15. Bieg Mikołajkowy na Kabatach: Ubłoceni, ale szczęśliwi [WYNIKI, ZDJĘCIA, WIDEO]

 

15. Bieg Mikołajkowy na Kabatach: Ubłoceni, ale szczęśliwi [WYNIKI, ZDJĘCIA, WIDEO]


Opublikowane w sob., 02/12/2017 - 18:44

„Renifer podąża tuż za mikołajem, ale święty ma wszystko pod kontrolą". Tak powinniśmy zacząć relacje z Biegu Mikołajkowego w Lesie Kabackim. Było radośnie, kolorowo, szybko i... błotniście.

W sobotę na warszawskim Ursynowie już po raz piętnasty rozegrano Bieg Mikołajkowy. Kameralna impreza przyciąga uczestników swoją historią, atmosferą i urokliwą trasą. Nie inaczej było i tym razem, choć nawierzchnia bardziej nadawała się do pływania amfibią czy poduszkowcem, niż śmigania saniami. Śnieg który kilka dni temu spadł w Warszawie zaczął topnieć, a ziemia nie zdążyła przyjąć dużej ilości wody. Mimo tego ponad 200 osób chciało dobrze się bawić i sprezentować sobie jak najlepsze czasy.

Warunki pogodowe sprawiły, że mniej biegaczy niż zwykle zdecydowało się pobiec w przebraniach. Tradycyjnie nie zabrakło mikołajów i reniferów, trzeba jednak przyznać, że w poprzednich edycjach na trasie obserwować można było prawdziwy korowód z biegającymi prezentami, choinkami czy bałwanami włącznie. Ale można się było uśmiechnąć szeroko.

Jako pierwsze zmagania z 10 km dystansem rozpoczęły panie. Po chwili oczekiwania na błotnistą trasę ruszyli też panowie. Jedni skakali w bajorku jak sarenki, inni napierali bez zwracania uwagi na kałuże i błotną breję.

Pewnymi zwycięzcami zostało biegowe małżeństwo - Kamila i Emil Dobrowolscy.

– Nie lubię błota i śniegu, ale właśnie przyjechałem tu dlatego żeby zmobilizować się na szybsze bieganie. U siebie, w lesie, biegając samemu, jakoś nie mogę tego zrobić. Tu chłopaki mnie trochę naciskali, więc musiałem zrobić żywszy trening – opowiadał na mecie Emil Doborowlski. – Był to też dla mnie jakiś sentymentalny powrót. Na Kabatach, na Grand Prix Warszawy (tylko na innej trasie - red) zaczynałem starty w biegach masowych. Tu się wkręciłem w bieganie, a później zaczynałem startować w coraz większych imprezach.

– Co do wymarzonego prezentu, to fajnie jakby przyszedł w kwietniu przyszłego roku, w postaci miniom na mistrzostwa Europy – powiedział Emil Dobrowolski, zwycięzca Poznań Maratonu z 2015 roku.

– To nie były zimowe warunki, bardziej takie wiosenne przełaje. Ten start to był dobry trening. Biegłam cały czas sama. Myślałam jeszcze, że Emil mnie dogoni i może razem wbiegniemy na metę... – relacjonowała Kamila, która mocno, ale rozważnie pokonywała kolejne metry trasy w Lesie Kabackim. – Nie próbowałam przyspieszać, bo było ślisko. Po bieganiu na takiej nawierzchni boli mnie czasami kolano. Nie lubię za bardzo przełajów, więc taka trasa jak na bieg ciągły mi się przyda.

– Zaczynam przygotowania pod kolejny sezon. Miałam trochę roztrenowania i już szykuję się do kolejnych biegów. List do św. Mikołaja piszę cały rok, ale nie wiem czy pamięta (śmiech) – dodała zwyciężczyni Życiowej Dziesiątki z 2012 roku.

Zygmunt Berdychowski, Przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego i pomysłodawca Festiwalu Biegowego Krynicy-Zdroju, wymagającą trasę pokonał w 46:19.

– To był mój pierwszy start na dychę od bardzo dawna. Nie miałem żadnych założeń co do czasu, chciałem tylko solidnie ubrudzić i dobrze bawić. Jak już człowiek podjął decyzję, że wyjdzie z tego biegu ubłocony, to się specjalnie nie przejmował warunkami. Ponieważ niewiele osób biegło prosto, solidnie się wykąpałem i umorusałem (śmiech) – opowiadał na mecie Zygmunt Berdychowski. – To była wielka przyjemność, trochę jakby startować w jesiennym ultramaratonie – porównywał.

Wielu start na Kabatach potraktowało jako doskonałą zabawę. Przełom listopada i grudnia to w okres roztrenowania, lub początek pracy nad formą, która ma przyjść wiosną.

– To był ciężki start ze względu na warunki. Jak ktoś zaczął mocno, to mógł przecierpieć końcówkę. Można było tu zrobić siłę biegową razy dwa. Sam początek jeszcze nie był zły, ale im dalej w las tym gorzej. Nie można było biec prosto tylko trzeba było uciekać na boki, a tam czekało 30 cm błota (śmiech) – mówił kielczanin Michał Jemioł, kolejny ze zwycięzców biegów w Krybnicy-Zdroju, który pobyt u znajomych w Warszawie połączył z startem w Biegu Mikołajkowym. – W tym roku musiałem odpocząć od biegania. Sezon skończyłem pod koniec września. Od dwóch tygodni robię same rozbiegania. Dziś biegłem w fajnym komforcie, bez żadnego napinania się – dodał.

W 15. Biegu MIkołajkowym walczono o piękne medale, ale i punkty Ligi Festiwalu Biegowego (kat. „najlepszy biegacz 5-10-15). Po biegu rozlosowano dwa pakiety na 9. Festiwal Biegowy w Krynicy-Zdroju. Jeden z nich powędrował z ręce Natalii Wróblewskiej.

– Na pewno wraz z mężem przyjedziemy do Krynicy. Byliśmy już w zeszłym roku, ale nie startowałam wtedy. Byłam w ciąży. W programie imprezy najbardziej ciekawi mnie Życiowa Dziesiątka, chciałabym też pobiec półmaraton. Jeszcze nie biegłam na tym dystansie, ale trenujemy razem z mężem i mam nadzieje że wiosną już zadebiutuje – zapowiedziała biegaczka pochodząca z Ukrainy, od 7 lat mieszkająca w Polsce.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ

wsp. PF, AZ, GR


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce