Jedyne takie ultra. Leśna Doba po raz trzeci

 

Jedyne takie ultra. Leśna Doba po raz trzeci


Opublikowane w pon., 14/10/2019 - 14:54

W Róży koło Pabianic po raz trzeci odbył się wyjątkowy ultramaraton. O jego unikalności decyduje wiele czynników: niezwykła atmosfera, tajemnicza leśna trasa i świetna organizacja, ale przede wszystkim formuła „ultra dla każdego”. Od trzech lat sprawia ona niezmiennie, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jedni przyjeżdżają po nowe rekordy trasy, inni sięgają wyżej (przed rokiem to tutaj padł nowy kobiecy rekord w 24 h nordic walking) a są i tacy, którzy walczą o swoje PB i starają się pokonać największą liczbę kilometrów w życiu. To może być 200 km, 100 km albo maraton. Nieważne. Tutaj każdy zmaga się ze swoimi ograniczeniami, czasem, bólem i zmęczeniem. I, co najważniejsze, nie jest w tych zmaganiach sam, bo trudno o lepiej zabezpieczoną imprezę.

Kolejnych okrążeń nikt za nas nie przebiegnie, ale poza trasą, w bazie zawodów, też można zdziałać cuda. Bo jak inaczej nazwać nieprzerwany doping nawet o 3 nad ranem? Albo ciepłe posiłki i dziesiątki przekąsek serwowanych przez całą dobę? Jest sala sypialna, jadalnia, bufet, prysznice i komfortowe toalety… Przede wszystkim są ludzie, których naprawdę interesuje to, że ktoś zmaga się z bólem, próbuje pokonać zmęczenie albo właśnie ustanawia swój własny rekord.

Tutaj nikt nie jest anonimowy, po tylu godzinach wspólnej walki znają się wszyscy. Na trasie mówią sobie „hej”, pytają o samopoczucie albo narzekają na piasek w butach, chociaż jeszcze kilka godzin wcześniej nie mieli o sobie pojęcia. Przy bufecie wymieniają wrażenia z najtrudniejszych odcinków pętli, dzielą się sposobami na otarcia albo licytują, kto dorobił się większych pęcherzy. Nie ma znaczenia czy ktoś jest starym wyjadaczem, czy właśnie stawia pierwsze ultra kroki. Magia Leśnej Doby.

Tegoroczna edycja była wyjątkowo magiczna dzięki pełni księżyca. Ten przez całą noc oświetlał trasę tak, że na niektórych odcinkach można było poruszać się bez czołówek. Dopisała też pogoda. Słońce i około 20 stopni w ciągu dnia, 12-13 nocą. To wyjątkowo komfortowe warunki dla zawodników zmagających się z kolejnymi kilometrami. Robili to na trasie mierzącej 12,3 km. Na pętli czekały na nich równe leśne ścieżki, ale też zdradliwe korzenie, koleiny i kałuże, długie piaszczyste odcinki, górki i strome zejścia. Z pewnością nie było nudy.

– Trasa jest umiarkowanie trudna, za to bardzo przyjemna, leśna. Z czasem stawała się coraz trudniejsza, z każdą pętlą… – mówił na mecie zwycięzca Łukasz Dziądziak z Oławy. Nabiegał 16 pętli, czyli 196,8 km. – Miałem plan, żeby wygrać, ale nie znałem wcześniej rekordu trasy, więc nie myślałem o konkretnym kilometrażu. Może za rok zdecyduję się zaatakować ten rekord. Teraz po prostu biegłem dopóki dawałem radę. Przeszkadzało mi jedynie zimno, bo z każdym kolejnym okrążeniem robiło mi się coraz zimniej…

Drugie miejsce zajął Grzegorz Wójcik (184,5 km) a trzecie Grzegorz Stanowski (179,7 km). Wśród pań zwyciężyła Kamila Wróbel z Rzeszowa, która rywalizację ukończyła z kilometrażem równym trzeciemu zawodnikowi (179,7 km). Podium dopełniły Ula Przygoda (167,4 km) oraz Agnieszka Kuczko (159,9 km).

W równoległej klasyfikacji nordic walking bezkonkurencyjny, po raz kolejny, okazał się Wojciech Kolasa, który pokonał 155,1 km. – Wynik taki sam jak przed rokiem, ale czas nieco lepszy. Miałem apetyt na 160 km, ale pokonało mnie ogólne zmęczenie. Zakończyłem rywalizację w punkcie pomiaru czasu na trasie, nie dokończyłem ostatnie pętli. Może dałbym radę to zrobić, ale to byłoby jakieś czołganie przez pełzanie… – przyznał. – Pewnie za rok wrócę dla tej urokliwej trasy i wspaniałych ludzi, którzy organizują tę imprezę. Nawet jeśli sam nie wystartuję, to będę zachęcał innych.

Wśród kijkarzy swoją siłę pokazały panie, które uplasowały się na drugiej i trzeciej pozycji open. Zwyciężyła Sylwia Reseman z Żukowa, zostając tym samym trzykrotną triumfatorką imprezy. Poprawiła też rekord trasy w kategorii kobiet nordic walking, pokonując 147,6 km. Drugie miejsce zajęła nasza redakcyjna koleżanka Katarzyna Marondel z wynikiem 135,3 km a trzecie Magda Idkowiak (123 km).

Podium panów dopełnili Marek Kowalski oraz Seweryn Paczesny (obaj po 123 km, o kolejności zadecydował czas netto).

Pełne wyniki: TUTAJ

red. / KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce