

Szybko wystartowałaś w pierwszym biegu?

Już po trzech miesiącach. To był 5-kilometrowy bieg towarzyszący Maratonowi Warszawskiemu. Atmosfera tego wydarzenia mnie urzekła. Moc tych wszystkich osób dookoła, udzieliła się i mnie. Odrazu wiedziałam, że chcę być częścią biegowej społeczności i uczestniczyć w takich wydarzeniach. Od roku uczestniczę w treningach Adidas Runners, gdzie oprócz biegania są także zajęcia ogólnorozwojowe, joga, stretching. To pomaga mi się wyluzować po pracy. Po prostu całą sobą weszłam w ten biegowy świat. Po piątce przyszedł start w dyszce, potem półmaratony, zrobiłam nawet Koronę Półmaratonów, a w maratonie wystartowałam dopiero w tegorocznej edycji Maratonu Warszawskiego.

Wtedy miałaś już w ręce bilet do Katmandu, gdzie przebiec można nawet 100 km. Nigdy nie biegałaś w górach. Ultra to chyba też jeszcze nie twoja bajka. Skąd pomysł, żeby tam pobiec?

Ale ja wcale nie miałam takiego pomysłu. Teoretycznie wiedziałam, że każdy, kto bierze udział w biegach Setki Stulecia, będzie mógł wziąć udział w losowaniu biletu do Nepalu i udziału w Supermaratonie, ale jeszcze chwilę przed losowaniem w ogóle nie sądziłam, że będę brała w nim udział. Jednak organizatorzy zaczęli opowiadać o tym magicznym miejscu, o kosztach, o możliwościach, sama siebie zaskoczyłam, zgadzając się na udział w losowaniu.

Co poczułaś, jak zostałaś wylosowana?

Najpierw pomyślałam „o boże, co ja zrobiłam”. Później w szoku przyjmowałam gratulacje i dopiero, gdy opadły emocje, pomyślałam, że mam w życiu niesamowite szczęście. Marzyłam o podróży do Indii od dawna, a Nepal - nawet nie sądziłam, że to realne marzenie! Od razu zaczęłam czytać szukać, dowiadywać się. Zaczęłam tym żyć.

Ale ten bilet nie jest pierwszą twoją wygraną w losowaniu. Wcześniej już trafił ci się pakiet startowy?

Tak. Wygrałam pakiet startowy na 5-kilometrowy bieg w Berlinie, który na dodatek wcale się nie odbył.

Jak to?

Odwołali bieg z powodu wyjątkowo ciężkich warunków atmosferycznych, ale ja i tak pobiegłam. I to nie sama. Skoro już tyle osób z całego świata stanęło na starcie, to nie chcieliśmy rezygnować i sporą grupą ruszyliśmy do mety. Tak dla siebie, dla przyjemności. W końcu jednak zadebiutowałam w zagranicznym, oficjalnym biegu.

Trzy tygodnie temu pobiegłam w Pradze, na dystansie 5 km. Udało mi się tam zejść poniżej 30 minut, więc chyba mogę być z tego debiutu zadowolona.

Co planujesz osiągnąć w Katmandu?

Boję się tego biegu. To dla mnie skok w nieznane. Spodziewam się, że będzie ciężko, ale na pewno dam z siebie wszystko. Planowałam półmaraton, ukończyłam maraton. I biegnę dalej!

Za tobą już indyjska część imprezy. Jakie są twoje pierwsze wrażenia?

Już na lotnisku byłam zawiedziona, a do tego doszedł problem z oddychaniem w smogu. Nie byłam na to przygotowana. Chciałam wracać. Teraz jestem Indiami zachwycona, czuję się tu jak w domu. Ten wyjazd to przygoda mojego życia. Nie wiem, czy tu kiedykolwiek wrócę, ale na pewno zapamiętam, że przeżyłam tu magiczne chwile.

Co teraz przed tobą?

Chciałabym wystartować w Maratonie Berlińskim na rolkach, ale na razie starty zagraniczne są dla mnie wyzwaniem finansowym. Ten start pozostaje w sferze marzeń, a moje marzenia ostatnia szybko się spełniają. Może i tym razem tak będzie…

Rozmawiała w Indiach Ilona Berezowska


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce