Gliwicka Prowokacja Ambasadora. "Zwyciężyć nie zawsze znaczy wygrać"

 

Gliwicka Prowokacja Ambasadora. "Zwyciężyć nie zawsze znaczy wygrać"


Opublikowane w ndz., 17/12/2017 - 13:08

16 grudnia 2017, sobota. Kolejny start Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej. Niestety już ostatni w tym roku, ale nikt z przybyłych się tym nie przejmuje, ponieważ od stycznia rusza kolejna – piata jubileuszowa edycja, a wraz z nią nowe cele, nowe wyzwania, i na pewno dużo nowych członków Prowokacyjnej Rodziny. Dodatkowo ostatni start w czwartej edycji wiąże się z nadchodzącym Balem Zwycięzców, na którym wszyscy uczestnicy minimum dziewięciu startów otrzymają zasłużone statuetki, zwieńczenie całego sezonu Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej.

Zimny grudniowy dzień. Lepiej tak, niż jakby miało padać, nie wiem jak organizatorzy to robią, ale pogodę mają zawsze jak marzenie, zresztą może nie będę w to wnikał, powiem jedynie „oby tak dalej”.

Lepiej jak mrozi, niż takie błoto jak w ubiegłym miesiącu – usłyszałem od jednego z uczestników. A drugi dodał – jak jest zimno to się szybciej biegnie. Jakaś prawda w tym jest.

Jak co miesiąc, do parku przy ulicy Chorzowskiej, stawiło się ogromne grono wielbicieli biegania, chodzenia z kijami, jak również zwykłego spacerowania. W sumie tym razem przybyło 326 osób, nie jest to jakiś rekord, bo bywały starty liczące ponad 600 osób, ale jak na taki mróz i tak grono śmiałków było duże. Przybyli w pojedynkę, w parach, rodzinie, całymi grupami. Było gwarnie, kolorowo i jak zawsze bardzo wesoło.

Start biegaczy nastąpił po rozgrzewce, punktualnie o 10:00, a pięć minut później wyruszyli na trasę miłośnicy Nordic Walking. Jak można było zauważyć każdy z uczestników miał jakiś, wcześniej ułożony w głowie plan na zwycięstwo. Pierwsi ruszyli ile sił w nogach, przypuszczalnie wielbiciele pobijania rekordów (cudzych lub własnych). Zaraz za nimi podążali, że tak ich nazwę „zwykli biegacze”, bez urazy bo ja też do tej grupy należę, my też, cieszymy się jak uda się przybiec do mety o sekundę szybciej niż poprzednim razem.

Na samym końcu osoby, które po prostu przyszły sobie spędzić czynnie sobotę na świeżym powietrzu w gronie przyjaciół czy znajomych. Każdy z nich przebył minimum 4,19 km, czyli jedno okrążenie, jak zawsze fantastycznie przygotowanej trasy, asfaltowo-szutrowymi alejkami miejskiego parku. Najwytrwalsi biegacze i kijkarze, pomimo zimna, dotarli do mety po pokonaniu pięciu takich okrążeni.

Dla wszystkich, bez wyjątku należą się wyrazy uznania i szacunku. Oni wszyscy są, mniejszymi lub większymi zwycięzcami, bo zwyciężyć to nie zawsze znaczy wygrać. Dla każdego sukces ma inną definicję. Czasem samo wyjście z domu na start to już wygrana. Jest jeszcze inne wytłumaczenie, dlaczego niektórzy pojawili się na trasie… Może to dla przepysznych kiełbasek z ogniska, czekających na każdego przekraczającego linię mety (dla bardziej fit oczywiście były banany) lub aby wylosować zielony batonik po oddaniu numeru startowego, gwarancję dodatkowej niespodzianki od organizatorów. Tak jak już pisałem, każdy ma inne powody.

Ważne jednak, że wszystkie one zmuszają do wyjścia z domu i poruszania się na powietrzu, chciałem napisać świeżym, ale mogłoby to wzbudzić fale komentarzy. To tyle na dzisiaj, wszystkim wesołych i zdrowych Świąt oraz wielu postanowień sportowych na Nowy Rok. Do zobaczenia na starcie 20 stycznia 2018.

Arkadiusz Jakubiak, Ambasador Festiwalu Biegów  


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce