"Pozdrowienia z gór Tienszan!" Wojciech Kopeć nadaje z... Kirgistanu [ZDJĘCIA]

 

"Pozdrowienia z gór Tienszan!" Wojciech Kopeć nadaje z... Kirgistanu [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 11/02/2019 - 13:47

– Na razie jest zimno, zwłaszcza rano, wczoraj na przykład było -6 stopni, a odczuwalna nawet minus 12 – opowiada. – Ale jak biegałem, nie było tego czuć. Śniegu nie ma prawie wcale, w nocy spadło troszeczkę, taki bardziej jak szron. W ciągu dnia sporo się ociepla, teraz jest +5 stopni, bezchmurne niebo i słońce. Tak ma być do końca lutego, a w marcu temperatura ma wzrosnąć nawet do +15 stopni. Warunki do trenowania są więc idealne – podsumowuje.

Kopeć narzeka za to na ubóstwo tras biegowych. – Szału nie ma. Można pobiec pętlę 10-kilometrową, są też dwie drogi do biegania, jedna bliżej jeziora, druga główna, asfaltowa, ze zrobionymi pomiarami: na jezdni jest narysowany odcinek długości 2 km, oznaczany co 100 m – śmieje się. To wszystko dosyć płaskie, na wysokości około 1700 m n. p. m. Natomiast w górach jest pętla krosowa długości 7 km, tam jeżdżą (lub dobiegają) biegacze ukraińscy, których poznałem. Na sto procent tam się z nimi wybiorę, chociaż trudno mi się z nimi porozumieć, mówią tylko po rosyjsku, a ja prawie nie znam tego języka, coś tylko ledwie rozumiem. No, ale teraz mam motywację, żeby się pouczyć rosyjskiego. Wziąłem ze sobą płyty do nauki i postaram się wrócić do Polski już z podstawową znajomością języka – uśmiecha się.

Wojciech Kopeć opowiedział nam też o organizacyjnej stronie swojego wyjazdu do Kirgistanu.

– Jestem w mieście Bostari, nad jeziorem, 3 i pół godziny drogi od stolicy - Biszkeku. Mam wynajęte mieszkanie w bloku, kuchnię, ciepłą wodę, internet, telewizję itd. 200 m od domu jest bazar działający raz w tygodniu, w niedzielę, mam więc gdzie kupić świeże owoce, jajka, domowe wino i inne ciekawe rzeczy prosto z domowej kuchni – śmieje się. – Do Bostari dojechałem wynajętą taksówką, która czekała na mnie na lotnisku w Biszkeku. W mieszkaniu mam zapewnione obiady i kolacje, natomiast śniadania muszę sobie przygotować sam. To jednak nie ma znaczenia, bo i tak z rana jadam mało – żartuje maratończyk z Warmii, mieszkający w podwarszawskim Józefosławiu.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce