Maratończyk Felix Magath to zmora piłkarzy

 

Maratończyk Felix Magath to zmora piłkarzy


Opublikowane w śr., 27/11/2013 - 11:24

Piłkarze nazywają go „Saddamem”, „Qualixem” (od „die qual” – zadręczać), a nawet „Ostatnim dyktatorem Europy”. Felix Magath, jeden z najbardziej znanych niemieckich trenerów piłkarskich, w swojej pracy zasłynął metodą „Trzy Razy B”: biegać, biegać, biegać!

– Dzień po Sylwestrze kazał nam się stawić na zajęciach o ósmej rano. I zapędził do 90-minutowego biegania. Non stop. Gdy mieliśmy dość, Magath podzielił nas na dwie grupy. Jedna pojechała na halę, druga na turniej – wspominał w rozmowie z portalem bundesliga.com były reprezentant Polski Jacek Krzynówek, który z „Żelaznym Felixem” zetknął się w Wolfsburgu. Magath dokonał rzeczy niemożliwej, doprowadzając ten skromny klub do mistrzostwa kraju.

W Alpy, marsz!

Magath przyszedł na świat w 1953 r. w ciekawej rodzinie. Matka pochodziła z Prus Wschodnich, ojciec z Puerto Rico. Na terenie Niemiec służył w amerykańskiej armii. – Felix Magath to chyba jedyny topowy trener piłkarski na świecie, który jest w stanie przebiec maraton – uśmiecha się Jacek Zieliński, były szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań.

– Gdy zarządzał bieganie, zwykle to on pierwszy wpadał na metę. Facet jest nie do zajechania! – potwierdza Krzynówek. O morderczych obozach przygotowawczych „Saddama” mógłby opowiadać godzinami. Wystarczy jednak przeczytać relację z ostatniego dnia zgrupowania w Szwajcarii, by zrozumieć, że Magath ma w sobie coś z tyrana.

– Przy śniadaniu trener złożył podziękowania: „Super pracowaliście, jestem bardzo zadowolony. Załóżcie dresy, to po obiedzie pojedziemy zobaczyć góry”. Ucieszyliśmy się, że wreszcie jakaś rekreacja. Wjedziemy sobie na górę, będziemy podziwiać widoki – wspominał w wywiadzie dla bundesliga.com Krzynówek. – Podjeżdżamy autokarem pod samą kolejkę. Masażyści pakują się do środka, my za nimi. „Stop! A wy gdzie!? – słyszymy nagle Magatha. – Idziemy piechotą!”. Zaczęliśmy na 850 metrach nad poziomem morza. Szybki, dynamiczny marsz. Gdy Magath zobaczył, że niektórzy nie wytrzymują tempa, wściekł się i zapowiedział kary. 10 000 euro, jeśli ktoś wejdzie na szczyt za drugim trenerem. Skończyliśmy na 2350 metrach. Grafite zemdlał z braku cukru w organizmie, trzeba było wezwać lekarza. Cały dystans pokonaliśmy w 2 godziny i 15 minut. Normalnemu turyście zajmuje to siedem godzin.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce