"Team spirit na 100 procent!" Iwona Januszyk i Miśka Witowska, wicemistrzynie legendarnej Monte Rosy

 

"Team spirit na 100 procent!" Iwona Januszyk i Miśka Witowska, wicemistrzynie legendarnej Monte Rosy


Opublikowane w śr., 26/06/2019 - 11:46

Niedziela 23 czerwca była wielkim dniem w polskich biegach górskich. Polskie duety kobiece zajęły dwa najwyższe miejsca w legendarnych zawodach we Włoszech – Monte Rosa Skymarathon, o których mówi się, że były kolebką skyrunningu.

Duet Tomasiak-Solińska wygrywa Monte Rosa Skymarathon! Para Januszyk-Witowska na drugim miejscu! [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Triumf Polek był spektakularny. Natalia Tomasiak i Katarzyna Solińska, która pierwszy raz w życiu (!) była w tak wysokich górach, wpadły zaledwie 16 sekund przed Iwoną Januszyk i Mirosławą „MIśką” Witowską, które na zbiegu ze szczytu Margherita Hut (4554 m n.p.m.) pędziły tak, że jeszcze chwila i dogoniłyby rodaczki!

Jakżeż niesamowita i bezprecedensowa byłaby sytuacja, gdyby Natalia, Kasia, Iwona i Miśka wpadły na metę wspólnie obok siebie! Ciekawe jaką decyzję o klasyfikacji podjęliby wtedy organizatorzy!

- Hahaha! No, prawie tak było! – powiedziała nam ze śmiechem Iwona Januszyk. – Mało zabrakło! – wtórowała jej Mirosława Witowska.

Zwyciężczynie Monte Rosa Skymarathonu wcześniej podzieliły się z nami wrażeniami z rywalizacji i zawodów...

"Do samej mety nie wiedziałyśmy, że wygrywamy!" Natalia Tomasiak i Katarzyna Solińska, triumfatorki Monte Rosa Skmarathonu

...teraz poczytajcie, jak prestiżowe zawody przeżyły Iwona i Miśka.

Mirosława Witowska: - Monte Rosa Skymarathon to była wspaniała przygoda, pełna rozmaitych wrażeń i emocji.

Iwona Januszyk: - To przede wszystkim niesamowity klimat, mnóstwo kibiców zarówno w miasteczku, jak i na trasie (!). W mojej pamięci zostanie szczególnie chwila, gdy przybiegłyśmy na metę i rozbrzmiewające "We Are The Champions" zespołu Queen, kiedy tak bardzo szczęśliwe miałyśmy swego rodzaju „fiesta de la Polonia”!

Miśka: - Naszym planem było przede wszystkim dobrze się bawić i ukończyć zawody w zdrowiu. Na półmetku u góry (17,5 km na szczycie Margherita Hut 4554 m n.p.m. - red.) miałyśmy sporą stratę, ale zdecydowanie przyśpieszyłyśmy na zbiegu. Walczyłyśmy do samego końca, świadome zmniejszającej się przewagi dziewczyn nad nami.

Iwona: - Pierwszą połowę zawodów, czyli podbieg potraktowałyśmy z pokorą. Szczególnie ja obawiałam się, jak zachowa się mój organizm bez wcześniejszej aklimatyzacji. Na szczycie Natalia i Kasia miały nad nami dość dużą przewagę, ale pamiętam też, że prowadzące Hiszpanki tak dużego zapasu nad naszymi dziewczynami nie miały - maksymalnie minutowy! Mimo że wszystkie walczyłyśmy na trasie, bardzo kibicowałyśmy drugiej polskiej drużynie i liczyłyśmy na to, że dogonią rywalki. A my na zbiegu dołożyłyśmy „do pieca” i próbowałyśmy gonić walcząc naprawdę do samego końca!

Miśka: - Na 8 kilometrze i 2 tys. metrów w pionie do mety, traciłyśmy do Natalii i Kasi 8 minut, ale pędziłyśmy tak, że kilkaset metrów przed metą je zobaczyłyśmy! W efekcie na metę wpadłyśmy 16 sekund za dziewczynami przekonane, że jesteśmy trzecie.

O tym, że Kasia i Natalia wygrały, a my zajęłyśmy 2 miejsce, dowiedziałyśmy się dopiero na mecie. Cóż to były za eksplozja radości i podwójne szczęście! Bardzo gratuluję dziewczynom, przepięknie pobiegły i były niesamowicie mocne! Jestem z nich dumna, tak jak i z całej naszej ekipy. Wygrana i drugie miejsce w tak trudnych międzynarodowych zawodach to jak spełnienie marzeń!

Iwona: - Cztery Polki wpadają pierwsze na metę tak wielkich zawodów we Włoszech, gdzie biegi górskie urastają do rangi sportu narodowego? To chyba pewien rodzaj precedensu! Bardzo serdecznie gratuluję dziewczynom zwycięstwa!

Wysokie góry i odpowiedzialność za partnera. Polskie duety w legendarnym Monte Rosa Skymarathonie

Miśka: - Skoro umówiłyśmy się na wspólny start w drużynie, jasne było, że nawzajem sobie pomagamy na trasie. Tak też było: team spirit na pełne 100 procent! Ale najważniejsze, że super się przy tym bawiłyśmy! Na pewno jeszcze kiedyś wspólnie wystartujemy, bo dobrze się dogadujemy i mamy podobne podejście do sportu.

Iwona: - Rzeczywiście świetnie nam się współpracowało i też myślę, że to nie był ostatni wyścig razem! Team spirit, o którym powiedziała Miśka, polega na tym, że wspieramy się w ciężkich chwilach i świetnie bawimy w tych lepszych. Obie walczyłyśmy do końca i żadna z nas w żadnej minucie biegu się nie poddała! Pamiętajmy, że zawody w duetach wygrywa para, a nie mocniejsza osoba w zespole!

Rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Jan Nyka - fotografia, salomonrunning.pl


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce