Dycha prawdziwie Harpagańska! [DUUŻO ZDJĘĆ]

 

Dycha prawdziwie Harpagańska! [DUUŻO ZDJĘĆ]


Opublikowane w ndz., 26/03/2017 - 17:28

Czwarta odsłona sosnowieckiej Dychy okazała się prawdziwie Harpagańska. I nie chodziło tylko o nazwę organizującego ją stowarzyszenia. Łatwo nie było - tak ocenili bieg jego uczestnicy, którzy przyznali mu też 10 punktów na 10 możliwych w kategorii „organizacja”. Przyznali nawet, że z taką pompą można przygotować co najmniej dobry półmaraton.

Pogoda od rana nie rozpieszczała zawodników. O świcie przymrozek, przed startem temperatura bliska zeru a na trasie słońce, które okazało się utrapieniem dla ubranych w cieplejsze zestawy startowe. Po biegu, przed dekoracją i losowaniem nagród, ponownie zrobiło się bardzo zimno. Przygotowane przez organizatorów leżaki posłużyły jako ławki. O wygrzewaniu się w słońcu nie było mowy. Zadbano jednak o to, by nikt nie zmarzł: uczestników imprezy rozgrzewały zajęcia fitness, zumba, gorąca muzyka i… zespół Feel, którego członkowie wzięli udział w biegu. Piotr Kupicha wręczał nagrody części zwycięzców.

Dziesięciokilometrowa atestowana trasa okazała się szczęśliwa dla tych, którzy rano trafili z właściwym strojem. Należał do nich Przemysław Jędros, któremu dało się ustanowić nową życiówkę na tym dystansie: – Oczywiście, że dzisiejsza dycha była Harpagańska, to znaczy ciężka – przyznał później. – Trzy kilometry pod górkę, wiatr wiał w twarz, co hamowało. Trasa jest szybka, ale nie należy do łatwych. Długi podbieg jest wyczerpujący i trzeba go pobiec z głową, żeby zostało sił na ostatnie kilometry. Chciałabym tu podziękować Dawidowi Malinie i Radkowi Kasprzakowi z Inżynierii Biegania, bo to im zawdzięczam nową życiówkę.

v Tak, to była Harpagańska Dycha – potwierdził Bogdan Gaweł, Ambasador Festiwalu Biegów. – W tamtą stronę źle się biegło, potem było już z górki. Ale prawda jest taka, że organizatorzy często wymyślają takie straszne nazwy, żeby przyciągnąć uczestników. Myślę, że to normalny bieg na 10 km, podobny jak inne. Dobrze zorganizowany, choć zaplecze socjalne jest odrobinę za małe na tyle osób. Ale organizatorzy stanęli na wysokości zadania.

Podobnego zdania był Paweł Osiński: – Impreza tak doskonale zorganizowana, jakby miał się tu odbyć co najmniej porządny półmaraton a nie dyszka. Kilka stanowisk do masażu, leżaczki do odpoczynku, scena… Świetna trasa. Tylko pogoda mogłaby być trochę cieplejsza. To moja pierwsza Harpagańska Dycha i muszę przyznać, że łatwo nie było. Pierwsze pięć kilometrów super, potem zdechłem i męczyłem się do mety. Ale fajnie wrócić do rodzinnego miasta, bo urodziłem się w Sosnowcu.

Zaciekła rywalizacja i walka o każdą sekundę trwała także wśród kijkarzy, dla których przygotowano osobną klasyfikację. Poziom zawodów podsumowała dla nas Elżbieta Żuchowicz z drużyny Dąbrowa Nordic Team: – To była zdecydowanie Harpagańśka Dycha. Trudna trasa, bardzo mocna obsada z wieloma utytułowanymi zawodnikami, w tym mistrzami Polski. Sama trasa była szybka, ale zawody dla harpaganów. I myślę, że po tej imprezie zdecydowanie mogę się nazwać harpaganem.

Podobne miano przysługuje każdemu z ponad ośmiuset finiszerów biegu. A poza nim bardzo ładna koszulka, chusta wielofunkcyjna oraz piękny medal. Trzeba przyznać, że w temacie pakietów startowych i oprawy biegu organizatorzy również zasłużyli na maksymalną ocenę!

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce