Czarny koń pogalopował. Rekordy 7. Biegu Aleksandrowskiego [ZDJĘCIA]

 

Czarny koń pogalopował. Rekordy 7. Biegu Aleksandrowskiego [ZDJĘCIA]


Opublikowane w czw., 15/08/2019 - 20:54

Rekordy frekwencji padły dziś na obydwu dystansach 7. Biegu Aleksandrowskiego z okazji Święta Wojska Polskiego. W rozegranym po raz piąty półmaratonie udział wzięło 415 osób, natomiast na starcie biegu na 5 km stanęło 505 zawodników. Mimo mocno przygrzewającego słońca, ubiegłoroczny rekord obecnej trasy półmaratonu na jednej pętli poprawiło aż pięciu panów i jedna pani.

O dziewiątej rano ze stadionu MOSiR im. Włodzimierza Smolarka, na trasę prowadzącą przez okoliczne miejscowości: Grunwald, Zgniłe Błoto i Izabelin, wystartowali półmaratończycy. Bieg na krótszym dystansie rozpoczął się o 13:00, już w największym wczesnopopołudniowym upale.

Zdecydowanym faworytem półmaratonu był mistrz świata w triathlonie Ironman w kat. M45-49 z Hawajów z 2017 roku, Marcin „Mkon” Konieczny. On też prowadził od startu wraz z Sebastianem Duszyńskim, a w okolicach półmetka wysunął się samodzielnie na czoło i dowiózł bezpieczną przewagę do mety, z wynikiem 1:15:54. Na drugie miejsce wysunął się debiutujący w ulicznym półmaratonie łodzianin Paweł Kopaczewski (1:18:18), a Sebastian Duszyński ostatecznie zajął najniższy stopień podium (1:19:30).

Nie zawiodła ubiegłoroczna zwyciężczyni Marta Bukowska, która o ponad półtorej minuty poprawiła swój własny rekord trasy (1:29:27, 28. miejsce open). Wyprzedziła ona dwie panie, które w ubiegłych latach stawały w Aleksandrowie na najwyższym stopniu podium: Katarzynę Oleś (1:34:13) i Dorotę Zatke (1:35:19).

Biegnący w czarnej koszulce swojej drużyny Time4s.pl, debiutant „Pako” rzeczywiście okazał się czarnym koniem zawodów. – Minuta dołożona do najbardziej optymistycznego planu na 1:17 była jak najbardziej dopuszczalna – stwierdził – bo nie wiedziałem, jak się będę czuł na tym dystansie i jak nogi zareagują. Do założeń zabrakło bardzo niedużo, więc jestem zadowolony.

– Biegłem swoje, patrząc na zegarek i na półmetku byłem na 3-4 miejscu – opowiadał Paweł. – Zaczęliśmy całą czołówką wszyscy razem, dosyć wolno. Ale już po 500 metrach Marcin i Sebastian się oderwali. Biegłem w kolejnej trójce, lecz po 4 km trochę przyspieszyłem. Na 19 km minąłem Sebastiana i wyszedłem na drugie miejsce. Marcina już wtedy nie widziałem, więc nie było szansy go gonić.

Czy to znaczy, że specjalizujący się w krótszych dystansach „Pako” zamierza się wydłużyć? – Moim głównym celem jest wciąż złamanie 16 minut na 5 km i nie zamierzam na razie się przestawiać na dłuższe dystanse – powiedział. – Kiedyś może się przedłużę bardziej regularnie, a na razie połówka mi się spodobała na tyle, że 1-2 razy w roku mogę ją pobiec.

Nasz eksportowy triathlonista Marcin Konieczny przyjechał do Aleksandrowa na zaproszenie współorganizatora Arkadiusza Cicheckiego, startującego z wielkimi sukcesami w tej samej dyscyplinie. – Dotąd miałem swoje dwa ulubione półmaratony: Wiązowna, bo uwielbiam trasy, gdzie się biegnie tam i z powrotem, i Warszawski – przyznał „Mkon” – lecz teraz chyba Aleksandrów do nich dołączy. Jest dobry asfalt, a trasa płaska i w dużej części ocieniona, w szpalerze drzew. Były trzy punkty odżywcze, a wodę dostawałem w butelkach, a nie w kubkach. Ogólnie świetna organizacja.

– Do 10 km biegliśmy ramię w ramię z Sebastianem Duszyńskim, później udało mi się trochę odskoczyć i biegłem swoim tempem – opowiadał zwycięzca. – O życiówkę nie walczyłem (1:11:40 – red.), bo zalecenia treningowe były takie, żeby nie przekraczać pewnej prędkości. Natomiast jeśli by się zdarzyło, że ktoś by mnie naciskał do końca, to musiałbym się z tymi zaleceniami pożegnać – śmiał się – jednak na szczęście końcówkę mogłem pobiec zgodnie z nimi.

– To było bardzo ciężko wywalczone pudło, wyszarpane na ostatnim kilometrze – relacjonowała na gorąco Dorota Zatke, która w czterech startach w tej imprezie zawsze stawała na podium. – Zanim wyprzedziłam rywalkę biegnącą prawie do końca na trzecim miejscu, goniłam ją praktycznie przez cały dystans. Przy okazji o prawie minutę poprawiłam życiówkę, więc cieszę się podwójnie. Niby do wymarzonego wyniku brakło 20 sekund, ale jeszcze mam na to czas. Aleksandrów po raz czwarty okazał się dla mnie szczęśliwy!

– Nie tylko wygrałam, ale poprawiłam życiówkę, więc jestem wyjątkowo zadowolona – cieszyła się Marta Bukowska. – W dodatku to był taki treningowy bieg, bo przygotowuję się do maratonu. Widzę więc, że jestem w niezłej formie, więc w Berlinie powinno dobrze pójść. A potem chcę się znowu skupić na bieganiu czegoś krótszego, piątek i dyszek.

Pełne wyniki półmaratonu można zobaczyć TUTAJ.

W biegu na 5 km zwyciężył Krzysztof Pietrzyk (16:19), który zaledwie tydzień temu wywalczył trzecie miejsce w kategorii wiekowej w MP weteranów w biegu górskim na Wielkiej Sowie. Wyprzedził on znacznie młodszych rywali: Jakuba Czyżewskiego (16:35) i Krzysztofa Krygiera (16:45). Najszybsza z pań była Marta Keller (18:56, 12. open), przed Magdaleną Polą (20:12) i Katarzyną Ostojską (20:39).

Pełne wyniki biegu na 5 km można zobaczyć TUTAJ.

– W regionie łódzkim biegałam tylko w dawnych czasach na stadionie. To mój pierwszy uliczny bieg w tej okolicy, ale na pewno nie ostatni. Wybrałam go, bo nie musiałam zbyt daleko jechać z Warszawy, ma szybką trasę i nie jest to bieg poranny, bo rano nie lubię biegać! – przyznała ze śmiechem zwyciężczyni.

– Prowadziłam od początku – opowiadała Marta – ale pół kilometra przed metą usłyszałam głosy kibiców zagrzewających do walki drugą dziewczynę. Wtedy musiałam naprawdę dać czadu, na tym finiszu pomogły mi dawne umiejętności z biegu na 800 metrów. A teraz piątka jest właśnie moim ulubionym dystansem. Ta trasa jest rewelacyjna na życiówki. Co prawda ja swojej nie poprawiłam, ale to miał być tylko mocny trening przed jesiennymi startami docelowymi. Wyszedł bardzo mocny!

– Wielkiej Sowy już nie czuję w nogach – stwierdził Krzysztof Pietrzyk – a po drodze we wtorek nawet zmieściłem jeszcze mocny trening. Dziś się urwałem rywalom na trzecim kilometrze. Najwyraźniej po górach czułem moc, chociaż przed startem nie byłem jej pewny. Pomyślałem, że choć młody nie jestem, to nie zaszkodzi spróbować. No i młodzież została z tyłu! – śmiał się weteran z Koluszek.

Wkrótce na naszym portalu rozmowa z Marcinem Koniecznym.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce