Krzysztof Swęd: "Pod koniec Biegu 7 Dolin 100 km popłakałem się ze szczęścia"

 

Krzysztof Swęd: "Pod koniec Biegu 7 Dolin 100 km popłakałem się ze szczęścia"


Opublikowane w czw., 12/12/2019 - 10:15

33-letni Krzysztof Swęd ma w nogach zaledwie dwa ultramaratony, a wcześniej biegał zaledwie 5 km lub 10 km. – W Krynicy znów przekroczyłem własną granicę w głowie lub wiele granic podczas całej trasy – uśmiecha się mieszkaniec Lęborka.

Bieg 7 Dolin na 100 km pokonał w 13 godzin, 13 minut i 44 sekundy. Dało mu to 87. miejsce w kategorii open.

Nie miał pan zbyt wielu startów w biegach, a zdecydował się na start w Krynicy.

Krzysztof Swęd To był mój drugi ultramaraton w życiu. Wcześniej biegałem tylko w Kaszubskiej Poniewierce w ubiegłym roku. Chciałem się spróbować tym razem na wyższym poziomie, w biegu po prawdziwych górach. O Festiwalu Biegowym dowiedziałem się z czasopisma "Ultra" i z filmików promocyjnych na YouTube.

Co było trudnego na trasie, a co sprawiło łatwość i było przyjemne?

Do około 50 km było nawet dobrze, ale brak snu z poprzedniego dnia, kiedy całą noc jechałem pociągiem z pomorskiego Lęborka) dał mi w kość i drugą część trasy musiałem walczyć z psychiką. Trasa była bardzo wymagająca zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że był to mój pierwszy bieg górski. Nigdy nie biegłem krótszego dystansu na biegu górskim jak ten ukończony ultramaraton w Krynicy Zdroju 2019 r.. Pamiętam najbardziej wymagający odcinek dla mnie czyli odcinek przy wyciągach narciarskich. Żmudne podejście dało nieźle popalić i ciągle zadawałem sobie tylko jedno pytanie: Czy za kolejnym zakrętem znów będzie długie podejście? No i długi się nie myliłem.

W końcu udało się dotrzeć na metę. Jak pan finiszował?

Na samą metę wpadłem jak burza, ale to był efekt mojego odblokowania w głowie i w nogach. Dowiedziałem się od jednego uczestnika, że zostało jeszcze 5 kilometrów. Wstąpiły we mnie nowe siły i przez te kilka kilometrów pędziłem chyba najszybciej z całej mojej trasy. Przed metą popłakałem się ze szczęścia, że to już koniec i, że znów przekroczyłem własną granicę w głowie lub wiele granic podczas całego biegu.

Jak ocenia pan organizację imprezy?

Przede wszystkim byłem zaskoczony, że organizatorzy dopięli wszystko na ostatni guzik przy tak wielu startach. Wolontariusze byli bardzo pomocni i mocno dopingowali. Trasa była naprawdę wymagająca i w bardzo pięknych okolicznościach przyrody. Jak się płacze ze szczęścia i biegnie długą prostą, gdy kibice klaszczą dla każdego kończącego bieg zawodnika, to można się poczuć naprawdę wyjątkowo. Więc atmosfera dla mnie była 10 na 5!

Wróci pan za rok?

Nie wiem czy za rok ale na pewno wrócę, by znów doświadczyć tego wspaniałego klimatu i atmosfery sportowego współzawodnictwa.

AK


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce