Dzik, Loszka i Warchlak. Armagedon Active w nowej odsłonie [ZDJĘCIA]

 

Dzik, Loszka i Warchlak. Armagedon Active w nowej odsłonie [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 24/03/2019 - 07:43

Stara żwirownia w Okręglicy pod Sieradzem i jej okolice po raz drugi w ciągu ostatnich miesięcy stały się w sobotę 23 marca areną biegu z przeszkodami Armagedon Active. Poprzednia edycja organizowanego przez KS Rajsport Sieradz Active Team biegu odbyła się w grudniu ubiegłego roku. Tym razem organizatorzy postarali się o kilka nowych, znacznie trudniejszych technicznie przeszkód. Dopisała też pogoda, która tego dnia była bardzo ciepła i prawdziwie wiosenna.

Jak to bywa na biegach OCR, na trasach dołożono „promocyjne” kilometry do zapowiadanych dystansów. Krótszy bieg o nazwie Loszka, zamiast nominalnej piątki, miał ich siedem. Na dłuższym Dziku, zapowiadanym jako 11 km, wyszło ich aż 14. Oprócz nich rozegrano też bieg dziecięcy o wdzięcznej nazwie Warchlak.

Tereny żwirowni zwane są przez organizatorów Mordorem. One też zgodnie z nazwą najbardziej umordowały zawodników wyjątkowo stromymi, nieraz na czworaka pokonywanymi podejściami, a także nagromadzeniem przeszkód. Z tych ostatnich największe zainteresowanie wzbudziły jednak mocno oddalony od bazy zawodów multirig z nunczakami (tylko na dłuższym dystansie) oraz umiejscowiona tuż przed metą kombinacja zwana Destiny (ang. „przeznaczenie”– red.). Tę ostatnią przywiózł nasz znany nie tylko w kraju zawodnik OCR Adrian Piórkowski (OSPRO.pl, Koniuchy OCR). Wcześniej gościła ona na ubiegłorocznych MP Biegów Przeszkodowych w Gdyni.

Destiny w całości pokonał tylko jeden zawodnik z Loszki (nie był to zwycięzca) i naprawdę nieliczni z Dzika. Składała się ona z z sekwencji lin, gimnastycznych kółek i siatki, instalacji „low rig” (niskiego ciągu), długiej, zygzakowatej równoważni, a na koniec znów lin, kółek i bujających się drągów. Nasz reporter w przerwach między zdjęciami i wywiadami miał okazję przećwiczyć ją w częściach, a na koniec przejść całą, jednak palce rozgięły mu się tuż przed klepnięciem końcowego dzwonka...

Krótszy dystans zdominowały panie, zajmując odpowiednio pierwsze, trzecie i czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej! Najszybsze były: Natalia Kozłowska z xRunners (57:59), Julita Titz-Koza z Szakali Bałut (58:10) i Karolina Ogłoszka z Drogi Do Ultra (58:12). Pierwszym z panów był Marcin Bartoś z Koniuchów OCR (58:03, 2. miejsce open), przed Rafałem Dudkiem z Reha-Ort Złotów (59:19) i Marcelem Koniecznym ze Strefy OCR Mogilno (59:51). Ponieważ niektórzy z nich startowali w różnych falach, ostateczna kolejność została ustalona dopiero po dobiegnięciu wszystkich na metę. Loszkę ukończyło 85 zawodników.

„Korespondencyjne” pojedynki toczyli również biegacze na dłuższym dystansie. Ostatecznie najszybsi byli: Piotr Płóciennik z Drogi Do Ultra (1:32:00) przed Damianem Klockiem (1:35:41) i Błażejem Skowrońskim z Dzik Komando (1:36:16) oraz Jolanta Papiór z Watahy (1:49:31) przed Katarzyną Bluszcz (1:51:57) i Eweliną Błaszczyk z United Gym Poddębice (1:58:36). Dzika ukończyło 144 zawodników.

Pełne wyniki obydwu dystansów można zobaczyć TUTAJ.

– Miałam biec Dzika, ale rozsądnie się przepisałam na krótszy dystans, bo to jest mój pierwszy start po kontuzji – opowiedziała nam druga w Loszce Julita Titz-Koza – ale za to postanowiłam biec na maksa. Ostatnią przeszkodę próbowałam pokonać, ale się nie udało. Wszystkie inne zaliczyłam, nawet paintballa. One były dla mnie najcięższe, bo teren nie jest dla mnie przeszkodą. Lubię góry, lubię wodę, lubię jak jest trudno w terenie. A jeśli chodzi o przeszkody, to dziś były fantastyczne. Z innych atrakcji był jeszcze bieg po dachach samochodów. Na całej trasie teren był fajnie wymieszany z przeszkodami. Było też dużo biegania, chociaż dla mnie zawsze mogłoby być więcej – zakończyła specjalizująca się ostatnio w górskich biegach zawodniczka.

– Ścigałyśmy się z Julitą cały czas, bywało, że zmieniałyśmy się na prowadzeniu co sto metrów – relacjonowała Karolina Ogłoszka, która dobiegła do mety tuż po niej. – Dochodziłyśmy się nawzajem na przeszkodach, ale też bardzo się wspierałyśmy. Na Destiny doszłam do jednej czwartej, a wszystko inne się udało pokonać. Ale najcięższe chyba były ciągnięcie trylinki i długie odcinki biegu z oponami. Teren zdecydowanie najtrudniejszy okazał się w Mordorze. Gdyby nie nasze treningi Drogi Do Ultra na Rudzkiej Górze, to nie wiem, czy bym to ukończyła. Tak więc wielkie dzięki dla trenerów Arka i Marcina, no i dla Marty, która mnie prowadziła od dłuższego czasu!

– Mi też pomogły treningi z Marcinem i Arkiem! – dodała jej drużynowa koleżanka Aleksandra Tyńska-Sitek, która ukończyła Loszkę jako siódma z pań i pierwsza w kategorii wiekowej. – Jest poprawa, bo ostatnio w grudniu byłam tu trzecia w kategorii. Tak więc Droga Do Ultra górą! Na niektórych przeszkodach dziś było trudno. Bałam się paintballa, ale okazało się, że miałam tylko jedno pudło. Górki oczywiście były wyczerpujące, ale jak już mówiłam na początku, od czego są treningi na Rudzkiej Górze w Łodzi...

– Dużo biegania i mało przeszkód – podsumował szósty w Dziku OCR-owy weteran Mariusz Wiktorowicz z Watahy – chociaż niektóre były świetne, jak choćby Destiny na końcu, a wcześniej multirig z nunczakami. Na nim tylko wolontariusze mogliby lepiej pilnować poprawności przejścia. Teren został wspaniale wykorzystany, była niezła męczarnia. Trasa jednak bardziej, niż typowych przeszkodowców, faworyzowała biegaczy. Na płaskich odcinkach mnie doganiali. Może i mogłem trochę mocniej przycisnąć. Mimo to w sumie było naprawdę fajnie.

– To miało być mocne przygotowanie i sprawdzian przed Barbarianem, który będzie 7 kwietnia Siemianowicach Śląskich – opowiedział nam zwycięzca Dzika, Piotr Płóciennik z Drogi Do Ultra. Jego ekipa zajęła drugie miejsce w klasyfikacji drużynowej, za załogą Dzik Komando. – Według mnie teren zrobił całą robotę, te pętle z podbiegami, oponami, trylinkami – dodał. – Wyrobiłem sobie w miarę bezpieczną przewagę i już na luzie wchodziłem na ostatnią przeszkodę. A była ona z Mistrzostw Polski, bardzo ciekawa. Przeszedłem ją od strzału. W sumie start bardzo udany.

Organizatorzy już teraz zaprosili wszystkich na kolejną edycję Armagedon Active, tym razem w Cekowie koło Kalisza, 10 sierpnia.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce