„Paryska biegowa przygoda” Ambasadorów [ZDJĘCIA]

 

„Paryska biegowa przygoda” Ambasadorów [ZDJĘCIA]


Opublikowane w wt., 15/04/2014 - 14:51

Ta niezwykła biegowa przygoda, jakim był udział w 38. Schneider Electric Marathon de Paris spotkała nas za sprawą nagrody, którą wylosowaliśmy podczas ubiegłorocznego Festiwalu Biegowego w Krynicy. Vouchery na przelot samolotami PLL LOT pozwolił mi wspólnie z Mateuszem Golonką, także Ambasadorem Festiwalu, wybrać się do stolicy Francji na całe 4 dni– pisze Marek Dziedziak, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.

Do biegu…

Dzień pierwszy. 4 kwietnia poświęciliśmy na wizytę na maratońskim EXPO, usytuowanym w halach wystawowych przy Porte de Versailles. Formalności przedbiegowe załatwiliśmy sprawnie i bez kłopotów, było sporo czasu na pamiątkowe zdjęcia. Biuro zawodów zorganizowane było bardzo dobrze, bez zbędnych biurokratycznych formalności i kolejek.

Ekspozycja producentów sprzętu biegowego i prezentacje wielu biegów maratońskich, szczególnie francuskich mogły zainteresować. Dostrzec można było widoczną także w Polsce tendencję: wzrastające zainteresowanie biegaczy imprezami trailowymi i dystansami ultra. 

Późne popołudnie i wieczór to spacer Na Polach Marsowych, wjazd na Wierzę Eiffla oraz dreptanie po placu Trocadero.

Sobotę spędziliśmy na aklimatyzacji, czyli dalszym zwiedzaniu stolicy Francji, które okazało się być niezwykle użyteczne, gdyż mieliśmy okazję do przejażdżki paryskim metrem (warto kupić bilety dobowe!). Nasza trasa wiodła przez okolice Sorbony, Panteon i wyspy na Sekwanie. Katedra Notre Dame tonęła w pięknie kwitnących drzewach. Pod ratuszem (Hotel de Ville) natknęliśmy się na małą „manifę” paryskich rowerzystów domagających się udogodnień w ruchu, a okolice Centrum Pompidou pełne były ulicznych artystów, młodzieży i turystów.

Popołudnie upłynęło na długim spacerze po Polach Elizejskich, Ogrodach Tuilleries oraz dziedzińcach Luwru. Wieczorem odpoczywaliśmy na skwerach w okolicach Wschodniego dworca kolejowego (Gare de l'Este) i myśleliśmy już o niedzielnym starcie.

… gotowi…

Niedzielny poranek, 6 kwietnia zaczęliśmy wyjątkowo wcześnie. W metrze był już spory ruch jak na tę porę dnia. W okolice Łuku Triumfalnego musiało dostać się tysiące biegaczy. Pogoda była zachęcająca, było słonecznie i chłodno. Na alei Champs-Élysée gromadził się barwny tłum maratończyków, zagrzewanych do biegu przez DJ-jów i animatorów fitness. Tuż przed startem nastała chwila lekkiego wzruszenia, gdy nad Polami Elizejskimi zabrzmiała muzyka z "Rydwanów ognia".

… start!

O godzinie 8.45 wystartowała elita z faworyzowanym Etiopczykiem Kenenisą Bekele, a później kolejne sektory biegaczy. Mateusz wystartował kilka minut po najlepszych, a ja czekałem ok. 40 minut, by wreszcie wyruszyć na maratońską trasę.

Pierwszy raz biegałem od początku do końca w tłumie biegaczy, ciągle wśród radosnej wrzawy kibiców. Do biegania zachęcały grupy bębniarzy, orkiestry, zespoły rockowe oraz tancerze. W pamięć wrył mi się mężczyzna w masce Batmana stojący ponad tłumem i uderzający rytmicznie wielkimi talerzami. Efektownie wyglądał 800-metrowy odcinek tunelu w pobliżu Ogrodów Tuileries. Na początku dyskoteka lat 70- tych z muzyką Abby, potem rytmiczny kankan, a na zakończenie przebój Davida Guetty przy błysku laserów, zdecydowanie zachęcały do dalszego biegania.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce