Kolorowo i radośnie po trasie LOVE. Biegowe Walentynki pod Najstarszą Sosną w Polsce [ZDJĘCIA]

 

Kolorowo i radośnie po trasie LOVE. Biegowe Walentynki pod Najstarszą Sosną w Polsce [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 17/02/2020 - 14:17

Pierwszy raz spotkali się w połowie lutego 2014 roku. Szymon Wadas i jego biegowi przyjaciele z grupy Niezależni Biegacze Mmz spotkali się pod (prawdopodobnie) najstarszą sosną w Polsce, rosnącą nieopodal parkingu przy ul. Stankowizna w Mińsku Mazowieckim, by z okazji Święta Zakochanych przebiec 8,5 kilometra po pełnej zawijasów i nawrotów trasie układającej się w napis... LOVE.

Było ich wtedy dwadzieścioro, ale z roku na rok chętnych na truchtanie po tak atrakcyjnym szlaku przybywało. Spontaniczne spotkanie przeradzało się stopniowo w coraz bardziej zorganizowaną imprezę biegową, na którą zaczęli zjeżdżać uczestnicy z regionu, całego Mazowsza, a nawet dalszych zakątków kraju. W tym roku była dziewczyna z Gorzowa Wielkopolskiego, inna z podłódzkiego Ozorkowa, przyjechali z Podkarpacia.

Główna idea jednak pozostała – bieg jest towarzyski, służy wyłącznie radości i dobrej zabawie, nie ma żadnej klasyfikacji ani pomiaru czasu.

W niedzielne przedpołudnie 16 lutego 2020 roku parkingiem niedaleko Sosny zawładnęło około 2 setek kolorowo ubranych biegaczy. Jak na bieg z okazji Walentynek przystało, wielu przyjechało parami, niektórzy ze swymi niebiegającymi „drugimi połówkami”, które zrobiły sobie po tej samej trasie spacerek lub marsz z kijami, wielu z psiakami.

Zapisy w biurze zawodów pod czerwonym (a jakże!) namiotem, wpisowe „co łaska” - ile kto chce i może, a w pakiecie startowym numerki-naklejki, papierowe serduszko i uśmiech trojga wolontariuszy.

Szymon Wadas (biegł z flagowym numerem 14) stanął do nierównej walki z mikrofonem, przywitał uczestników i przeprowadził ich 150 metrów na start ostry pod „najstarszą sosnę w Polsce”. Piękne, imponujące drzewo o imieniu Wszebora liczy sobie ponoć prawie 350 lat, wyrasta 22 metry ponad grunt i ma ponad 360 cm w obwodzie.

Oznakowana czerwonymi serduszkami z papieru trasa ułożona w napis miała swoje prawa, pierwszy kilometr był więc, przy tak znacznej liczbie uczestników, przedzieraniem się wąziutką ścieżką przez leśne chaszcze. Tempo tutaj raczej spacerowe, potem zresztą, z racji na charakter biegu, też – z wyjątkiem paru harpaganów, którzy ścigają się nawet na treningowym wolnym wybieganiu – nikt szybkości specjalnie nie forsował. 

Przecież w VII Biegu Walentynkowym Pod Najstarszą Sosną w Polsce „wygrywa każdy” - przypominał kilkakrotnie Szymon, który z balonikiem w serduszka starał się pełnić rolę pilota, zaś wyrywających zbytnio do przodu przywoływał gwizdkiem, a nawet „karał” żółtą kartką (czerwona, którą chciał w pewnym momencie wyciągnąć, dziwnym trafem zniknęła z jego kieszonki). 

Na mecie w bramie z czerwonych serc czekały piękne medale, a na parkingu – pizza, mnóstwo pysznych ciastek, herbata i kawa.

Gwar i śmiech rozbrzmiewał jeszcze przed kilkadziesiąt długich minut po przybiegnięciu ostatnich uczestników, zwłaszcza, że organizatorzy przyszykowali jeszcze losowanie upominków. Wśród nagród wyróżniały się pyszne chlebki na zakwasie, pytlowe i razowe, sprezentowane przez mińską piekarnię Chleb każdy inny.

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce