Mikołaje zawładnęły Lasem Kabackim. "Słonik" Polak znów najszybszy! [ZDJĘCIA]
Opublikowane w sob., 01/12/2018 - 19:03
Pogoda na biegowe mikołajki przydarzyła się w Lesie Kabackim idealna. Słonecznie, lekko mroźnie (około -4 stopni), za to bezwietrznie i w odróżnieniu od ubiegłorocznego błota, podłoże było twarde niemal jak w biegu ulicznym. No, może dla niektórych temperatura mogła być odrobinę wyższa… – Troszkę chwilami mroziło podniebienie, ale było bardzo fajnie. Na starcie, mimo rękawiczek, zmarzłam nieco w dłonie, ale już na trasie chciało się rozbierać, chętnie bym się pozbyła kurtki – śmiała się zwyciężczyni Nataliia Wróblewska.
27-letnia wysoka, szczupła blondynka pochodzi z Ukrainy, ale od ponad 8 lat mieszka w Polsce, tu wyszła za mąż i osiadła w podwarszawskim Piasecznie. W Biegu Mikołajkowym startuje regularnie od 4 lat. Zawsze jest w czołówce, zwykle nawet na podium, ale wygrała – po raz pierwszy. Aż „strach” pomyśleć, jakie wyniki mogłaby osiągnąć, gdyby regularnie trenowała, bo… na co dzień Nataliia wiele nie biega! Ubolewa nad tym, ale półtoraroczne dziecko i praca zawodowa nie zostawiają wiele wolnego czasu. W bieganie wkręcił ją mąż, a teraz, gdy ścigają się w zawodach, górą zwykle jest… Nataliia! Na Kabatach biegła tylko ona, kontuzjowany małżonek tym razem kibicował.
Bieg Mikołajkowy w Lesie Kabackim odbywa się już od 12 lat, na doskonale znanej biegaczom 10-kilometrowej pętli Grand Prix Warszawy. Trasa jest nieprzypadkowa – imprezy mają tego samego organizatora: i najstarszy cykl biegowy w stolicy, i mikołajkowe ściganie przygotowuje Klub Biegacza Active Sports przy wsparciu Urzędu Dzielnicy Ursynów.
Czołówka kobiet ostro rywalizowała przez 8 kilometrów, dopiero wtedy zapadły najważniejsze rozstrzygnięcia. – Biegłam na drugiej pozycji, wreszcie uznałam, że najwyższy czas przyspieszyć. Wyprzedziłam liderkę i udało mi się odskoczyć – opowiada Nataliia Wróblewska. Zrobiła to na tyle skutecznie, że na mecie, z czasem równych 42 minut, zameldowała się 31 sekund przed Bożeną Josypenko. Kolejne zawodniczki, zaciekle rywalizujące o ostatni stopień podium Audrey Ting i Olga Miszkiewicz-Górecka, finiszowały już ponad 3,5 minuty za triumfatorką.
Tych, których poranny mróz trochę przestraszył, kominiarki i osłaniające twarze i gardła chusty czy szaliki upodabniały do wojowników ninja. Bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy z niejednego pieca chleb już jedli, biegli ubrani lżej, świadomi tego, że intensywny ruch szybko rozgrzewa. Nie mieli więc problemów, o których opowiadała wyżej Nataliia. Na kabackiej trasie trafiali się nawet biegacze, przyodziani w krótkie spodenki.
Takie jesienne emploi wybrał m. in. Sebastian Polak. W Biegu Mikołajkowym przedłużył tegoroczną zwycięską serię na Kabatach. – Uwielbiam taką pogodę, minus kilka stopni bez wiatru to idealna aura, żeby biec „na krótko” – opowiadał. Wygrał w czasie 33 minuty i 40 sekund. – Nie przyjechał nikt mocniejszy, to wygrałem – śmiał się, skromny jak zwykle, „Słonik” – choć przed biegiem nie byłem zbyt pewny siebie. Wystartował chłopak z „życiówką” w półmaratonie 1:12, inny w Biegu Niepodległości był kilka miejsc przede mną. Ale po trzecim kilometrze, tuż przed „agrafką”, poczułem, że mogę przyspieszyć. Mam zwyczaj, że nie oglądam się za siebie, nie kalkuluję, tylko biegnę swoje tempo. A to dało mi dzisiaj dość pewną wygraną – cieszył się 38-letni biegacz, który zjawił się na mecie kilkadziesiąt sekund przed młodszymi o dekadę Kamilem Szymaniakiem i Damianem Rutą.
Kabaty są w tym roku wyjątkowo szczęśliwe dla Sebastiana Polaka. – W zakończonym niedawno Grand Prix Warszawy byłem wprawdzie drugi w klasyfikacji generalnej, ale dwa ostatnie biegi tego cyklu wygrałem, pokonując „dominatora” Artura Jabłońskiego, co w 13-letniej karierze biegowej nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej – mówi z dumą „Słonik”, który rok temu w Biegu Mikołajkowym był drugi, za Emilem Dobrowolskim. – Tym razem Emila nie było i stanąłem na najwyższym stopniu podium, bardzo się z tego cieszę.
Wspomniałem o tłumie „wojowników ninja”, było też na trasie mnóstwo „świętych Mikołajów”. To akurat nie dziwi, taki w końcu to był bieg. Organizatorzy wyróżnili nawet specjalnymi upominkami tych, co przebrali się w sposób najbardziej efektowny. Pierwszą nagrodę w tej kategorii otrzymało małżeństwo z pupilkiem, czyli Dorota i Marek Suknarowscy z pieskiem. Wszyscy w gustownych, czerwonych wdziankach w dystyngowanym tempie przetruchtali „dychę” w półtorej godziny.
Ale także wyróżnionej za kostium Dianie Wtulich, kostium mikołajki (czapka, kubraczek i specjalnie dobrane legginsy) nie przeszkodził w zdobyciu podium w kategorii K-50. – A bo ja pod spodem mam normalne ciuchy biegowe, legginsy, choć w świąteczny wzór, są techniczne, bardzo wygodne - wyjaśniła.
– Trasa jest śliczna i choć jestem z Mławy (130 km od Warszawy – red.), przyjechałam po raz drugi i na pewno jeszcze tu wrócę – zapowiada Diana, która ukończyła zawody w czasie 55:05. Żałowała tylko, że nie było śniegu. – Byłoby jeszcze piękniej – zapewnia.
Piotr Falkowski
zdj. Piotr Falkowski, Makary Mulczyński, Igor Słomiński