Jerzy Górski: „Potrzebujemy w życiu dowartościowania”

 

Jerzy Górski: „Potrzebujemy w życiu dowartościowania”


Opublikowane w sob., 03/05/2014 - 23:41

Jerzy Górski cokolwiek robi, angażuje się w to całym sobą.

Przeszłość prezesa Centrum Sportowego "Głogowski Triathlon", finalisty Western State Endurance Run oraz słynnego Ultramana na Hawajach, jest powszechnie znana. Narkotyki, kłopoty, odwyk, długa droga do sukcesu. Chociaż ta historia jest materiałem na książkę i może stanowić inspirację dla innych, wydarzyła się 30 lat temu.

My zapytaliśmy Jerzego Górskiego, organizatora m.in. Crossu Straceńców, kim jest i co robi dzisiaj.

Jakiś czas temu wspominał pan o planie wystartowania w tym roku, w triatlonie na dystansie olimpijskim. Czy to nadal aktualne?

Tak, jest aktualne i wynika z historii mojego życia. Trenowanie triatlonu rozpocząłem 29 lat temu. W Polsce, on się dopiero rodził. Na świecie miał 11-letnią historię. Nie było jeszcze trenerów, ani profesjonalnego zaplecza. Istnieli jedynie ludzie, którzy uznali triatlon za swoje życiowe wyzwanie. Ja też w to wszedłem, ale też od razu wiedziałem, że nie dam sobie rady w rywalizacji z super sportowcami.

Co stało na przeszkodzie?

Miałem 29 lat, a trzeba było jeszcze różne rzeczy zrobić po drodze. Na przykład bardzo chciałem nauczyć się pływać. W pierwszym moim triatlonie wyszedłem z wody ostatni. Wydawało mi się, że umiem pływać, bo nigdy się nie bałem wypłynąć na jezioro, ale dzisiaj, już jako trener pływania, wiem że to było unoszenie się na wodzie i nie miało nic wspólnego z prawidłowym pływaniem. Byłem jednak konsekwentny, wyznaczyłem sobie cele i po roku czasu znalazłem się w czołówce polskiego triatlonu, przynajmniej jeśli chodzi o wyjście z wody. Potem przyszły małe sukcesy.

Kiedy zakończyłem karierę czynnego zawodnika, przez 12 lat miałem przerwę w uprawianiu sportu i rok temu postanowiłem spróbować w wieku 60 lat, wrócić do triatlonu, tylko trochę inaczej. Chciałem wziąć udział w czymś, czego nie mogłem zrobić wcześniej, wystartować na dystansie olimpijskim. Zawsze miałem predyspozycje do długiego dystansu. Startowałem w Ironmanie, albo podwójnym triatlonie. Tam się najlepiej sprawdzałem, bo moim atutami są: psychika, konsekwencja i realizacja marzeń. To dzięki temu osiągałem sukcesy na długim dystansie.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce