Leśne Run – cztery pory roku za nami [ZDJĘCIA]

 

Leśne Run – cztery pory roku za nami [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 16/12/2017 - 22:14

W Zabrzu dobiegł końca cykl Leśne Run, na który składały się cztery imprezy rozplanowane według pór roku. Co prawda ostatnia, Zima, nie była zbyt biała, ale zawodnikom we znaki dał się mróz. Na szczęście finał cyklu odbył się w zupełnie innych warunkach niż sama rywalizacja: po porannych zmaganiach w błotnistym lesie, wieczorem uczestnicy cyklu spotkali się w ciepłej auli, w bardziej eleganckich warunkach, by odebrać wyróżnienia dla najlepszych i wziąć udział w losowaniu nagród.

Biegacze i kijkarze ścigali się w rytmie czterech pór roku. Ci pierwsi na dystansie 10 lub 5 km, ci drudzy tylko na krótszym z nich. Każdy etap był osobno klasyfikowany i nagradzany. Dekorowano najszybszych open, zwycięzców kategorii wiekowych oraz najliczniejszą drużynę. Do klasyfikacji generalnej cyklu brano pod uwagę sumę trzech najlepszych czasów z całego roku. Wystarczyło więc wystartować trzy razy. Jedna niedyspozycja nie wykluczała z rywalizacji.

Tak było w przypadku zwycięzców na dystansie 5 km. Agata Hilaszek planowała co prawda czwarty start, ale nie udało jej się dotrzeć na zimową edycję: - Chciałam pobiec, ale nie dotarłam. Startowałam od pierwszej edycji, wygrałam wiosnę, lato i jesień. Ona była najtrudniejsza, bo był deszcz i błoto. Organizacja jest ok. Chociaż czasem są jakieś niedociągnięcia, widać, że organizatorzy się starają.

Piotr Rzepka wystartował cztery razy, ale raz na dystansie 10 km. Na krótszym był więc klasyfikowany trzy razy i to wystarczyło do zwycięstwa. – Początkowo nie planowałem całego cyklu, spontanicznie wystartowałem wiosną, potem okazało się, że mam czas na drugi i dowiedziałem się, że jest klasyfikacja generalna. Po wygranej w drugim biegu postanowiłem dokończyć cykl – przyznał po odebraniu pucharu. – Żaden z etapów nie był trudniejszy od pozostałych, każdy miał mniej więcej podobny poziom. Organizacja była… spontaniczna. Było miło, ciekawie, całkiem fajnie.

Absolutnie bezkonkurencyjna w kategorii nordic walking była Irena Janoszka, która na Leśnym Run pojawiła się cztery razy i za każdym jako pierwsza dotarła do mety: – To kolejne starty, w ramach treningu, poruszania się i dbania o siebie. Po prostu szłam i dawałam z siebie wszystko – mówiła na mecie. – To trasa dla mnie. Lubię las i takie warunki, więc bardzo mi się podobało. Robię to dla siebie, nie ścigam się z innymi dla samych zwycięstw. Po prostu idę na maksimum swoich możliwości. Za rok tu wrócę, jeśli terminy nie będą kolidowały z zawodami Pucharu Polski – zadeklarowała zwyciężczyni.

Na miano stałej bywalczyni Leśnego Run z pewnością zasłużyła Agnieszka Machowska – Lazar, która przez kilka lat historii imprezy nie opuściła ani jednego startu: – Kocham las i bardzo mi się tutaj podoba – zdradziła. – W każdych warunkach. Najtrudniej było jesienią w błocie. Dzisiaj za to lekki mróz mobilizował nas do szybszego pokonania trasy. Było super. Zwłaszcza, że odwrócili nam trasę i przez cały czas wydawało mi się, że się pomyliłam. Ale trudno powiedzieć, który kierunek jest łatwiejszy.

Organizatorzy zaskoczyli zawodników, przenosząc start i metę a także odwracając kierunek biegu. Jak zdradzili, miała to być próba przed nowym sezonem, na który zapowiadają sporo nowości i aż kilkanaście imprez. Część odbędzie się poza Zabrzem a Leśne Run zostanie podzielone na Leśne Run Śląsk i Leśne Run Warmia.

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce