Maraton w Dębnie inny niż wszystkie. Relacja ze Stolicy Polskiego Maratonu

 

Maraton w Dębnie inny niż wszystkie. Relacja ze Stolicy Polskiego Maratonu


Opublikowane w pon., 13/04/2015 - 21:50

Seniorzy trzymają poziom

Trzeba przyznać, że zawody w Dębnie nie są typowym ulicznym maratonem. Rywalizację rozpoczynała mała pętla, wytyczona wśród uliczek miasta otoczonych kamienicami, omijając z lewej strony Plac Konstytucji 3 Maja, gdzie prócz podziwiania pomnika Orła Białego, rodziny zawodników mogły bawić się na rozstawionym tam miasteczku rekreacyjnym. Zawodnicy pojawiali się tam trzy razy w czasie zawodów, by zameldować się w końcu na mecie. Tu też najwięcej było kibiców, którzy mieli najlepsze miejscówki do obserwowania walki na trasie.

Wybiegając za miasto biegacze podążali asfaltową drogą wijącą się wśród pól, wsi ale także lasu, by wracać do Dębna drogą krajową nr 23. Trzeba przyznać, że we wsi Dragomyśl można było liczyć na wspaniały doping strażaków z miejscowej remizy, których syrena sygnałowa wyła pełną mocą witając każdą grupkę zawodników, ale także bardzo wiekowych Pań siedzących na krzesełkach przed domami czy oklaskujących biegaczy z okien. Do zapamiętania.

2:30 to mało

W Dębnie prócz klasyfikacji open, rozgrywano w tym roku Mistrzostwa Gminy Dębno, Mistrzostwa Polski Policjantów, Nauczycieli i Strażaków na dystansie maratońskim. W klasyfikacji open bardzo mocno zaprezentowali się Ukraińcy. Wyprzedzając kilku Kenijczyków zajęli miejsca 2 do 5. Nie do pokonania okazał się jednak najszybszy z czarnoskórych zawodników Kipkorir Kangogo, mijając linię mety w czasie 2:14:28. Wśród Pań triumfowała jego rodaczka, Kenijka Korir Rebecca – 2:44:52.

Polacy? Daleko. Najwyższe, ale dopiero 14. miejsce zajął niezmordowany policjant ze Słupska Paweł Piotraschke - 2:30:56. Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Jak po wynik, to do Dębna

- Przed startem było bardzo zimno, doskwierał mocno wiatr. W trakcie biegu jednak słońce zaczęło bardzo mocno przygrzewać i choć wiatr nie ustał, zrobiło mi się za ciepło. Mijając kibicującą rodzinę, odrzuciłem do nich długi rękaw - opowiadał Krzysztof.

Agnieszka z Jarkiem relacjonują:- Aga poprawiła dziś swoją życiówkę, jesteśmy bardzo zadowoleni!

Z opowieści obojga wynikało, że ta życiówka to nie był łut szczęścia, ale ciężka praca obojga na treningach, dokładne opracowanie strategii dożywiania na trasie i prowadzenie w odpowiednim tempie Agaty do mety przez Jarka. Fantastyczna biegowa para, reprezentatywna dla imprezy, która znów skupiła wielu amatorów życiówek.

„Izotonik” po biegu

Na mecie wszyscy, którzy ukończyli maraton mogli wreszcie zasłużenie napić się „złocistego płynu”, który - jak twierdzą dietetycy - jest znakomitym izotonikiem, a który w ramach pakietu regeneracyjnego był rozdawany. I chyba nikt nie patrzył krzywym okiem...

Jak będzie za rok? Czy PZLA przywróci temu biegowi znów splendor nadając mu rangę Mistrzostw Polski? Przyjedźcie tu, sprawdźcie, bo to naprawdę nie jest zwykły uliczny maraton – specyficzna atmosfera, szybka trasa, bardzo dobra (choć nie perfekcyjna) organizacja. Tu trzeba wystartować, choć... raczej tylko raz. Tak będzie chyba w moim przypadku.... Czegoś tej imprezie brakuje, co powodowało by chęć powracania tu co rok. A może konkurencja poszła tak bardzo do przodu? Decyzje lekkoatletycznej centrali dają sporo do myślenia...

KSU

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce