„Totalny umęcz”. Ultrapiekło w Ozorkowie

 

„Totalny umęcz”. Ultrapiekło w Ozorkowie


Opublikowane w ndz., 14/06/2015 - 13:51

Mimo znacznego zwolnienia na drugim kółku wyprzedza mnie tylko jeden zawodnik, a ja przeganiam kilku przeplatających bieg marszem, czyli moja strategia „powoli, ale równo” chyba jest dobra. Zaciskam zęby i zmuszam się do napierania. Mój ugotowany na twardo mózg zaczyna bawić się w dziwne słowotwórstwo. „Totalny umęcz” i „wyniszcz” to niektóre z określeń przychodzących mi do głowy. Pozostałe nie nadają się do zacytowania.

Przed skrętem na północ do mety jest 2,5 km asfaltowej prostej, cały czas po rozgrzanej patelni. To najtrudniejszy psychicznie odcinek. Kto miał zostać z tyłu ten został, a przed sobą od dawna widzę tę samą trójkę cisnącą Gallowayem. Nadrabiam do nich dystans kiedy idą, lecz ponownie mi uciekają przy każdym podbiegnięciu. Serce by chciało ich dogonić, ale ciało odmawia posłuszeństwa. Na ostatnim kilometrze próbuję rozpaczliwym zrywem dorwać ostatniego z nich, lecz on też przyśpiesza.

Meta jest długo oczekiwanym wybawieniem. Czy to zbieg okoliczności, że kiedy przebiegam przez bramę po 5h09' od startu, z głośników leci "Hope of Deliverance" Paula McCartneya? Po odebraniu medalu chwiejnym krokiem idę w cień jednego z namiotów obsługi i na kilkanaście minut zalegam na trawie. Upał nauczył mnie pokory. Niby się tego spodziewałem, ale nie do tego stopnia. Mimo wszystko, moja satysfakcja z ukończenia biegu w tych warunkach jest chyba nawet większa od zmęczenia...

W namiocie wraz ze mną dochodzi do siebie Kamil z Pabianic, który wpadł na kreskę pół minuty przede mną. To ten, którego bezskutecznie goniłem. Pierwszy raz w życiu pobiegł taki dystans. Pod koniec, tak jak ja, marzył już tylko o ukończeniu. Nie ma jednak dosyć takich wysiłków i we wrześniu planuje start w ultramaratonie wokół Jeziora Sulejowskiego.

W międzyczasie dochodzą do mnie wieści, że Asia Adamska wygrała 48 km wśród kobiet z fantastycznym czasem 4h28! Kiedy ją chwilę później spotkałem, wyglądała świeżo jakby przetruchtała kilka kilometrów w chłodzie i cieniu. Już któryś raz stwierdzam, że ona jest zrobiona z tytanu! Następna z dziewczyn, Marta Zięba, dobiegła równo godzinę po niej. Dobrze się biegło, cień w lesie pomógł - powiedziała. Rok temu osiągnęła tu lepszy czas, dzięki temu że było zdecydowanie chłodniej.

Zgodnie z tradycją co roku specjalną nagrodę otrzymuje zawodnik, który przybywa do Ozorkowa z najdalszej odległości. Teraz rekord wszechczasów w tej kategorii pobił Amerykanin Jonathan Garcia, pracujący w Polsce nauczyciel angielskiego. Wcześniej w swojej ojczyźnie przebiegł dwa maratony, już u nas kilka następnych, a także krynicki Bieg 7 Dolin. Warunki pogodowe w Ozorkowie, choć trudne, nie były dla niego nowością, ponieważ pochodzi z gorącego Teksasu. Poza tym dziś się nie przemęczał, zającując początkującemu polskiemu koledze.

Na dłuższej trasie najszybszy był Zbigniew Wojtysiak (3:39:43), nieznacznie wyprzedzając Arkadiusza Kaszubę (3:41:47) i Miłosza Sochę (3:42:08). Najlepszą z pań była wspomniana Joanna Adamska (4:28:12) przed Martą Ziębą (5:28:43). Na najniższym stopniu podium stanęły wspólnie dwie seniorki, które postanowiły pokonać trasę razem: Jadwiga Wiktorek i Małgorzata Frankenberg (6:15:10). Tylko pozazdrościć kondycji! W tych ekstremalnych warunkach na drugie kółko zdecydowało się tylko 70 spośród 272 startujących.

Jedno okrążenie najszybciej przebyli: Daniel Matusiak (1:38:45), Maciej Konwerski (1:42:01) i Mateusz Jaszczak (1:43:37) oraz Katarzyna Oleś (1:41:55), Agnieszka Antczak (2:09:46) i Ewą Wonko (2:11:52). Zawodnicy z pierwszych trójek z obu dystansów oprócz pucharów otrzymali cenne nagrody rzeczowe, co jest ozorkowską tradycją.

Wyjątkowo spieszył się na metę 24 km zdobywca 7. miejsca Bartłomiej Sobecki, znany łódzki organizator biegów (InesSport), ponieważ musiał dopilnować swoich obowiązków związanych z pomiarem czasu. Wspominając niedobór górskich ultrabiegów w centralnej Polsce, już teraz zaprosił wszystkich na Ultra Kamieńsk - pierwszą taką imprezę 3 października na hałdzie bełchatowskiej odkrywki, gdzie trenują łódzcy i piotrkowscy ultrasi odnoszący sukcesy w górach.

Komandor Supermaratonu Piotr Banasiak wspomniał, że pomysł na imprezę wziął się z długodystansowych marszobiegów, na które jeździł z kolegą w różne części kraju. Charakterystyczną cechą ozorkowskiego biegu jest łagodny limit czasu, pozwalający każdemu zdrowemu i w miarę sprawnemu człowiekowi pokonać przynajmniej jedno okrążenie. Trasa nie jest wydłużona do okrągłych 25/50 km, ponieważ stali bywalcy lubią porównywać swoje wyniki z kolejnych startów. Rosnące zainteresowanie zmusiło od niedawna do wprowadzenia ograniczeń ilości zawodników, jednak poza tym niewiele się zmienia. Po co zmieniać coś, co jest dobre - zakończył. Osobiście potwierdzam te słowa. Wystartowałem tu już po raz trzeci i na pewno nie był to ostatni raz.

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce