Iron Run Krynica 2014. Moja szczęśliwa, żelazna „13”

 

Iron Run Krynica 2014. Moja szczęśliwa, żelazna „13”


Opublikowane w pt., 12/09/2014 - 12:00

Było kilka minut po 7:00. Zostało 1,5h do startu w maratonie. Zjadłem jeszcze i nawodniłem się odpowiednio. W skupieniu czekaliśmy z Tomkiem rozciągając się i wmawiając sobie, że damy radę. Czas upływał niemiłosiernie. Wyszliśmy na start i czekaliśmy na wystrzał, który szybko nastał… Ruszył lider, a my za nim co 5 sekund. Szybko dogoniłem Tomka i trzymałem się jego tempa – zresztą tak się dogadaliśmy. Dołączyło do nas jeszcze kilka osób z Irona i utworzyliśmy mały peleton – wyglądało to wręcz epicko. Równy krok, równy oddech, od czasu do czasu rozbijany przeze mnie małym okrzykiem.

Biegliśmy i wiedzieliśmy że się uda, musieliśmy tylko opanować  głowę do samego końca, nie dopuścić zmęczenia, nie dopuścić ściany… Razem możemy więcej! Dobiegliśmy tak wszyscy razem praktycznie chyba do 29km, kiedy to Tomek wysunął się naprzód i ciężko już było to jego tempo podtrzymać, jednak postanowiłem podjąć tę próbę. Reszta zostawała coraz bardziej w tyle.

Marek, czy to co robisz jest odpowiedzialne? Przemyślałeś to?

Odpowiadam sam sobie –  tak! Krzyków było już co raz więcej. Miłość – mówię wam – ślepa jest i litości też nie ma. Nie docierały do mnie sygnały osłabienia, nie docierał do mnie ból, byłem go w stanie przekrzyczeć, wylewałem litry wody na głowę, było coraz cieplej. Kilometry mijały szybko, bo szybko biegłem. Wprawdzie Tomka nie było już widać, ale nie miałem zamiaru się tym przejmować.

Przede mną jeszcze tylko kilka km w górę na Romę, potem już tylko w dół.  Wbiegając na Romę zdzierałem gardło, bo nie miałem zamiaru przejść do marszu. Kiedy szczyt był mój zobaczyłem znajomych z TEAMu, którzy zagrzewali mnie do walki głośnymi okrzykami, chociaż to i tak mój krzyk był głośniejszy.

Przede mną ostatnie 3km biegu – całe z górki. Strach przed bólem kolan był na tyle duży, że zacząłem zbiegać bokiem, co wyglądało dosyć śmiesznie. Kiedy pochylenie robiło się słabsze, przyspieszyłem trochę i wiedziałem już, że zaraz będzie koniec. Kiedy zaś wbiegałem na deptak zostało około 800m.

To trzeba było widzieć… Słyszałem brawa, słyszałem krzyki, słyszałem jak bije serce, widziałem to wszystko, czułem to wszystko, przeżyłem to wszystko, na koniec uniosłem ręce i przekroczyłem linię mety… Udało się!!!

8 biegów, łącznie ponad 120km z czasem 11:25:06h, kończę na 18 miejscu i 12 w kategorii wiekowej (18-40lat)

Pobiegłem do Tomka krzycząc „Udało się!!!” Zaczęliśmy skakać jak dzieciaki ciesząc się z nowej zabawki. Udało się... Tak naprawdę się udało!

PZU Festiwal Biegowy

Krynica Zdrój

Ponad 7 000 biegaczy – czy ktoś potrafi sobie to wyobrazić ? Zebrać tylu sympatyków biegania w jednym miejscu, w jednym czasie… To trzeba zobaczyć, to trzeba poczuć, to trzeba przeżyć…
 

Ps. (tylu biegaczy, a to mi musiał się trafić numer 13)

Dziękuję!

Marek Grund, Ambasador PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce