GP Warszawy w zimowej scenerii. „Mogło być gorzej” [ZDJĘCIA]

 

GP Warszawy w zimowej scenerii. „Mogło być gorzej” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 17/03/2018 - 15:59

Choć niektórzy już witali się z gąską ciesząc się na myśl o nadchodzącej wiośnie, to jednak zima nie daje o sobie zapomnieć. Przekonali się o tym uczestnicy trzeciego etapu Grand Prix Warszawy.

W sobotę okolice Lasu Kabackiego przypominały tereny popularnych kurortów narciarskich. Było biało, słonecznie i mroźne (ok. -2 stopni). Odczucie chłodu potęgował wiatr. Mimo to na leśnych alejkach pojawiło się wielu spacerowiczów i naśladowców Justyny Kowalczyk. Nie wszystkich jednak zimowe warunki skłoniły do udziału w biegu, zwłaszcza że jeszcze tydzień temu termometry wskazywały o 15 stopni więcej...

Ostatecznie wystartowało ponad 180 osób. Do pokonania mieli dobrze znaną 10-kilometrową trasę, ze startem i metą w okolicach stacji techniczno-postojowej metra na Ursynowie. Jako pierwsze ruszyły panie oraz panowie, którzy planowali pokonać dystans w czasie powyżej 60 min. Dziesięć minut później wystartowali pozostali uczestnicy.

Jako pierwszy metę przekroczył Artur Jabłoński. Drugi był Sebastian Polak, a trzeci Daniel Żachowski.

– Przyznam, że to był jeden z cięższych biegów na Kabatach. To chyba wina przeziębienia, które mnie męczy. Zresztą dziś i tak czułem się najlepiej od poniedziałku. Dodatkowo na trasie było ślisko. Wspomagałem się kolcami, ale one są już wytarte i prawie nie chwytają. Nie ma jednak co narzekać. Trzeba trenować dalej, no i nie chorować – opowiadał na mecie zwycięzca.

Przypomnijmy, że Artur został powołany do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w trailu. Rok temu w Badia Prataglia zawodnik grupy Dream Run zajął 21. lokatę.

– Pomijając ten tydzień, czuje się w lepszej dyspozycji. Poprzednio dostałem wiadomość o starcie miesiąc przed imprezą, teraz mam więcej czasu, żeby się przygotować. Na pewno więcej uwagi poświecę na wzmacnianie się i zbicie wagi. Chciałbym zrzucić minimum 3 kilogramy. Tym razem dystans jest znacznie dłuższy, bo aż 85 km (wówczas 49 km - red.), więc trzeba będzie zacząć spokojniej – analizował nasz rozmówca.

Polska dziesiątka na MŚ w trailu w Hiszpanii

Reprezentacja Polski na MŚ w trailu. Pomagamy w ustaleniu składu...

Wróćmy jednak do Warszawy. Wśród pań najlepsza była Marta Jusińska, która wyprzedziła Anne Sawicką oraz Martę Kaźmierczak.

– Przez 2 km biegłam z trójką dziewczyn, później już tylko z jedną. Cztery kilometry przed końcem postanowiłam zaryzykować i trochę przyspieszyłam. Jak widać, udało się utrzymać przewagę do końca – relacjonowała triumfatorka. – Biegło mi się bardzo dobrze. Przed biegiem myślałam, że warunki będą gorsze. Startowałam w normalnych butach i nie mogę narzekać. Uważam, że dla biegaczy nie ma złej pogody – zaznaczyła Marta Jusińska.

Dla niektórych start na Kabatach był już drugim biegiem podczas sobotniego poranka.

– Pogoda zupełnie mnie nie zraziła. Rano byłem jeszcze na urodzinowym parkrunie na Ursynowie. To był więc taki bonusowy start. Było bardzo sympatycznie i słonecznie. Nawet w pewnym momencie musiałem zdjąć czapkę – opowiadał Kamil Wołosewicz, zadowolony z obu startów. – Atmosfera była niesamowita. Śnieg sypiący się z gałęzi robił wrażenie. Fajnie, że w Warszawie mamy las i możemy pobiegać w takich warunkach. To już chyba ostatnia szansa, żeby nacieszyć się zimą – powiedział jeden z uczestników imprezy.

Kolejna runda Grand Prix Warszawy 7 kwietnia. Wszyscy liczą, że pogoda już dopisze. Ale jak mówi stare przysłowie, „kwiecień plecień”…

RZ


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce