Maraton Energetyków – najbardziej przyjazny maraton pod słońcem [ZDJĘCIA]

 

Maraton Energetyków – najbardziej przyjazny maraton pod słońcem [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 05/08/2018 - 20:18

Wyobraźcie sobie maraton, podczas którego karmią uczestników zimnymi arbuzami i soczystymi pomarańczami. Dyrektor zawodów przybija piątki po każdej pętli a na mecie daje, wraz z medalem oczywiście, całusa. I… tak naprawdę wcale nie musicie tego maratonu zrobić, żeby na to zasłużyć. Wystarczy tylko pokonać przynajmniej jedną pętlę. O dystansie decydujecie sami, W TRAKCIE biegu. Bajka? Nie, Maraton Energetyków w Rybniku.

To naprawdę wyjątkowe miejsce i impreza stworzona przez prawdziwych pasjonatów. Choć jest kameralna, nie brakuje niczego. Są pakiety na wypasie: w plecaczkach z logo biegu, z koszulkami z zabawnym nadrukiem na plecach, do tego lunchbox albo selfie stick do wyboru. Jest elektroniczny pomiar czasu, gorący posiłek i zimne piwo po biegu, do tego domowe ciasta i ciasteczka. A bufet w takim upale wygląda bardziej jak fatamorgana niż punkt odżywczy biegu: arbuzy, pomarańcze, banany, winogrona i rodzynki, ciasta i ciasteczka, herbatniki, cztery albo pięć rodzajów napojów. Na trasie kurtyna wodna. Jedna, bo na 3 km wystarczy. Tyle liczy pętla biegu. Mało, ale w trakcie Maratonu Energetyków dzieje się tak wiele, że nie sposób się znudzić.

Zmienia się już sama trasa: raz las i miękka nawierzchnia, dalej ścieżka nad Zalewem Rybnickim, kolejny spacer przez zadrzewienia, ulica domków jednorodzinnych i znowu zbiornik wodny. Tuż przed metą piaszczysta ścieżka i wreszcie ona, Prezessa, czyli Joanna Fojcik, prezes klubu SBD Energetyk Rybnik i organizatorka biegu. Wulkan energii: każdemu przybija piątkę, kibicuje, pogania, kijkarzy poklepuje, z niektórymi podbiega, kawałek a każdemu, kto kończy zmagania, osobiście wręcza medal… i buziaka. Mimo upału, tutaj aż chce się biec! I czasem trudno się zatrzymać…

- Zrobiłam dzisiaj swój pierwszy, choć nieplanowany maraton – przyznała się na mecie Katarzyna Juraszczyk. – Nie miałam w planach tylu kilometrów. Przygotowuję się do maratonu od lutego, planowałam go pobiec we Wrocławiu. Dzisiaj miało być 30 km. Przyjechałam ze znajomymi i to oni mnie namówili, żebym spróbowała. Udało się i bardzo się z tego cieszę. Sama pewnie nie dałabym rady – zdradziła. – Bardzo podoba mi się ta formuła zawodów. Dla mnie to taki bufor bezpieczeństwa. Wiedziałam, że po każdych 3 km mogę zrezygnować i nie stresowałam się. Do tego wiedziałam, że będzie woda, coś dobrego do jedzenia… To był taki psychiczny luz. Bardzo podoba mi się organizacja.

Swój drugi maraton z kijami ukończyła Marzena Tomas: - Nasza grupa się tutaj wybierała, więc ja też musiałam być. Od razu planowałam cały dystans. Udało się go ukończyć w zamierzonym czasie. Warunki były lepsze niż się spodziewałam. Bałam się palącego słońca, ale na szczęście była kurtyna. Bufet do syta, wszystkiego pod dostatkiem. To taki maraton przyjazny dla każdego. Zwłaszcza, że można było wybrać sobie długość trasy.

Klasyfikowano według pokonanego dystansu i uzyskanego czasu. Nagradzano najlepszych maratończyków. Zwyciężył Przemysław Basa, któremu pokonanie 42,195 km zajęło 3:07:25. Drugie miejsce zajął Michał Czerwiński (3:15:15) a trzecie Tomasz Słupik (3:16:49). Wśród pań najlepsze okazały się: Monika Winiarska (4:06:00), Natalia Pszczółka (4:36:15) oraz Sabina Klepczyńska (4:38:00). W maratonie nordic walking zwyciężyli Marcin Hałas oraz Katarzyna Marondel.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM

fot. Urszula Chrapek


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce